Szablon stworzony przez Arianę dla Wioski Szablonów | Technologia Blogger | X X X
Pokazywanie postów oznaczonych etykietą mity. Pokaż wszystkie posty
Pokazywanie postów oznaczonych etykietą mity. Pokaż wszystkie posty

poniedziałek, 8 stycznia 2018

Praca marzeń z przymrużeniem oka: nauczyciel

Któż choć raz nie pomyślał jak to fajnie byłoby zostać nauczycielem? Tyle wolnego – wakacje, ferie i na dodatek inne święta! Praca jedynie po kilka godzin dziennie i od czasu do czasu zebranie z rodzicami. Wystawianie jedynek z uśmiechem na twarzy i wieczny pogromca młodych gniewnych… No i zarabia takie kokosy (według gazet czy wiadomości)! Takiemu to dobrze! Idealna kariera dla każdego, co nie? Wystarczy odrobina chęci i szczęścia.. a potem już z górki.

Kto ma tyle odwagi by się przyznać, że taka myśl kołatała się Wam po głowie? Ja mam… choć byłam skutecznie od tego pomysłu odwodzona przez moich rodziców – nauczycieli. No i gdzie skończyłam? W Szkole Podstawowej na pełnym etacie jako nauczyciel języka angielskiego – tylko, że w zastępstwie za inną nauczycielkę (nie ma tak lekko w tym świecie). O ironio losu!


Po dwóch miesiącach pracy (w szkole publicznej - bo jako nauczyciel pracuję już 5 rok, sic!) mogę śmiało powiedzieć, że całego życia w tej pracy spędzić bym nie chciała… ale zacznijmy od obalenia paru mitów:

MIT PIERWSZY – NAUCZYCIEL JEST NAJWAŻNIEJSZY


Pamiętam, że będąc w szkole czuliśmy respekt przed nauczycielami. Jeśli otrzymało się uwagę to był wstyd, a nie daj boże dostać jedynkę za aktywność… przecież do domu bało się wówczas wrócić. Dzisiaj uwagą można sobie tyłek podetrzeć, bo dzieciaki zbierają je niczym kapsle, a jedynki? Zbyt wielkiego wrażenia na nie też nie robią. Kredą nie rzucisz, kluczami tym bardziej – bo to wykroczenie przeciw małym dzieciakom, a kiedy już wpadniesz na pomysł niezapowiedzianej kartkówki… to się dowiadujesz, że to zabroniona praktyka, którą używano w średniowieczu. Serio. Nie kłamię. Dzieciaki są teraz tak chronione, że nic dziwnego iż na głowę wchodzą jak tylko coś im się nie podoba. A! I zapomniałabym o najważniejszym – w piątki nie wolno zadawać zadania domowego. Śmiech na sali – doprawdy!

MIT DRUGI -  MNIEJ GODZIN PRACY!


Owszem nauczyciel w samej placówce spędza mniej czasu niż przeciętny biznesmen czy inny pracownik, ale poza tym spędza długie godziny w domu na sprawdzaniu testów i przygotowywaniu lekcji. Choć podręcznik jest to trzeba się mocno nagimnastykować, by coś do głowy dzieciakom weszło. Ach! No i z papierem ksero też jest problem. Najlepiej to mieć swą własną jego fabrykę, bo przecież już nie wolno zbierać od dzieci po złotówce na papier ksero. No i dochodzą do tego jeszcze te wszystkie zebrania z rodzicami czy konsultacje, oraz inne szkolne imprezy. Nie ma lekko!

MIT TRZECI – STRASZLIWIE DUŻO WOLNEGO!


No dobrze, może to nie do końca mit. Owszem nauczyciel ma sporo dni wolnych, ale nie jest ich tak dużo jak wszyscy uważają. Istnieje coś takiego jak dyżury w dni wolne. Wówczas paru nieszczęśników idzie do świetlicy i zapewnia opiekę nad nielicznymi jednostkami, których rodzice nie potrafili znaleźć innego opiekuna. A potem dochodzą jeszcze rady pedagogiczne w ostatnich tygodniach wakacji i rekrutacja, kiedy również na posterunku ktoś musi być… ale to wszystko nie ważne… pomyślcie sobie inaczej – kiedy Wy wszyscy możecie ustalić sobie urlop w lutym, marcu czy we wrześniu i polecieć po taniości, taki nauczyciel musi użerać się z tym w samym środku sezonu. Cały rok na to oszczędza a potem wszystko przepija.

MIT CZWARTY – NAUCZYCIEL ZARABIA KOKOSY!


No dobrze, tego już nie skomentuję, bo aż mi się nóż w kieszeni otwiera, gdy słyszę takie komentarze. Musicie po prostu uwierzyć na słowo, że nauczyciel z 20-letnim stażem to i owszem, może i te 4 tysiące miesięcznie wyrabia, ale taki amator, który dopiero zaczyna musi pocieszyć się najniższą krajową z niewielkimi dodatkami.


Owszem bycie nauczycielem ma też swoje plusy. Zgadzam się, ale szczerze Wam mówię tu i teraz – do końca życia nim zostać nie chcę. Chyba czas myśleć o zmianie zawodu. Może jakaś podyplomówka czy inne kursy. Jeszcze zobaczę co mi się nawinie w łapki.

Chcesz zostać nauczycielem? Proszę bardzo, tylko nie myśl, że będzie lekko i lepiej od razu swoje wyobrażenia zweryfikuj, by potem tak mocno nie bolało.

Trzymajcie się cieplutko kochani!
Niech gorąca czekolada będzie z Wami!

poniedziałek, 18 kwietnia 2016

Obalamy mity - nie wolno jeść po 18!


Ilu z Was słyszało o tej magicznej godzinie? Osiemnasta przez wiele lat była przeze mnie traktowana jak godzina zero. To właśnie ona wyznaczała ostatni posiłek jaki starałam się jeść i niemalże zawsze doprowadzała mnie do łez, bo przecież i potem podjadałam. Ja, nocny marek, który uwielbia kłaść się spać o północy czy nawet później... po 18 nie miałam nic jeść? Przecież to jeszcze długie 6 godzin przede mną. To się nie godzi. 

Mimo tego, starałam się. Naprawdę to robiłam, a kiedy mi nie wyszło wyrzucałam sobie, że mogłam postarać się bardziej. Że wcale nie zależy mi na zrzuceniu wagi... no ale co zrobić, kiedy w brzuchu burczy, a człowiek zasnąć nie może? Przecież nie będę się katowała!

Więc jak to jest z tą godziną zero? Powinniśmy się do niej stosować, czy nie? 


Zdania są podzielone. Wielu twierdzi, że po 18 nie powinno się już niczego spożywać, bo z pełnymi brzuchami nie zdrowo jest kłaść się spać. Zgoda. To nie jest najlepsze dla naszego zdrowia, ale tylko wtedy, gdy idziemy spać koło 21 czy 22. 

Według dietetyków nasz ostatni posiłek powinniśmy zjeść na trzy lub cztery godziny przed położeniem się do łóżka. Tak więc, kiedy idziemy spać koło północy, naszą godziną zero powinna być 20. Należy jednak pamiętać o tym, by nie przesadzać z kolacją. Powinna ona stanowić tylko 20% naszego dziennego zapotrzebowania energetycznego, a z tym też różnie bywa. 

Przecież często pracujemy do późna i nie mamy czasu na porządny posiłek. Wtedy to celebrujemy kolację bardziej niż śniadanie czy obiad. To ona jest naszym gorącym posiłkiem i choć zdajemy sobie sprawę z tego, że to wcale nie jest takie zrobić, wciąż i wciąż popełniamy ten sam błąd. Ale co zrobić? Jesteśmy tylko ludźmi. Mamy prawo do słabości. Warto z nimi walczyć, to prawda... ale nie wolno się załamywać, gdy już się pojawią. Bo po co? Przecież to tylko nieco kalorii więcej!

Powiedziała co wiedziała, a sama wpada w panikę gdy zrobi coś nie tak. To niestety prawda. Mogę tutaj wykładać i opowiadać o tym co uważam za słuszne, a bardzo trudno mi dostosować się do własnych rad. Choć ostatnio jest coraz łatwiej. Przyznam szczerze, że gdy już zaczęłam to robić, wszystko stało się nieco łatwiejsze. W końcu mogę spojrzeć na siebie łagodniejszym wzrokiem i nie popadam w ciągłe depresje (o których nikt nie miał zresztą pojęcia). 

Oficjalnie obalmy więc mit godziny zero. Nie przejmujmy się tak tą 18. Pilnujmy tylko tych trzech godzin od naszej pory snu, a wszystko będzie dobrze. Co jeśli nie da rady? Nic, kochani. Bo wszystko leży w naszych głowach. To od nas zależy jak będziemy się zachowywać i w co będziemy wierzyć.

Każdy z nas jest inny. Każdy ma inne potrzeby, zainteresowania, jak i organizm. Obserwujmy samych siebie i znajdźmy ten złoty środek. To co działa na nas, niekoniecznie podziała na drugiego człowieka.

Trzymacie się godziny 18? Jak długo wierzyliście w ten mit? 

Trzymajcie się cieplutko, Dziubaki! Niech Wiosna będzie z Wami!

Źródło: 1