Szablon stworzony przez Arianę dla Wioski Szablonów | Technologia Blogger | X X X

czwartek, 4 czerwca 2015

Przestań mi tu pyskować!

 
Czy kiedykolwiek zdarzyło wam się usłyszeć, że pyskujecie? 

Mnie zdarza się to do dziś, ale dopiero od niedawna zaczęłam się takiemu stanu rzeczy przeciwstawiać. Wcześniej przyjmowałam to z pokorą i zamykałam buzię na kłódkę, czasem nawet przepraszając. W głębi duszy toczyłam jednak ze sobą walkę. Uważałam, że nie mam za co przepraszać. Robiłam to odruchowo. Bo tak wypada. 

Ale koniec z tym. Nie interesują mnie już słowa "bo tak wypada", albo "nie pyskuj". No bo ile można? Jak długo jeszcze mam tłumić w sobie swoje poglądy, swoje zdanie? Jak długo mam się bać cokolwiek powiedzieć, żeby nie usłyszeć magicznego "nie pyskuj mi tu!"? 
 
Jestem na to za stara i po raz pierwszy cieszę się, że tak jest. W tym wypadku upływ lat mi nie przeszkadza. Co więcej! Jedynie pomaga!

Teraz słysząc "nie pyskuj", odpowiadam:

Nie pyskuję, wyrażam swoją opinię.

Zastanawiam się jednak gdzie jest ta granica. Gdzie rzeczywiście zaczyna się wyrażanie swojego zdania, a co jest jedynie pyskówką? Co to jest to całe pyskowanie? Czemu rodzice (bo to o nich najczęściej mowa) używają tego słowa nagminnie? 
 
Według "Wielkiego słownika W. Doroszewskiego":


Z tą definicją pyskowania nie sposób się nie zgodzić. Oznacza ono bowiem nic więcej jak brak szacunku do drugiej osoby, być może nawet brak odpowiednich argumentów i próba narzucenia swojego własnego widzimisia. 

Niby prosta sprawa. Widząc taką definicję dość łatwo odnaleźć różnicę, między pyskówką a wyrażaniem własnej opinii. Szkoda tylko, że w rzeczywistości nie jest to znowu takie proste. Dlaczego? Kto jest ku temu winny?


Nie chciałabym na nikogo tu zwalać winy, ale nie mogę się oprzeć. Myślę, że od pokoleń, od maleńkiego jest nam wpajana ta zupełnie inna definicja "pyskowania". Ta, która odpowiada w danym momencie naszym rodzicom. Za każdym razem, kiedy dziecko powie coś, co im się nie spodoba, otrzymuje reprymendę oraz te dwa magiczne słowa, powtarzane niczym magiczne zaklęcie - NIE PYSKUJ!

W ten sposób rosną dzieciaki, które mają problem z wyrażaniem własnej opinii lub te, które nagminnie się buntują i próbują zrobić wszystko by ich zdanie zostało zauważone. Ja należę do tej pierwszej grupy. Długo nie potrafiłam powiedzieć co mi leży na serduchu. Długo też siedziałam cicho przy stole podczas spotkań rodzinnych, jedynie przysłuchując się rozmowom dorosłych. 
 
Teraz ta sytuacja się zmienia z czego jestem rada. Coraz rzadziej też słyszę magiczne słowa "nie pyskuj", co mnie niezwykle cieszy. Wciąż jednak nie jest idealnie i czasem zgrzytam zębami i gryzę się tylko w język by rzeczywiście nie zacząć pyskować. 

Jak było u was z pyskowaniem? Też słyszeliście tę mantrę w trakcie swojego dzieciństwa? Jaki miała ona na was wpływ?

Źródła: 1, 2

komentarze

  1. Pyskowanie najczęściej mi się kojarzy właśnie z kłótniami z rodzicami. A jak to było u mnie? Owszem, zdarzały się. U nas w domu to raczej były takie cięte riposty ;) Kogo będzie na wierzchu. W sumie to niektóre "Kłótnie" wspominam z rozrzewnieniem. Ale takie pyskowanie nie dotyczy tylko spięć z rodzicami, ale także z innymi bliskimi, przyjaciółmi -gdy jesteśmy młodzi. Gdy dzieciaki do kogoś mają śmiałość to częściej im się zdarza odpysknąć. Jeśli jest to powiedziane na spokojnie i z kulturą to pół biedy, ale nerwy, chęć postawienia na swoim często tę granicę zaciera. Trzeba uczyć dzieci wyrażać swoją opinię, być asertywnym, ale w odpowiedni sposób. Pozdrawiam serdecznie :) Megly (megly.pl)

    OdpowiedzUsuń
  2. Niestety zdaża mi się pyskować :( Świetny wpis :)
    http://couplethoughtss.blogspot.com/

    OdpowiedzUsuń
  3. O matulo! Jak ja kiedyś pyskowałam (podobno). W sumie jak sobie teraz przypomnę to często właśnie były to argumenty. Jeżeli rodzic nie potrafił ich podważyć, wtedy krzyczał "Nie pyskuj!". W naszej kulturze przyjmuje się, że jak młodszy wyraża swoje zdanie to jest źle. Nie powinien z dorosłymi dyskutować. Dzieci wygania się od stołu... No niestety, nie wpływa to na nie zbyt dobrze. Tracą pewność siebie. Później boją się wypowiadać publicznie, na zajęciach. Śmieszna historia, bo ja właśnie przez takie "uciszanie" kiedyś przestałam odzywać w szkole! Dopiero na studiach uświadomiłam sobie, że mam to gdzieś. Niech się śmieją, niech gadają, a ja powiem, co myślę. I wyszło mi to na dobre :) Przyłapałam się na tym, że też młodego uciszam czasem bez powodu... Chyba się nad tym zastanowię.

    OdpowiedzUsuń
  4. Tak słyszałam to nie raz, szczególnie od taty..zawsze wtedy kiedy denerwowałam się, że np. nie chciał puścić mnie na szkolą dyskotekę ;P
    Wiek pomaga...im jesteśmy starsze tym mniej osób może nam zarzucić pyskowanie, bo w pewnym momencie zwykłe pyskowanie przeradza się w wyrażanie opinii. ;)

    OdpowiedzUsuń
  5. To niestety smutna prawda, że rodzice często mówią nie "pyskuj" gdy dziecko mówi coś co im nie pasuje. Ja często słyszałam, że pyskuje, a ja po prostu mam swoje zdanie na każdy temat i nie zawsze jest ono wygodne.

    OdpowiedzUsuń
  6. No właśnie, a najgorsze jest to, że być może w przyszłości będziemy popełniać te same błędy z naszymi dziećmi. Mam nadzieję, że uda się nam tego uniknąć.

    OdpowiedzUsuń
  7. No tak, wiek pomaga. Zazwyczaj człowiek przestaje już tak brać do siebie tych słów i potrafi odpowiedzieć co i jak. No i rodzice faktycznie przestają nas postrzegać jako dzieci i liczą się z naszym zdaniem :)

    OdpowiedzUsuń
  8. Myślę, że każdemu się to czasem zdarza. Oby nie za często :)

    OdpowiedzUsuń
  9. Zgadzam się w stu procentach! Trzeba uczyć dzieci wyrażać swoją opinię, przy zachowaniu szacunku dla innych. Trzeba ich też nauczyć szanowanie opinii innych ludzi. Nie każdy musi się z nami zgadzać :)

    OdpowiedzUsuń
  10. Haha zauważenie tego co robimy nie tak to już duży krok. Fajnie, że się do tego przyznajesz. Myślę jednak, że to całkiem naturalne. Wynosimy to z domu i często nawet nie zastanawiając się nad tym co robimy powielamy schematy, bo nic innego nie znamy.

    OdpowiedzUsuń
  11. To coś co słyszałam nieskończoną ilość razy w dzieciństwie. Zastanawiam się, czy rzeczywiście było to potrzebne. Zdecydowanie lepszym rozwiązaniem jest wytłumaczenie różnicy pomiędzy 'szczerością', a 'agresywnością'. Wytłumaczenie w jaki sposób powinniśmy przedstawiać naszą opinię, tak by zachować się w sposób asertywny.

    OdpowiedzUsuń