Szablon stworzony przez Arianę dla Wioski Szablonów | Technologia Blogger | X X X

piątek, 9 października 2015

Studia - jak poradzić sobie ze zmianą promotora?


Ostatni rok magisterki miał mi upłynąć dość pracowicie, ale spokojnie - pisanie magisterki, praca oraz podyplomówka. To wszystko plus odrobina ruchu i powoli zrzucane kilogramy jawiło się mi w jasnych barwach. Do czasu. Ta wiadomość spadła na mnie jak grom z jasnego nieba. Nasz promotor został wyrzucony, a na jego miejsce dostała nam się prawdziwa siekiera...

Co za tym idzie? Strach, popłoch, złość i frustracja, a w moim wypadku również obojętność. Tak, na początku postawiłam właśnie na nią. Zasada "co ma być to będzie" coraz bardziej mi się podoba, a kierowanie się nią przynosi mi wiele pożytku. Czemu więc teraz miałam zachować się inaczej?

Jednak siekiera dała o sobie znać już dwa dni temu, kiedy to oznajmiła że każdy jej seminarzysta musi uczęszczać na zajęcia z pisania, które to ona prowadzi (podejrzewam, że zrobiła to gdyż ma niewielu chętnych na nich - są po prostu w niewyjściowym dniu o niewyjściowej porze). Potem nie chciała przyjąć do wiadomości, że większość z nas godzi pracę ze studiami, bo przecież jeśli tak robimy to powinniśmy przenieść się na studia zaoczne (no dobrze, ale czy się opłaca? Dla dwóch dni zajęć? Nie sądzę). 

Na szczęście mnie przy tej rozmowie nie było. Nie byłam fizycznie w stanie tego zrobić. Przyznam się jednak przed Wami, że z mocno bijącym sercem napisałam do pani doktor siekiery maila zaraz po przeczytaniu tej informacji, a następnego dnia wstąpiłam do niej z paroma pytaniami.

Zaskoczyła mnie pozytywnie! 
Staram się skupić na pozytywach sytuacji.


Jak więc poradzić sobie ze zmianą promotora?

Przede wszystkim podejdź do sytuacji ze spokojem. Być może lubiłeś swojego poprzedniego wybrańca, albo należałeś do tej grupy, która (tak jak to się odbyło w moim wypadku) postawiła na człowieka z którym wszystko miało pójść gładko. A tu nagle taka zmiana - z milusińskiego na siekierę. Nie dziwota, że większość studentów oblewa się zimnym potem i trzęsie portkami! W międzyczasie jednak zapominamy o najważniejszym - nowy promotor to też człowiek. Często pragnie jedynie Ci pomóc, więc potraktuj go z należytym szacunkiem. Nie wieszaj na nim psów póki z nim osobiście się nie spotkasz. Być może wrażenie jakie wywarł na Twoim przyjacielu będzie całkiem odmienne niż Twoje własne (u mnie właśnie tak było). 

Spróbuj dostosować się do wymagań nowego promotora. Jasne, pewnie ma je od czapy i ledwie chce Ci się to w głowie chce pomieścić (autentycznie cieszę się, że nie napisałam pierwszego rozdziału we wrześniu - jak to wcześniej planowałam). Postaraj się zmienić do tego nastawienie. Uznaj, że ów człowiek chce Ci pomóc. Być może będzie nawet lepszy od Twojego starego promotora? Może to właśnie jemu zależy i pragnie służyć Ci radą, a kiedy jeszcze nic o Tobie i Twojej pracy nie wie to jego zdanie nieco mija się z Twoim własnym.

Negocjuj - tak troszeczkę, odrobinę. Nie pasuje Ci godzina spotkania? Poproś o jej zmianę, a promotor pewnie pójdzie Ci na rękę. Być może będziesz jedynie musiał pojawiać się od czasu do czasu, a resztę pozwoli Ci przekazywać przez Twoich nieco bardziej dostępnych przyjaciół? Kto wie? Przecież nic nie stracisz delikatnie negocjując. Pamiętaj tylko, by nie robić tego zbyt nachalnie, bo jeszcze Ci się taki jeden wkurzy i nici z Twych dobrych chęci. Na dodatek może Ci potem uprzykrzyć życie, a tego przecież byś nie chciał!


Każda sytuacja może wyjść nam na dobre. Wszystko jednak zależy od naszego nastawienia. Postaraj się nie zapominać, że nowy promotor to też człowiek i podejdź do sprawy na luzie, a wszystko będzie dobrze. Myślę, że mnie się udało. Wynegocjowałam całkiem niezłe warunki i póki co znów jestem o krok do przodu. Zobaczymy jak będzie się dalej układała ta moja współpraca z promotorką siekierą, ale mam nadzieję, że nie będzie aż tak źle.


Przeżyliście kiedyś taką sytuację? Jak z tego wybrnęliście? Macie jakieś znane sposoby na poskromienie frustracji? Przydałoby mi się kilka rad, bo z tym wciąż mam odrobinę kłopotów. 

Źródło: mój aparat, fot. Ola; 2

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz