Szablon stworzony przez Arianę dla Wioski Szablonów | Technologia Blogger | X X X
Pokazywanie postów oznaczonych etykietą dorosłość. Pokaż wszystkie posty
Pokazywanie postów oznaczonych etykietą dorosłość. Pokaż wszystkie posty

niedziela, 9 października 2016

Dorosłam, a skarpetki pozostały!

Zeszła niedziela była dniem odświeżania garderoby. Wraz z siostrą wyrzuciłyśmy wszystko z szaf i zabrałyśmy się za przeglądanie ciuchów. Sporo z nich trafiło do dużych worków na śmieci i zostało wyniesione dla potrzebujących (bo ubrania te nie były zniszczone, tylko za małe lub takie, których nosić już nie będziemy).


Teraz jest przewiew w szafach i miejsce na coś nowego... ale ja nie o sprzątaniu z Wami rozmawiać chciałam, tylko o tym co powiedziała moja siostra przeglądając swoje skarpetki:

Wiesz, teraz kiedy dorosłam chcę nosić stonowane kolory skarpetek. 
Te kolorowe są zbyt dziecinne...

Mówiąc to pozbyła się trzech par pod rząd, które były zbyt kolorowe (różowe i pomarańczowe, w paseczki), a mnie coś sieknęło. Spojrzałam na swą półeczkę ze skarpetkami, by zobaczyć tam tęczę kolorową. Poczułam nieco piekące policzki i zaczęłam się zastanawiać, czy ze mną jest coś nie tak? 

No bo przecież już dawno dorosłam, a wciąż uwielbiam ten kolorowy element mej garderoby. Im bardziej szalona skarpetka, tym bardziej jestem kupiona. I tak na swym kącie mam już kotki, fioletowe stópki, kłujący w oczy róż i białe misie, ale mogłabym wymieniać tak bez końca!


Styl mojego ubioru zmienia się wraz ze mną, to prawda. Był czas, kiedy nosiłam się zupełnie na czarno a glany i sportowe obuwie zdominowały mą szafę (do dziś mi zostało). Był też czas, kiedy na czarny nie mogłam już patrzeć. To wówczas mą szafę rozświetliły kolorki, a teraz jest czas koszul (choć to dość trudne z mą tuszą) i nieco bardziej eleganckich ubrań (wciąż jednak utrzymanych w nieco sportowej odsłonie). 

Styl mi się zmienia, ale skarpetki pozostają.

Bo te skarpetki są mym osobistym symbolem dziecka wciąż się we mnie znajdującego. Ono tam jest. Siedzi i dobrze się bawi. Skarpetek nigdy nie wymienię! Będą tak szalone jak ta część mnie samej!

czwartek, 6 października 2016

Kapryśna wyobraźnia

Patrzę na migający kursor w Wordzie i od czasu do czasu zerkam na zegar, by nie stracić poczucia czasu. Założyłam sobie, że napiszę trochę swej książki, bo wreszcie mam chwilę czasu i mogłabym ją sobie odświeżyć. Poczytałam to co było wcześniej, nieco się załamując i obiecując solennie poprawę (i poprawki, które naniosę po zakończeniu całej), a teraz wpatruję się w ten przeklęty kursor i... nic.


PUSTKA W GŁOWIE


Mija godzina za godziną, a ja nic nie potrafię wymyślić. Po głowie nawet kołatają mi się myśli, że straciłam do niej serce, bo przecież tyle już lat się pisze. Zaczynałam w liceum, a do dziś nie skończyłam. Jej ostatnie cztery rozdziały skończyłam pisać jakieś 3 lata temu, a potem zatrzymałam się w martwym punkcie. Czyżbym naprawdę straciła do niej serce? Może powinnam odpuścić i skupić się na nowym projekcie? 

Ja wiem, że wyobraźnia bywa kapryśna, ale żeby aż tak mnie nie znosiła? Czym jej zawiniłam, że mi się tak odpłaca? Och, jakże chciałabym cofnąć się te kilka lat i tańczyć w jej objęciach. Ot tak. 

WYOBRAŹNIA W ROZKWICIE


Wszystko było wtedy takie proste. Malowałam obrazy na kartce słowami (bo nigdy nie byłam dobrym plastykiem - za co w szkole cierpiałam... dostać piątkę z plastyki graniczyło z cudem). Zanurzałam się w tropikalne lasy, tańczyłam w deszczu wraz z dzikimi zwierzętami i wyobrażałam sobie samą siebie jako bohaterkę ratującą świat przed zagładą. Byłam beztroska i czerpałam z tego garściami. Pochłaniałam tonę książek, w każdą zanurzając się w całości, a potem bazgrałam opowiadania w zeszytach (później przenosząc je na komputer i zmieniając kompletnie). 


KAPRYŚNA WYOBRAŹNIA - CENA DOROSŁOŚCI?


To były dopiero czasy! Wszystko się jakoś lepiej pisało. Kwadrans wystarczył, by zapisać jedną trzecią strony, a teraz? Teraz jeśli przez cały dzień napiszę stronę będzie dobrze. Ba! Ja jestem wówczas skora, by skakać z radości i oznajmić wszem i wobec, że wyobraźnia do mnie wróciła.

Niech myślą, że oszalała! Droga wolna! Ja wiem swoje i tyle! 

Mam jednak nieodparte wrażenie, że ma wyobraźnia zaginęła gdzieś, kiedy tylko stuknęła mi magiczna 18-nastka. Gdzieś wtedy zgubiłam ją i wciąż nie mogę odnaleźć. Szkoda, wielka szkoda... bo pragnę tego od dawna!

To wtedy coś się skończyło. Ta beztroska gdzieś zaginęła, bo przecież świat dorosłych wcale nie jest taki kolorowy. Mieni się kolorami szarości, od czasu do czasu dopuszczając do siebie myśl o jakiejś jaśniejszej barwie. Tak jakby dorosłość wypompowywała ze mnie wyobraźnię! Też tak macie?


Jak to jest z tą Waszą wyobraźnią? Wciąż Wam sprzyja, czy też ma swoje humory? Co robicie, kiedy nie potraficie ruszyć z miejsca, a tekst czeka? Czas ucieka, kursor miga? Nie frustruje Was to?