Szablon stworzony przez Arianę dla Wioski Szablonów | Technologia Blogger | X X X
Pokazywanie postów oznaczonych etykietą wyzwanie czytelnicze. Pokaż wszystkie posty
Pokazywanie postów oznaczonych etykietą wyzwanie czytelnicze. Pokaż wszystkie posty

wtorek, 28 lutego 2017

Czytam - Patrick Ness "Siedem minut po północy"

Do przeczytania "Siedem minut po północy" zachęcił mnie plakat filmowy, który wpadł mi w oko podczas jednej wizyty w kinie. Długo jednak wahałam się nad tą pozycją, by w końcu dostać ją w swoje łapki wczoraj wieczorem. 


Dokładnie wczoraj. Potrzebowałam tylko jednego dnia by przebrnąć przez tą lekturę. Nic jednak dziwnego, bo "Siedem minut po północy" nie należy do grubych tomiszczy. Lektura ta liczy 206 stron, a jej format jest nieco większy niż mangi. Szczerze mówiąc kupując ją poczułam pewne rozczarowanie, bo liczyłam na trochę dłuższą lekturę i radość z czytania, ale cóż... przynajmniej teraz wiem, że wystarczy 206 stron, czcionką 14 by wydać całkiem niezłą książkę.


Bo "Siedem minut po północy" właśnie taka jest. Opowiada historię 13-letniego chłopca, który zmaga się z chorobą matki. Pewnego dnia zostaje sam z własnymi problemami i nie potrafi sobie z nimi poradzić. To właśnie wtedy przychodzi do niego potwór. Dokładnie siedem minut po północy. Przychodzi i wywraca jego całe życie do góry nogami, jednocześnie mącąc w głowie i ucząc. Uczy go jak poradzić sobie z problemami. 

Nie wiem jak Patrick Ness to osiągnął, ale rzeczywiście miałam wrażenie oglądania świata oczami trzynastolatka. Zaradnego, nieco zbuntowanego i przytłoczonego życiem chłopca, który nie wszystko jeszcze rozumie. Naiwnie wierzy we wszystko co powie mu mama, a każdą pomocną dłoń odtrąca nie chcąc wyjść na mięczaka. Przez co sprawia, że wszyscy się nad nim litują.

To właśnie ta książka uświadomiła mi również jak ważna jest normalność w obliczu tragedii. Wcale nie współczucie i specjalne traktowanie, ale rutyna oraz zasady. "Siedem minut po północy" uczy, wzrusza i doprowadza do łez (mnie doprowadziła - przy samym jej końcu). Nie jest to jednak pozycja dla każdego i nie na każdą porę. Myślę jednak, że warto się z nią zapoznać. Choćby i po to by przekonać się na własnej skórze, czy potwór rzeczywiście gada do rzeczy.

Mieliście już styczność z tą pozycją? Jak wrażenia?
 Spodobało się? Rozczarowała Was jej długość?

niedziela, 1 stycznia 2017

Wyzwanie czytelnicze 2017 - Z półki

Wczoraj przejrzałam swój post z zeszłego roku i to jak mizernie wyglądał nieco mnie przeraziło. Wpisałam na niego jedynie 5 pozycji, a 6-sta wciąż się czyta (to znaczy leży na półce i smutno na mnie patrzy, próbując skusić swą wyjątkowa okładką i czerwonymi literami na niej). Ach! Gdzież się podział ten zapał i ten czas, który miałam przeznaczyć na czytanie? No gdzie? Przeleciał przez palce i zniknął.

Może jednak postawiłam sobie poprzeczkę za wysoko? 25 pozycji było za dużo? W tym roku więc postanowiłam spróbować inaczej. Przeszukałam internety w poszukiwaniu czegoś nowego - dla mnie przynajmniej - i znalazłam coś ciekawego:

http://dzosefinn.blogspot.com/2016/12/02-z-poki-wyzwanie-czytelnicze-na-2017.html

Na mej półce zalega sporo tytułów nieprzeczytanych więc to świetne wyzwanie wprost dla mnie. Na czym polega? Wystarczy zapisać się na odpowiedni poziom (mój to Poziom 3 - przeczytać od 11 do 15 książek) i czytać. Czytać to co na półce zalega a jeszcze nie było przez nas czytane. Tylko tyle. Nic więcej. Nie ma podanych kategorii czy tytułów. Czytamy więc to co już na tej półeczce jest i zostało zakupione przed 2017 rokiem. 

Proste i przyjemne, prawda?


Bo przecież prostota często przez nas niedoceniana, jest najlepszym sposobem na wszystko. Najbardziej skomplikowany problem można rozwiązać stosując kilka łatwych trików. Tak jest też z czytaniem i mam nadzieję, że w tym roku (jako, że dołączam już w styczniu) uda mi się choć coś osiągnąć. To pierwszy krok do lepszej przyszłości i poprawy stylu pisania, który ostatnio u mnie kuleje.

A potem? Może jeden rozdział książki miesięcznie? Byłoby fajnie... może warto spróbować. Jeszcze się nad tym zastanowię i odkurzę swoje stare pliki Word w poszukiwaniu inspiracji. 

Czas więc zakasać rękawy i zabrać się do roboty! Może i Wy się skusicie? Na pewno coś Wam na półkach zalega. Spróbować nie zaszkodzi, a pierwszy poziom to jedynie 5 książek do przeczytania. Nie tak źle, co nie?

Trzymajcie się cieplutko kochani, tego pierwszego stycznia. 

Szczęśliwego Nowego Roku, pełnego wyzwań i wygranych. Tego Wam życzę dokładając do tego jeszcze nutkę spokoju i uśmiechu na twarzy, bo to właśnie one pozwalają nam na większe osiągnięcia!

Źródło: 1 

wtorek, 6 września 2016

Czytam - Michael Grant "Gone series: Hunger"

Exeter to miasto, w którym nabyłam pierwszy tom autorstwa Michaela Granta - "Gone". Kupiłam go całkiem spontanicznie, na dziale wyprzedaży literatury dla młodych dorosłych, a wszystko przez to, że jedna z moich ówczesnych podopiecznych mi ją poleciła. Trochę tak by zrobić jej przyjemność. Wzięłam książkę w łapki i nawet nie przeczytałam ostatniej strony by zorientować się co w niej będzie. Nic z tych rzeczy. Wzięłam ją i poszłam do kasy. Nie czytałam jej w Anglii, bo nie pozwolił mi na to czas. Skupiłam się wówczas na cieńszych książkach, które połknęłam niemalże na raz Wróciłam do domu i otworzyłam to dość grube tomiszcze...

...Zakochałam się...


Może nie jakąś wielką miłością, ale jednak. W stylu pisania autora, ale i historii, która sama w sobie wydała mi się całkiem świeża. Otóż pewnego, słonecznego dnia, dorośli oraz młodzież powyżej 15-tego roku życia wyparowują z miasteczka, pozostawiając resztę dzieci na pastwę losu. Te w pierwszej chwili wpadają w panikę, by potem rozpocząć swe życie bez rodziców. Demolują sklepy, jedzą słodycze - ile tylko się da. Siedzą do późna i grają w gry komputerowe i tylko czasami zapłaczą za rodzicami i zatęsknią za swoim starszym rodzeństwem.

"Gone Series", pod polskim tytułem "Zniknęli", to opowieść o tworzeniu społeczeństwa od zera. To opowieść o zmaganiu się z życiem, które bez zasad staje się niezwykle trudne. To wreszcie opowieść o młodych ludziach, którzy zostają postawieni w bardzo niewygodnej sytuacji i są zmuszeni szybciej dorosnąć. To też opowieść o konfliktach międzyludzkich, o zawiści i zazdrości, o walce o władzę. O tym wszystkim, czego dzieciaki próbują uniknąć. Ileż to razy twierdziłam, że polityka jest całkowicie bez sensu? Wciąż gdzieś podświadomie o tym myślę, a jednak Michael Grant przekonał mnie (tak troszeczkę), że bez niej wcale nie byłoby tak pięknie i kolorowo.

Tylko jest pewien mały mankament tej serii... niektóre dzieciaki zaczynają rozwijać w sobie magiczne zdolności. To tak jakby autor nie potrafił wymyślić czegoś pikantnego i postanowił zmieszać całkiem niezły koncept z czymś co się dzisiaj sprzedaje. Ja sama nie mam nic przeciwko magicznym mocą, mutantom i innym fantastycznym stworom... ale wciąż jakoś mam wrażenie, że akurat tutaj nie było takiej potrzeby.

Drugą i trzecią część tej serii zakupiłam w tym roku, będąc w Anglii oczywiście, bo postanowiłam, że będzie to moja pierwsza dłuższa seria przeczytana w języku autora. Zaznaczę tu tylko nie skromnie, iż nie jest to moja pierwsza książka przeczytana po angielsku. Co to, to nie.


"Hunger" to książka skupiająca się wokół wszechobecnego głodu. Większość produktów już się przeterminowała, a to co dało się jeść zostało zjedzone. Nie ma już czekoladowych batonów, chipsów i mrożonej pizzy, a o miętówki dzieciaki zaczynają się bić. Sam Temple, który jest tu jednym z głównych bohaterów i został obwołany bohaterem po wydarzeniach pierwszej książki, wraz z przyjaciółmi stara się temu zaradzić. Nawołuje dzieciaki do pomocy przy zrywaniu sałaty i innych warzyw, które wciąż rosną na polach. Niestety nie otrzymuje większego odzewu... dzieci są jedynie dziećmi i nawet w kryzysowej sytuacji do pracy garną się niechętnie.

Druga część serii "Gone" trzyma poziom, lecz pod koniec zbyt mocno skupia się na magicznych zdolnościach bohaterów. Co mi się podoba w tej serii? Każdy bohater dostaje kopniaki od losu, nie ma ideałów. Dzieciaki popełniają błędy, upadają, a potem z trudem podnoszą się z ziemi.


Czy poleciłabym tę serię?


Tak, choć nie wszystkim. Osoby o słabych nerwach nie powinny jej ruszać, bo niektóre sceny w książkach są dość drastyczne. Michael Grant nie owija w bawełnę i pokazuje do czego człowiek głodny jest zdolny. Jednak myślę, że warto choć zapoznać się z konceptem tej powieści i docenić to co się ma. Nie jest to wybitna pozycja, ale całkiem niezła (choć może mi do szczęścia niewiele jest potrzeba). 


Czytaliście Granta? Spotkaliście się już z tym autorem? Jakie są Wasze odczucia?

sobota, 18 czerwca 2016

Czytam - Joe Abercrombie "Pół Świata"

Joe Abercrombie poznałam rok temu, kiedy szperając po empiku natknęłam się na dość nietypową okładkę książki "Pół Króla". Swoim zwyczajem zerknęłam na jej tylną część chcąc się dowiedzieć czegoś więcej o tej książce i zakochałam się. Musiałam ją mieć.


"Pół Króla" to opowieść o Yarvim, który nigdy nie zamierzał zostać królem, ale los chciał dla niego inaczej. Niestety dość szybko po koronacji, zostaje zdradzony i trafia do niewoli. Tam też znajduje swych wiernych przyjaciół i powraca, by zemścić się na swym wujku. Powieść ta była na tyle dobra, że gdy tylko wydano jej drugą część, bez namysłu złapałam ją w swoje łapki. 


Gdy tylko ją dostałam, byłam niezmiernie ciekawa dalszych przygód Yarviego... i tu miała spotkać mnie niespodzianka. "Pół Świata" to powieść osadzona w tym samym świecie i owszem Yarvi się tam pojawia. Jest kluczową postacią, która łączy obie powieści, ale to nie wokół niego skupia się fabuła "Pół Świata".

Na odwrocie książki przeczytamy:

Czasami matka wojna naznacza dziewczynę. 

Taka właśnie jest Zadra, która rozpaczliwie chce pomścić śmierć ojca. Celem jej życia jest walka.

Niekiedy wojownik sam staje się bronią. 

Dziewczyna zostaje uwikłana w intrygi Ojca Yarviego, przebiegłego ministra Gettlandu, który przemierza pół świata, aby pozyskać sojuszników w walce z Najwyższym Królem. I nie cofnie się przed niczym. Towarzyszy im Brand, młody wojownik, który nienawidzi zabijania.

A broń można wykorzystać tylko w jednym celu.

Czy Zadra już do końca życia będzie pionkiem w rękach potężnych graczy, czy zdoła odnaleźć własną ścieżkę?
Mamy więc historię Zadry, która to drzwiami i oknami próbuje wedrzeć się do świata mężczyzn. Kobieta wojowniczka nie jest mile widziana w świecie przedstawionym. Wciąż uważana za osobę, która powinna siedzieć w domu i rodzić dzieci. Ewentualnie zająć się pracą doradcy czy wypiekaniem chleba. Zadra zrywa z tym spojrzeniem i uparcie dąży do zmiany swej ścieżki. Niestety z wielkimi problemami. Na jej drodze pojawia się Yarvi i wyciąga do niej pomocną dłoń. Wiąże Zadrę ze sobą, nie dając jej zbyt wielkiego wyboru. Dziewczyna chcąc czy nie podąża za ministrem, choć nie zawsze zgadza się z jego metodami działania.

Uważasz, że prawda jest taka cenna? Mogę znaleźć tysiąc prawd pod opadłymi liśćmi. Każdy ma własną. Po prostu uznałeś, że łatwiej ci będzie przerzucić ciężar twojej prawdy na mnie, mam rację? Stokrotne dzięki. I bez tego mam dość roboty.

No dobrze, oficjalnie powiem że uwielbiam Yarviego, a jego cięte uwagi tylko wywoływały uśmiech na mej twarzy. Choć nie grał pierwszych skrzypiec w drugiej części powieści, to jednak jego obecność napędzała historię. Jego przekręty, mądrości i ta przebiegłość. Potrafił poświęcić naprawdę wiele, by osiągnąć swój cel. Mało tego, w pewnej chwili zaczęłam się nawet zastanawiać, czy on na pewno jest pozytywnym bohaterem w tej powieści, czy może jednak już bardziej podchodzi pod negatywnych.

- Nigdy nie zostanę wojownikiem Gettlandu - wyszeptała.
- Dopóki żyjesz, głównie od ciebie zależy, kim się staniesz (...). Zawsze jest jakiś sposób.

"Pół Świata" to nie tylko dobra zabawa. To również opowieść o nadziejach, które często zostawały skonfrontowane z rzeczywistością i rozpadały się na najmniejsze kawałeczki. To również opowieść o szansach, które rozdawane były raz za razem, a także niespodziewanych okazjach, które zdawały się prowadzić do świetlanej przyszłości. Dokładnie tak samo jak w prawdziwym życiu. Często to te niespodziewane wydarzenia zaprowadzą nas dalej niż te, które sobie zaplanowaliśmy.

Wydawnictwo Rebis cudownie wydało tę książkę. Jej okładka jest klimatyczna i cieszy oczy. Przynajmniej te moje. Czytało się również bardzo przyjemnie, a duże litery gwarantowały komfort dla często zmęczonych dniem paczadeł moich. Nie wiem jak Wy, kochani, ale ja nie znoszę książek pisanych zupełnie ciurkiem i na dodatek drobnym maczkiem.

W "Pół Świata" otrzymamy również smaczek dla fanów tej trylogii. Załączona została mapka, na której możemy śledzić przebieg podróży bohaterów. Mapka wydana została na grubszym papierze i można ją łatwo rozłożyć. Nie przeszkadza też podczas czytania. Żyć nie umierać.

Coś czuję, że Joe Abercrombie na dobre zagości w mojej biblioteczce. Już ostrzę sobie ząbki na ostatnią część trylogii "Morza Drzazg", a potem zamierzam przeczytać jego pierwszy cykl. Już zacieram łapki z uciechy!

Trzymajcie się kochani moi!
Niech Czerwiec Was pięknie opali!

piątek, 27 maja 2016

Czytam - Lucia Taboada "Ogarnij się i zacznij żyć"

"Ogarnij się i zacznij żyć. Porady dla nie całkiem doskonałych" to książka, którą zakupiłam podczas światowego dnia książek. Złapałam ją w łapki, bo potrzebowałam pozycji do skorzystania z promocji. Jako, że poradniki psychologiczne uwielbiam czytać, książka pani Tadoada wydała mi się doskonałym "dopychaczem" - nie ma to jak łakomstwo!





Na co zwracam uwagę podczas kupna takich poradników? Przede wszystkim na jego wnętrze. Jakoś nie przemawiają do mnie długie ciągłe teksty, od czasu do czasu przerwane podtytułami. Nie, poradnik musi mieć wiele schematów, trochę treści oraz zachęcające ilustracje. Ten na pierwszy rzut oka miał to wszystko - czterech zwariowanych trenerów i naszą bohaterkę (panią, którą możecie zaobserwować na okładce), mnóstwo obrazków, schematów, koloru. Super! Biorę! 


Cena tego poradnika to aż 34,90 zł. Troszkę za wysoko jak na to co znajduje się w środku, bo i owszem szata graficzna jest cudowna, tak treść pozostawia wiele do życzenia. Przynajmniej jak dla mnie. W każdy inny dzień przeszłabym obok tej pozycji obojętna, zniechęcona właśnie tą ceną niestety. Choćby nie wiem jak, kusiło mnie wnętrze, tak 34,90 zł za masę obrazków i niewiele tekstu? Nie. Stanowczo mówię nie.




W środku książeczki poznamy trzech trenerów i Diablicę. Ta ostatnia, będzie nas namawiać do złego. Mącić w naszych głowach i starać się przekonać do swoich racji. Co więcej to właśnie jej słuchamy najczęściej i to ona mnie do siebie najbardziej przekonała podczas lektury. Co więcej, pozycja ta podzielona jest na 6 rozdziałów, w których główną rolę grają te postaci, które możecie zaobserwować u góry. Podpowiadają nam jak polepszyć swoje życie, zerwać z pesymistycznym myśleniem i wreszcie zacząć ćwiczyć.

No i wszystko ładnie i pięknie, ale... jeśli chodzi o mnie to poradnik ten zawiódł mnie niesamowicie. Fakt, ma wiele obrazków, schematów. Jest niezwykle kolorowy, ale co z tego? Nie wyniosłam z niego kompletnie nic co przydałoby mi się w mym życiu. Nie zmotywował do działania. Pochłonęłam go na raz, bo nie wymagał wiele wysiłku. Czytał się szybko, lekko i przyjemnie. Tyle, że za wiele w głowie nie pozostawił. Niestety. 




Powiedziałabym raczej, że to poradnik dla leniwych. Ma niewiele tekstu i treści, a każdy - nawet największy leniwiec - da radę przez niego przebrnąć bez większych kłopotów.

Mnie pani Lucia Taboada nie kupiła, a jak jest z Wami? Mieliście w łapkach tę książeczkę? Jakie są wasze odczucia?

Trzymajcie się Dziubaki!

poniedziałek, 25 kwietnia 2016

Czytam - Kazuo Ishiguro "Nie opuszczaj mnie"

Kilka tygodni temu, kiedy to jak zwykle szukałam czegoś nowego do oglądania w moich ulubionych Japońskich serialach, natknęłam się na 10-odcinkowy dramat o dźwięcznym tytule "Never let me go". Dopiero, gdy go obejrzałam (bez dwóch ostatnich odcinków, bo te niestety nie zostały jeszcze przetłumaczone na angielski, a moja znajomość japońskiego nie pozwala mi jeszcze na rozumienie tak ambitnych tytułów) odkryłam, że został on nakręcony na podstawie książki Kazuo Ishiguro o tym samym tytule. Mało tego, jest nawet Hollywoodzka ekranizacja tej powieści (za którą zabiorę się z pewnością).


Nie mniej jednak, będąc pod wielkim wrażeniem tego tytułu, poruszyłam niebo i ziemię (Empik.com przyszedł mi z pomocą) i dostałam tę cudowną perełkę w swoje łapki. Z wypiekami na twarzy rozpoczęłam czytanie i choć z moim czasem ostatnio dość krucho, to książkę połknęłam niemalże w całości.

"Nie opuszczaj mnie", bo tak brzmi polski tytuł tej powieści, to poruszająca antyutopia o miłości i dorastaniu (jak twierdzą wydawcy książki). To opowieść o tym co nieuchronne. Poznamy w niej losy trójki bohaterów, z którymi będziemy mogli się wzruszać, śmiać i płakać przez całą podróż poprzez tę pozycję.

Kathy, Ruth i Tommy uczą się w elitarnej szkole z internatem - idyllicznym miejscu w sercu angielskiej prowincji. Nauczyciele kładą tu szczególny nacisk na twórczość artystyczną i wszelkiego rodzaju kreatywność. Tym co odróżnia tę szkołę od innych jest fakt, że żaden z uczniów nie wyjeżdża na ferie do rodziny. Życie w Hailsham toczy się pozornie normalnym typem: nawiązują się młodzieńcze przyjaźnie, pierwsze miłości i kontakty seksualne, dochodzi do konfliktów między uczniami a nauczycielami. Stopniowo w wyniku przypadkowych napomknięć i aluzji, odsłania się ponura, zarazem mroczna tajemnica...Czy miłość, która połączy Kathy i Tommy'ego wystarczy, by odmienić los, który od początku był im pisany?
Powieść ta podzielona jest na trzy części. Pierwsza opisuje życie jeszcze dzieci, powoli wchodzących w dorosłych. Ich zmagania i rozterki. Druga opowiada o okresie, kiedy nasi bohaterowie opuszczają wreszcie szkołę, by zamieszkać razem i rozpocząć swe dorosłe życie. Natomiast ostatnia to już okres ponury, w którym to bohaterowie zdają sobie sprawę z tego co nieuniknione.

Ishiguro, w swej powieści, dotyka kwestii kontrowersyjnych. Opowiada o klonach, których przeznaczeniem jest umrzeć. Bez przyszłości, nadziei na lepsze jutro, bez odpowiedniej edukacji. Klonów, które są zaskakująco ludzkie. Żyją, czują, płaczą i śmieją się razem z nami. Mają nawet swoje własne marzenia, ale wiedzą że wielki świat nie jest dla nich odpowiedni.

"Nie opuszczaj mnie" wiele razy sprawiła, że krew zagotowała mi się w żyłach. Okrucieństwo tych normalnych ludzi niezwykle mnie dotknęło. Do tej pory nawet się nad tym nie zastanawiałam. Klonowanie zawsze uznawałam za science-fiction, ale wiem przecież że postępy w tym kierunku dość szybko się rozwijają. Już klonowane są zwierzęta, a to tylko kwestia czasu, by rozpocząć prace nad klonowaniem ludzi. Naiwność postaci również mnie denerwowała, a mimo to łezka nie raz kręciła mi się w oku. Potrafiłam się do nich upodobnić, utożsamić. Zastanawiałam się wraz z nimi, co ja zrobiłabym na ich miejscu. Jak bym postąpiła? Jakiego wyboru dokonała?

Pozycja ta nie należy do lekkich rodzajów, ale warto. Otwiera oczy na wiele problemów i zmusza do zastanowienia się nad etycznością klonowania. Kazuo Ishiguro nie przebiera w słowach, często dobitnie uświadamiając tę całą niesprawiedliwość świata. Za to polubiłam tego autora i chętnie wypróbuję inne powieści tego autora. 

Lubicie takie książki? Pozycje, które zmuszają nas do wysiłku umysłowego? Jak często czytacie? 

Trzymajcie się cieplutko. Niech Wiosna będzie z Wami!

niedziela, 17 kwietnia 2016

Wyzwanie czytelnicze 2016 - i ja dołączam!

W zeszłym roku złapałam zbyt wiele srok za ogon i z moich wielkich planów wiele nie zostało. Niemal wszystkie zostały odsunięte gdzieś na bok. Wyzwania, obietnice, marzenia - gdzieś zniknęły, przykryte grubą warstwą kurzowego lenistwa. 

Pamiętam, że wzięłam udział w wielu wyzwaniach, ale tylko nieliczne z nich udało mi się dokończyć. Nie schudłam planowanych 20 kg (ba... na dodatek nabrałam tylko wagi), nie odzwyczaiłam się od słodkiego i nie jem super zdrowo. Nie udało mi się również przeczytać tyle ile mam wzrostu (skończyłam na 30cm, a gdzież to do 169cm...) i co najważniejsze nie pisałam regularnie tutaj. 

W tym roku postanowiłam więc wrócić i zbierałam się na ten powrót całe 4 miesiące. Chciałabym zmierzyć się sama z sobą raz jeszcze i zacznę dość kameralnie. Od wyzwania czytelniczego na 2016 rok. Nie będzie to 169 cm, a jedynie 25 pozycji (obowiązkowych) do przeczytania. Myślę, że to wystarczająca ilość dla takiego leniwca jakim jestem (a jednocześnie pragnę tu zaznaczyć, że kocham czytać!  Muszę tu tylko nadmienić, że nastąpi mała modyfikacja związana z faktem, że nie pamiętam inicjałów mojego nauczyciela angielskiego i sama jestem takim nauczycielem aktualnie.... Pozycja 19 została udoskonalona dla kaprysu własnego.

  1. Pisana z punktu widzenia dziecka 
  2. Autor ma takie same inicjały jak ja
  3. Wydana w roku moich 10-tych urodzin
  4. Więcej niż 300 stron - Joe Abercrombie "Pół Świata"
  5. Ma więcej niż 5 części - Michael Grant "Hunger" (Gone series)
  6. Polski autor
  7. Wydana w 2016 roku
  8. Na jej podstawie powstał film
  9. Ma dwóch autorów
  10. Książka ulubionego autora, której do tej pory nie przeczytałam 
  11. Napisana przez kogoś przed 20-tką
  12. Z gatunku, za którym nie przepadam
  13. Książka, do której lubię wracać
  14. Polecona przez kogoś 
  15. Ma zaskakujące zakończenie
  16. Oparta na prawdziwej historii
  17. Zekranizowana w 2015 roku
  18. Wydana oryginalnie w innym języku niż polski i angielski
  19. Główny bohater ma takie same inicjały jak moja najlepsza przyjaciółka
  20. Bez wątku miłosnego
  21. Główny bohater ma rude włosy
  22. Bez szczęśliwego zakończenia - Kazuo Ishiguro "Nie opuszczaj mnie"
  23. Wybrana ze względu na okładkę - Lucia Taboada "Ogarnij się i zacznij żyć"
  24. Przeczytana w dzieciństwie
  25. Ma minimum 100 lat
NA DOKŁADKĘ (DLA CHĘTNYCH):

  1. Lektura szkolna
  2. Akcja dzieje się poza Europą i Ameryką Północną
  3. Więcej niż 800 stron
  4. Biografia
  5. Z wątkiem świątecznym
  6. Debiutancka książka mojego ulubionego autora
  7. Po angielsku (w oryginale) - Michael Grant, "Lies"
  8. Książka ulubionego autora mojego przyjaciela
  9. Zaczęłam, ale nie skończyłam
  10. Książka, którą znajdę w księgarni/bibliotece/antykwariacie
  11. Książka autora, o którym nigdy nie słyszałam
  12. Z liczbą w tytule 
DLA CHĘTNYCH, BĄDŹ NA WYMIANĘ INNEGO PUNKTU:

  1. Bawi do łez
  2. Książka, którą znajdziesz u babci
  3. Imię w tytule
  4. Horror
  5. Książka z czarnej serii 
  6. Książka o platonicznej miłości
  7. Z wątkiem uzależnień
  8. Nazwa miasta w tytule
  9. Mrozi krew w żyłach
  10. Tytuł ma tyle samo sylab co Twoje imię
  11. Ma więcej niż 7 bohaterów  

Lista z czasem (mam nadzieję) będzie uzupełniana o linki i tytuły książek z jakimi w tym roku się zmierzyłam. Chciałabym tu jeszcze życzyć wszystkim zagorzałym czytelnikom powodzenia. Czytajmy, bo warto.