Szablon stworzony przez Arianę dla Wioski Szablonów | Technologia Blogger | X X X
Pokazywanie postów oznaczonych etykietą wyzwanie czytelnicze z półki. Pokaż wszystkie posty
Pokazywanie postów oznaczonych etykietą wyzwanie czytelnicze z półki. Pokaż wszystkie posty

niedziela, 5 lutego 2017

Czytam - Anna Litwinek "Czarownica"

O "Czarownicę" walczyłam w paru blogowych konkursach, ale nie udało mi się jej wygrać, więc gdy tylko miałam możliwość wymiany książki na ten właśnie tytuł, nie zawahałam się ani przez momencik. Dostałam ją w swe łapki gdzieś w październiku i do niedawna leżała na mej półce, ciesząc me oczy.


W końcu jednak nadszedł i jej czas. Urzekła mnie historia osadzona we współczesnym świecie, której bohaterką została silna kobieta - Sonia. Nie fajtłapa i ciamajda, której zawsze trzeba pomagać jak to zwykle bywa, tylko silna oraz pyskata i wyzwolona dziewczyna. Sonia Hunamska to kobieta po przejściach, której rude włosy i przewrotny charakterek pozwoliły zaistnieć jako dziennikarce. Poznajemy ją w czas jej 30-stych urodzin, kiedy to zaczynają się jej przytrafiać dziwne rzeczy. Sonia to jednak bagatelizuje, wciąż będąc na tropie sensacyjnego tematu o "wampirach".

Po drodze spotykamy jeszcze wiele mniej lub bardziej interesujących charakterów, powoli odkrywając tajemnicę rodzinną Sonii i razem z nią dokonując wyborów, które przybliżają nas do punktu kulminacyjnego. Cała historia została rozłożona na 13 dni. Trzynaście, pełnych napięcia, dni. Taki wycinek z życia bohaterów jest nam podany na tacy i tyle wystarcza by ich polubić lub znienawidzić.

"Czarownica" to książka sympatyczna, okraszona magią i słowiańskimi wierzeniami, tajemnicą i utarczkami z kościołem. Bohaterowie wydają się być nam realni dzięki osadzeniu opowieści w dzisiejszych czasach. Różnią się od siebie i nie zlewają w jedną całość, choć przyznam szczerze, że na kreację Soni oraz Iwo autorka poświęciła zdecydowanie więcej czasu niż kreacjom innych bohaterów. To zrozumiałe, bo przecież to właśnie o nich są głównymi protagonistami historii. Jednak tym samym pozostawiła pewien niedosyt i frustrację dotyczącą reszty bohaterów.

Nie powiedziałabym, że jest to książka, którą długo będę pamiętać. To raczej lektura na raz. Przyjemnie się czytało, choć trochę dłużyło, kiedy nie widziałam żadnego postępu w fabule (a miejscami tak niestety było - coś tam się poruszało, ale jednak wciąż staliśmy w zawieszeniu). Na dodatek autorka pozostawia otwarte zakończenie, nie odkrywa wszystkich kart, jakby zostawiając sobie grunt pod drugą część powieści. Szkoda, bo być może dzięki tym kartom, "Czarownica" zyskałaby dynamizmu i fabuła rozwijałaby się nieco szybciej.

Mimo wszystko z "Czarownicą" miło piło mi się parującą kawę i spędzało te kilka wieczorów. Tydzień zajęło mi przebrnięcie przez książkę i dobrze się przy niej bawiłam. Gdybym miała jej wystawić ocenę w skali do 10... dałabym jej mocną 5. Na tyle sobie zasłużyła.

Czytałyście już "Czarownicę"? Podzielcie się swoimi opiniami na temat tej powieści. 

poniedziałek, 30 stycznia 2017

Czytam - Beata Pawlikowska "Blodnynka w Japonii"

Idę jak burza! To już druga książka, którą przeczytałam w styczniu oraz druga, która czekała w kolejce na lepsze czasy. Te wreszcie dla niej nastały. Wzięłam ją w swoje obroty, bo w końcu styl Pawlikowskiej uwielbiam. Natknęłam się na nią poprzez mą przyjaciółkę, kilka lat temu i polubiłam. Nawet bardzo. Swego czasu dużo jej czytałam, a potem jakoś mi się przejadła. Zrobiła zbyt komercyjna, przez co skutecznie zniechęcała. 


"Blondynkę w Japonii" otrzymałam od tej samej przyjaciółki na me ostatnie urodziny. Nawet nie wiedziałam, że taką książkę pani Beata popełniła... no ale uznałam, że jeśli ona jest autorką, a w tytule mam "Japonię" to będzie to pozycja w sam raz dla mnie. W końcu zbieram informacje z różnych źródeł, chcąc kiedyś się tam osiedlić. 

Miało być magicznie, bajecznie. Miałam ją przeczytać w dwa dni, bo przecież tyle obietnic składała mi cudowna okładka oraz jej opis:

JAPONIA.
JEDEN Z NAJBARDZIEJ LEGENDARNYCH KRAJÓW ŚWIATA!
Kto nie słyszał o cudownie zdrowym japońskim jedzeniu, o samurajach, gejszach, japońskiej precyzji, japońskich komiksach, grach i gigantycznie wielkich, nowoczesnych miastach? O japońskiej tradycji, kulturze i niezwykłej religii shinto?... O medytacji zen, japońskich drzeworytach i sztuce japońskiego minimalizmu?... O zapasach sumo, sushi i słynnej japońskiej herbacie?
Ja słyszałam. Pojechałam do Japonii.
I OKAZAŁO SIĘ, ŻE WSZYSTKO JEST INACZEJ!!!!
Beata Pawlikowska

Narobiłam sobie smaku i miałam nadzieję nauczyć się czegoś nowego. Dowiedzieć się czegoś zaskakującego. Chciałam poczytać o tych samurajach, religii shinto i innych medytacjach, by poznać to wszystko od tej innej strony. Prawdziwej!!!


W zamian za to otrzymałam mniej więcej 200 stron marudzenia o tym, że nigdzie nie można znaleźć wegetariańskiego jedzenia. Serio!!! Co rozdział to wzmianka o jedzeniu. Czegoż to pani Beata nie chciała posmakować, jak to jej ślinka ciekła i jakie wielkie było rozczarowanie, kiedy okazywało się, że jednak nigdzie nie można znaleźć zdrowej żywności. Przecież nawet makaron nie jest gryczany tylko żytni, a sos sojowy to samo zło. Nie zapominając też o rybach! Nigdzie nie było samych warzyw, a jeśli już się pojawiały to skąpane w niezdrowym tłuszczu bądź posmarowane majonezem. To zbyt wiele dla delikatnego żołądka autorki.

Do tego z 50 stron z czarno-białymi fotografiami (ładnymi, to trzeba oddać), które każdy czytelnik może sobie zeskanować i pooglądać więcej zdjęć na specjalnej stronie (nie wiem jak to działa, bo nie próbowałam tego robić) i pozostałe 100 stron poruszyło tematy, które mnie interesowały. Zrobiło to jednak w tak płytki sposób, dodając do tego nutę swojego filozofowania, że odrzuciło mnie doszczętnie. 

Jedyne czego dowiedziałam się z tej książki to fakt, że zielonej herbaty to w Japonii się nie napijesz. Zawiodłam się pani Beato, oj i to bardzo. Może po prostu zbyt wiele oczekiwałam? Może za dużo się już o Japonii naczytałam? Może już niewiele może mnie zaskoczyć? Może coś w tym jest...


Nie wiem, ale jeśli chcecie poczytać coś o życiu w Japonii to gorąco polecam "Bezsenność w Tokio" Marcina Bruczkowskiego, bo "Blondynka w Japonii" choć napisana okiem turysty - nie zachwyca. Pozycja to mocno średnia.

niedziela, 1 stycznia 2017

Wyzwanie czytelnicze 2017 - Z półki

Wczoraj przejrzałam swój post z zeszłego roku i to jak mizernie wyglądał nieco mnie przeraziło. Wpisałam na niego jedynie 5 pozycji, a 6-sta wciąż się czyta (to znaczy leży na półce i smutno na mnie patrzy, próbując skusić swą wyjątkowa okładką i czerwonymi literami na niej). Ach! Gdzież się podział ten zapał i ten czas, który miałam przeznaczyć na czytanie? No gdzie? Przeleciał przez palce i zniknął.

Może jednak postawiłam sobie poprzeczkę za wysoko? 25 pozycji było za dużo? W tym roku więc postanowiłam spróbować inaczej. Przeszukałam internety w poszukiwaniu czegoś nowego - dla mnie przynajmniej - i znalazłam coś ciekawego:

http://dzosefinn.blogspot.com/2016/12/02-z-poki-wyzwanie-czytelnicze-na-2017.html

Na mej półce zalega sporo tytułów nieprzeczytanych więc to świetne wyzwanie wprost dla mnie. Na czym polega? Wystarczy zapisać się na odpowiedni poziom (mój to Poziom 3 - przeczytać od 11 do 15 książek) i czytać. Czytać to co na półce zalega a jeszcze nie było przez nas czytane. Tylko tyle. Nic więcej. Nie ma podanych kategorii czy tytułów. Czytamy więc to co już na tej półeczce jest i zostało zakupione przed 2017 rokiem. 

Proste i przyjemne, prawda?


Bo przecież prostota często przez nas niedoceniana, jest najlepszym sposobem na wszystko. Najbardziej skomplikowany problem można rozwiązać stosując kilka łatwych trików. Tak jest też z czytaniem i mam nadzieję, że w tym roku (jako, że dołączam już w styczniu) uda mi się choć coś osiągnąć. To pierwszy krok do lepszej przyszłości i poprawy stylu pisania, który ostatnio u mnie kuleje.

A potem? Może jeden rozdział książki miesięcznie? Byłoby fajnie... może warto spróbować. Jeszcze się nad tym zastanowię i odkurzę swoje stare pliki Word w poszukiwaniu inspiracji. 

Czas więc zakasać rękawy i zabrać się do roboty! Może i Wy się skusicie? Na pewno coś Wam na półkach zalega. Spróbować nie zaszkodzi, a pierwszy poziom to jedynie 5 książek do przeczytania. Nie tak źle, co nie?

Trzymajcie się cieplutko kochani, tego pierwszego stycznia. 

Szczęśliwego Nowego Roku, pełnego wyzwań i wygranych. Tego Wam życzę dokładając do tego jeszcze nutkę spokoju i uśmiechu na twarzy, bo to właśnie one pozwalają nam na większe osiągnięcia!

Źródło: 1