Szablon stworzony przez Arianę dla Wioski Szablonów | Technologia Blogger | X X X
Pokazywanie postów oznaczonych etykietą adrenalina. Pokaż wszystkie posty
Pokazywanie postów oznaczonych etykietą adrenalina. Pokaż wszystkie posty

czwartek, 22 września 2016

Świat trampolin - sposób na dodatkową energię!

Postanowiłam spróbować raz jeszcze wygrać ze swoją słabą wolą. Wyćwiczyć ją i pokonać swoje słabości. Rozpoczęłam więc całkiem niewinnie, od ograniczenia sobie słodkiego i fast foodu (który ostatnimi czasy stał się niemalże mą codziennością). Do tego z pomocą przyszedł mi tata i namówił mnie do powrotu do biegania. Dwa treningi już za mną. Pierwszy był świetny - biegało mi się znakomicie. Drugi dużo gorszy... dlaczego? 


Ponieważ dzięki mym postanowieniom, zdecydowałam się odkryć Toruń z nieco innej strony. Groupon pomógł mi w tym całkiem skutecznie. Przypadkiem natknęłam się tam na JUMP ARENĘ. Zdjęcia przekonały mnie do zakupu i wypróbowania tej atrakcji. Świat trampolin to coś co już od dawna chodziło mi po głowie - zazwyczaj wracając na moment za każdym razem, gdy widziałam jakąś w czyimś ogródku i znikając chwilę później. 
Podjęłam więc spontaniczną decyzję i zakupiłam wejście dla dwóch osób na całą godzinę. Kupon był ważny przez całe 3 miesiące, ale ja nie zamierzałam tak długo zwlekać. W kilka minut ma siostra została wciągnięta do mego niecnego planu i we wtorek wybrałyśmy się tam z nieco mieszanymi uczuciami. Za równo podekscytowane, jak i niepewne tego czego mogłyśmy się tam spodziewać. W końcu miał to być nasz pierwszy raz!


Przywitała nas masa trampolin. Od małych kwadratów, przez długie i prostokątne, po zabawę w kosza (która nawiasem mówiąc wcale nie jest taka łatwa... wrzucić piłkę w obręcz skacząc przy tym na trampolinie wymaga sporo skupienia). Tych trampolin było ze 30, choć mogę się mylić. Nie miałam czasu na liczenie. Zbyt dobrze mi się na nich skakało. Sympatyczni instruktorzy służyli pomocą i popisywali się robiąc przeróżne ewolucje, do których mnie było daleko. Bardzo daleko...

Godzina skakania wydobyła ze mnie siódme poty i nie przesadzę mówiąc, że byłam bardziej mokra niż po godzince biegania. Na dodatek pracowały tu wszystkie mięśnie i następnego dnia ledwie mogłam podnieść się z łóżka. Tak mnie wszystko bolało i choć dziś jest dużo lepiej, to wciąż odczuwam delikatne zakwasy.

Zabawa była przednia i choć wyszłyśmy zmęczone to szczęśliwe. Na pewno tam wrócimy, zwłaszcza że godziny otwarcia są całkiem ludzkie - od 9.00 do 21.00. Dodam jeszcze, że pół godziny skakania starczyłoby w zupełności, ale godzina minęła nam równie szybko. Jedyny minus to system naliczania tej godziny. Jest dokładnie taki sam jak na basenie. Trzeba więc sobie odliczyć te 10 minut na przebranie się i wysuszenie włosów.

Nie zapomnijcie też skarpetek antypoślizgowych (możecie je jednak zakupić na miejscu za 5 złotych i nie są one jednorazowe).

Mieliście okazję wyszaleć się już na trampolinach? Odwiedziliście takie miejsce? Chcielibyście to zrobić? Warto! Energia rozpiera potem przez cały dzień!

czwartek, 11 sierpnia 2016

Nie przepraszaj za to, że żyjesz

Przepraszam...
Przepraszam, nie chciałam...
Przepraszam, że cię uraziłam...
Przepraszam... dlaczego krzyczysz?


Ile razy zdarzyło Wam się już przeprosić za coś czego nie zrobiliście? Ile razy słowo "przepraszam" machinalnie cisnęło się Wam na usta i zanim zdołaliście to powstrzymać, wymsknęło się Wam? Ile razy za pomocą "przepraszam" staraliście się usprawiedliwić swe niedoskonałości? I wreszcie ile razy w Waszej głowie przewinęło się zdanie "przepraszam, że żyję"?

Jestem osobą, która walczy ze samą sobą. Robię małe kroczki ku lepszej przyszłości. Uczę się żyć na nowo. Uczę się zrywać z przez lata wpajanym myśleniem. Zawsze czułam się gorsza od innych, było mnie za dużo, byłam nudna, brzydka i nie miałam pochwalić się zupełnie niczym. Na dodatek Matka Natura obdarzyła mnie dużym biustem, który szybko stał się obiektem kpin u innych dzieci. Nauczyłam się jak być niewidzialna. Nauczyłam się ukrywać swoje emocje i uczucia. Nauczyłam się, że "przepraszam" może stać się moją ucieczką i ostoją w trudnych mi momentach.

Używałam go często i nie rzadko by wkupić się w czyjeś łaski. Tak, byłam słaba (i może nadal jestem), byłam ofiarą. Nauczyłam się żyć z tym przekonaniem. Nic nie mogło mi wyjść bez pomocy innych. Małe osiągnięcia były niczym w obliczu osiągnięć innych. Ciągle się do nich porównywałam wpadając w błędne koło. A dzieci, jak to dzieci... bywają okrutne. I te takie były.

Jak więc przestać przepraszać? Jak nauczyć się żyć po swojemu? Jak stać się panem własnego życia? Co zrobić by brać z niego garściami? 

Sposobów jest wiele i każdy musi odnaleźć swój własny. Ja jednak przychodzę do Was z listą tych maleńkich pomocników, które pomagają mi:


OCZYŚĆ UMYSŁ PRZED SNEM


MonotematycznaOna zaznaczyła w swym tekście, iż zamknięcie wszystkich bieżących spraw dnia poprzedniego, pozwoli Ci na rozpoczęcie nowego z większą energią i zadowoleniem. Wygadaj się zaufanej osobie i posłuchaj co ona ma do powiedzenia na temat Twego problemu. A nuż zauważysz, że rozdmuchałeś go do rozmiaru XXXL, kiedy tak naprawdę jest on mizernym XXS. Spróbuj, działa (praktykuję to jedynie dwa dni, a widzę niewielką różnicę).

PROWADŹ DZIENNIK


Może to być zwykły zeszyt, który podzielisz sobie na Twoje duże i małe sukcesy. W tych znaczących zapisz to co już osiągnąłeś, by w trakcie słabszego dnia zerknąć do niego i odnaleźć nową motywację. To podnosi na duchu i niewiele kosztuje. Ot zwykły zeszyt, zeszyt szczęścia. Spróbuj zapisywać w nim codziennie swoje małe sukcesy. Zauważysz, że z dnia na dzień będzie ich coraz więcej...i może nawet stwierdzisz, że nie jesteś taki nudny?


 RÓB TO CO CHCESZ


To chyba najtrudniejszy punkt na tej liście. Punkt, który ja wciąż gdzieś przesuwam, jakby w obawie że kiedyś w końcu będę musiała się za niego zabrać. Nie chcę tego i pragnę tego... dziwny ze mnie człowiek jest. Mimo to wiem, że jest to bardzo ważne na drodze ku lepszej przyszłości. 

Nie przejmuj się opinią innych. Działaj. Zrób to co Ty i tylko Ty uważasz za słuszne. Chcesz wyjechać za granicę do pracy? Wyjedź! Nawet jeśli Twoi rodzice mieliby zapierać się rękoma i nogami byle tylko zostawić cię w domu. Będą tęsknić i Ty też... ale przecież to Twoje marzenie. Po co z niego rezygnujesz?



Ja wciąż walczę. Walczę, by przestać być ofiarą. Staram się jak tylko mogę, by zerwać z tym kanonem. Jestem dumna ze swych dokonań. Zrobiłam to swoimi własnymi rękoma. Byłam na tyle odważna, by wyjechać do Anglii mimo iż nikogo tam nie znałam. Właśnie kończy się mój 4 rok, kiedy wakacje spędzam pracując w Anglii i jestem z tego dumna. To jest coś mojego. Moje osiągnięcie. Odnajduję się tu i pragnę więcej. 

W tym roku skończyłam też studia, z czego niezwykle się cieszę. To kolejny sukces, który dopiszę sobie do swojego notesu. Na dodatek wreszcie zdecydowałam zapisać się na egzamin z Japońskiego. Termin zapisów rozpoczyna się już 19 sierpnia i zamierzam to zrobić właśnie 19 sierpnia. By nie było odwrotu.

Czy Wy też macie z tym problem? Może już dawno to w sobie zwalczyliście, co? Jakie są Wasze sposoby?