„Trzynaście powodów”, jakże
niepozorny tytuł, który jednocześnie już od samego początku wprowadza nutkę
niepokoju. Trzynaście dla wielu kojarzy się przecież z nieszczęściem, na
dodatek jeszcze te powody. Sami przyznajcie, głowa podpowiada nam najróżniejsze
pomysły na to czego mogą one dotyczyć.
Natknęłam się na „13 powodów”
jednego popołudnia, kiedy to jak zwykle zabijałam czas oglądając jakże
„inspirujące” filmy na youtube. Oj tak, to ostatnio moja ulubiona rozrywka po
długim i męczącym dniu. „13 powodów” wyskoczyło nagle, jako irytująca reklama
między jednym, a drugim filmikiem i niemal od razu rozwiało wszelkie
wątpliwości.
Netflix proponuje nam opowieść o
Hannah, 17-nastoletniej dziewczynie z problemami, która zabija się tuż przed
rozpoczęciem pierwszego odcinka. Pozostawia po sobie jedynie kasety
zadedykowane do osób, które rzekomo doprowadziły do tego zdarzenia. Tym
sposobem, nęka 17-latków jeszcze po śmierci. Niczym duch, doprowadzając ich
niemalże do szaleństwa i ukazując ich najgorsze cechy. Cechy, które niemal
każdy z nas posiada i choć raz udało nam się z nich skorzystać.
Przyznam szczerze, że podeszłam
do tej serii sceptycznie i wcale nie dlatego, że jest to seria popularna. O
nie. Zrobiłam to z jakże przyziemnej przyczyny – nudy. Aby ją zabić w nieco
inny sposób. Pochłonęłam go w 3 dni i szczerze mówiąc dalej mam nieco mieszane
uczucia.
Dlaczego? Cóż może nie będzie to
13 powodów, ale trochę jednak tak:
HANNAH
Główna bohaterka po prostu mnie
denerwuje. Owszem, jest mi jej żal, bo przeszła przez piekło. Nękana w szkole,
nie zawsze w otwarty sposób. Nie potrafiła znaleźć wsparcia w rodzicach czy
nauczycielach. Nie wiedziała na kogo może liczyć i wydawało jej się, że nie ma
nikogo. Żadnej bratniej duszy. Tak bardzo chciała zdobyć przyjaciół, że posuwała
się o krok za daleko, a jej desperacja niemal zawsze prowadziła do przykrego
końca… ale do diabła ciężkiego, czy plotki i śmiechy to naprawdę powód do
popełnienia samobójstwa?! Poza tym pozostawia po sobie kasety i zaprasza swych
rzekomych prześladowców do pośmiertnej gry. Cudnie, tylko po jaką cholerę to
wszystko?
Sama dobrze wiem jak to jest
zostać ofiarą plotek. Przez to, że byłam zawsze nieco większa i miałam dobre
stopnie, byłam na celowniku. Nie było lekko i również nie potrafiłam nikomu o tym
powiedzieć, ale przetrwałam to. I nie, nie byłam tą odważną… raczej nieśmiałą,
szarą myszką. Wiem, że nie powinnam tu Hannah porównywać do siebie – bo inne
realia, świat i kultura – ale ja po prostu nie potrafię zrozumieć jej
postępowania.
CLAY
To główny bohater historii, który
razem z nami odsłuchuje taśmy. Robi to niezwykle powoli i każdą z nich przeżywa
dogłębnie. Clay jest postacią irytującą, ale jakże prawdziwą. Aktor zrobił
doskonałą robotę, by go przedstawić. To chłopak jak wielu innych, nie wyróżniający
się niczym specjalnym z tłumu. Nie jest popularny, uczy się dobrze, ale
przyjaciół zbyt wielu nie ma. Woli nie mieszać się w konflikty i każdy omija
szerokim łukiem, przy czym jest strasznie nieśmiały i nie potrafi zrobić kroku
w stronę swojej ukochanej.
Wstyd się przyznać, ale ja
również byłam po części takim Clayem w szkole. Co prawda, kiedy tam byłam o
wielkim gnębieniu nie było mowy, ale jednak. Lepiej było nie mieszać się i nie
interesować, by przeżyć. Dzięki temu przeżyłam, bez specjalnych tragedii na
koncie.
PRZYJAŹŃ
Ten serial uświadomił mi, że w
Ameryce pojęcie przyjaźni nie istnieje. Przynajmniej wśród młodzieży szkolnej.
Tam każdy pod sobą dołki kopał i zakrywał swoje brudy bujdami. Lepiej było
zgnoić swojego własnego przyjaciela, niż przyznać do winy. Lepiej na niego
zrzucić winę, niż stracić twarz. Serio, z każdą minutą kolejnego odcinka
stukałam się w głowę, zastanawiając jednocześnie, jak to w ogóle możliwe!
Zadałam sobie również pytanie, co z Polską? Czy my możemy mówić o przyjaźni?
Nie wiem. Nie mam bowiem odniesienia do dzisiejszej młodzieży. Być może, być
może nie jesteśmy jeszcze aż tak smutnym krajem.
NAUCZYCIELE
Znów mamy ukazaną kadrę
nauczycielską w złym świetle. Jak to się dzieje? Czemu zawsze tak jest?
Broniącą swoje własne tyłki i nie dociekającą prawdy. Uwierzą we wszystko co
się im powie i ukrywają prawdę, by tylko wyjść z tego wszystkiego z twarzą.
Domena dorosłych, powiecie… i wiecie co? Ziarnko prawdy w tym będzie. Dorośli
po prostu boją się odpowiedzialności. Chcieliby pozostać nieskazitelni, a
rzadko kiedy to wychodzi.
Mimo to zdenerwowałam się, ale
nie na serial tylko na ukazanych nauczycieli. Może dlatego, że sama jedną
jestem i w życiu nie zamiotłabym sprawy pod dywan, a przynajmniej chcę w to
wierzyć. Chcę wierzyć, że byłabym inna.
RODZINA
„Trzynaście powodów” ukazuje
również relacje rodzinne. Mamy więc surowego ojca, matkę pijaczkę, przykładnych
rodziców oraz tych nadopiekuńczych. Cała gama, co nie? Żadna z nich nie jest
idealna, choć wiele pokazuje jak bardzo kocha swoje dzieci. To dzieci stają się
największą dumą rodziców i to oni cierpią najbardziej, kiedy dziecko popełni
błąd. Zamartwiają się i odchodzą od zmysłów. Przynajmniej ci, którzy naprawdę kochają.
Może serial ten przesadza, ale myślę że akurat relacje między rodzicami a
dziećmi pokazuje dobrze. W końcu żaden nastolatek nie mówi wszystkiego,
większość z nich się buntuje. To całkowicie normalne, ale i zamartwianie się
rodziców jest naturalne (choć czasem nie potrafią tego dobrze przekazać).
PROBLEMY NASTOLATKÓW
Wiele seriali porusza sprawy,
które często mrożą krew w żyłach i ten nie jest tu wyjątkiem. Na każdym kroku
dowiemy się czegoś nowego. Z każdym odcinkiem Hannah odkryje przed nami kolejny
szczegół, który wraz z innymi doprowadzi do tragedii. I tak mamy wszechstronną
samotność, tragiczne żarty, niemoc, alkohol i narkotyki, homoseksualizm, gwałt
i wiele innych. Każdemu problemowi przypada jeden odcinek. Zostaje on
poruszony, ale nie ma tu proponowanego rozwiązania. Dziewczyna zawsze jest
sama. Sama ze swoimi myślami i problemami. Nie ma nikogo, do kogo mogłaby się
zwrócić o pomoc. Patrząc na całokształt mam nawet wrażenie, że i rodzina nie
pozostaje tu bez winy. Rodzice zajęci są bowiem swoimi problemami i nie widzą
(lub nie chcą zobaczyć), że dzieje się coś niedobrego.
Mimo tak poważnych tematów, przez
cały serial miałam wrażenie, że czegoś tu brakuje. Czytałam opinie innych,
którzy twierdzili że to mocny serial, że łzy kręcą im się w oczach podczas
każdego odcinka, ale ja… jakoś tego nie poczułam. To wszystko wydało mi się
zbyt płytkie. Prawda, problemy trudne, ale przedstawione w taki sposób, że
nawet i tragedia do której doprowadziły jakoś mnie nie poruszyła.
Może jestem po prostu bez serca?
Nie wiem, możliwe.
~.~
Jest i dobra strona medalu.
Serial rzeczywiście daje do myślenia. Każe zastanowić się nad swoim
postępowaniem. Uczula na to, by zwracać uwagę na krzywdzone osoby. Może warto
czasem do takiej osoby zagadać, posłużyć radą i pomocą. W miarę naszych
możliwości oczywiście. Warto jest czasem się zatrzymać i pomyśleć. Przestać
pędzić i zwrócić uwagę na nasze otoczenie. A może to właśnie nam uda się
uratować komuś życie?