Szablon stworzony przez Arianę dla Wioski Szablonów | Technologia Blogger | X X X

poniedziałek, 31 października 2016

Co z tym Halloween?

Dziś 31 października. Dzień jak co dzień, tyle że nie dla Anglików. Oni szum nie obchodzą Halloween. Cieszą się tym  dniem przebierając w najróżniejsze kostiumy. Strasząc dla zabawy oraz chodząc od domu do domu po słodkie przekąski. Dla starszych organizowane są imprezy tematyczne, bo przecież każda okazja do zabawy to dobra okazja. 

https://s-media-cache-ak0.pinimg.com/564x/7d/bd/9d/7dbd9d3e0e3f548de97ecfbef72fa5b5.jpg

W związku z Halloween zrobiłam parę lekcji tematycznych moim grupom w szkole językowej i to tu zostałam zaskoczona przez wypowiedź jednej słuchaczki. Dziewczyna jest w drugiej klasie liceum ogólnokształcącego i to ona zwróciła mi uwagę na to, że w szkołach Halloween zostało zakazane. Zamrugałam oczyma z niedowierzaniem, ale jednak... to prawda.

Co z tym Halloween?


W szkołach mojego regionu Halloween nie obchodzono. Zamiast tego pojawiły się liczne imprezy pod znakiem dyni czy Hollyween (podczas którego dzieciaki miały okazję przebrać się za swojego ulubionego świętego). Zdziwiona byłam? Oj i to ogromnie. Zwłaszcza dlatego, że nie rozumiem tego zabiegu. 

Czemu miał on zapobiec? Wiedzy? Zabawie? Był sprzeczny z polską kulturą? Miał trzymać pod kloszem nieświadome dzieciątka?

Naprawdę nie rozumiem tego zakazu, zwłaszcza że pamiętam imprezę Halloweenową, którą obchodziłam w liceum. Nawet katecheta miał swój wkład w nią. Nie było problemu. Bawiliśmy się na Halloween, a potem poszliśmy zapalić lampki na grobach dnia następnego. Szanowaliśmy naszą polską tradycję i jednocześnie poznawaliśmy coś nowego. 

Mało tego, Halloween nigdy nie było obowiązkowe. Przychodzili jedynie chętni, a Ci którzy uznali tę imprezę jako nie zgodną w związku ze swoją wiarą. Każdy miał to co lubił i problemu nie było... a teraz? Ten zakaz w niedalekiej przyszłości przyniesie odwrotne skutki do tych pożądanych. 

Każdy przecież wie, że zakazany owoc smakuje najlepiej, co nie?

Źródło: 1

niedziela, 30 października 2016

Ekspresowy październik!

Stało się. To już u mnie niemal rutyna. Znikam sobie na dwa do trzech tygodni, podczas których ładuję akumulatory, by powrócić ze zdwojoną mocą... tak... chciałabym żeby to była prawda. Tym razem jednak zmogło mnie choróbsko. Rozłożyło na łopatki i przykuło do łóżka. 
Dwa tygodnie. Tyle zajęło mi wyjścia z przeziębienia, choć wciąż jestem nieco podminowana. Nawet moi najbliżsi zauważyli, że coś jest nie tak. Nie tryskam tą samą energią co wcześniej. Jestem słabszą wersją siebie... ale nic to! Wracam już, bo inaczej nigdy tego nie zrobię.

Chciałam tu podziękować wszystkim dziewczynom, z którymi wymieniłam się książeczkami w ramach akcji Przeczytaj i podaj dalej 2. Zyskałam 10 nowych pozycji, które czekają na swoją kolej do przeczytania, a ja nie wiem w co najpierw wsadzić swoje łapki. Taka już jestem. Najpierw zbieram, a potem zastanawiam się co czytać. Dziękuję kochane! Dzięki Wam mam co czytać na długie miesiące, a i me książeczki znalazły swój nowy dom!


Ponad to wreszcie zaczynam wgrywać się w nowy tryb życia. Już bez studiów, ale z pracą. Pięć dni w tygodniu, ale niestety nie od 8 do 16 (choć może to i lepiej, w końcu rannym ptaszkiem nie jestem). Marudziłam do tej pory, że z pracą krucho, a tu nagle trochę mi się tego nazbierało. Cieszę się, że się udało. Jestem zadowolona, ale nie do przesady. W końcu każdy marzy o stabilizacji... jako takiej.

Do tego wszystkiego mój Japoński. Powoli prę do przodu i umiem coraz więcej, ale i Grudzień zbliża się wielkimi krokami. Czas poważnie się za to zabrać. Wszystko idzie ku lepszemu i oby tak dalej!

Co tam u Was kochani? Trzymacie się? Nie dajecie się Jesieni zdołować?

niedziela, 9 października 2016

Dorosłam, a skarpetki pozostały!

Zeszła niedziela była dniem odświeżania garderoby. Wraz z siostrą wyrzuciłyśmy wszystko z szaf i zabrałyśmy się za przeglądanie ciuchów. Sporo z nich trafiło do dużych worków na śmieci i zostało wyniesione dla potrzebujących (bo ubrania te nie były zniszczone, tylko za małe lub takie, których nosić już nie będziemy).


Teraz jest przewiew w szafach i miejsce na coś nowego... ale ja nie o sprzątaniu z Wami rozmawiać chciałam, tylko o tym co powiedziała moja siostra przeglądając swoje skarpetki:

Wiesz, teraz kiedy dorosłam chcę nosić stonowane kolory skarpetek. 
Te kolorowe są zbyt dziecinne...

Mówiąc to pozbyła się trzech par pod rząd, które były zbyt kolorowe (różowe i pomarańczowe, w paseczki), a mnie coś sieknęło. Spojrzałam na swą półeczkę ze skarpetkami, by zobaczyć tam tęczę kolorową. Poczułam nieco piekące policzki i zaczęłam się zastanawiać, czy ze mną jest coś nie tak? 

No bo przecież już dawno dorosłam, a wciąż uwielbiam ten kolorowy element mej garderoby. Im bardziej szalona skarpetka, tym bardziej jestem kupiona. I tak na swym kącie mam już kotki, fioletowe stópki, kłujący w oczy róż i białe misie, ale mogłabym wymieniać tak bez końca!


Styl mojego ubioru zmienia się wraz ze mną, to prawda. Był czas, kiedy nosiłam się zupełnie na czarno a glany i sportowe obuwie zdominowały mą szafę (do dziś mi zostało). Był też czas, kiedy na czarny nie mogłam już patrzeć. To wówczas mą szafę rozświetliły kolorki, a teraz jest czas koszul (choć to dość trudne z mą tuszą) i nieco bardziej eleganckich ubrań (wciąż jednak utrzymanych w nieco sportowej odsłonie). 

Styl mi się zmienia, ale skarpetki pozostają.

Bo te skarpetki są mym osobistym symbolem dziecka wciąż się we mnie znajdującego. Ono tam jest. Siedzi i dobrze się bawi. Skarpetek nigdy nie wymienię! Będą tak szalone jak ta część mnie samej!

czwartek, 6 października 2016

Kapryśna wyobraźnia

Patrzę na migający kursor w Wordzie i od czasu do czasu zerkam na zegar, by nie stracić poczucia czasu. Założyłam sobie, że napiszę trochę swej książki, bo wreszcie mam chwilę czasu i mogłabym ją sobie odświeżyć. Poczytałam to co było wcześniej, nieco się załamując i obiecując solennie poprawę (i poprawki, które naniosę po zakończeniu całej), a teraz wpatruję się w ten przeklęty kursor i... nic.


PUSTKA W GŁOWIE


Mija godzina za godziną, a ja nic nie potrafię wymyślić. Po głowie nawet kołatają mi się myśli, że straciłam do niej serce, bo przecież tyle już lat się pisze. Zaczynałam w liceum, a do dziś nie skończyłam. Jej ostatnie cztery rozdziały skończyłam pisać jakieś 3 lata temu, a potem zatrzymałam się w martwym punkcie. Czyżbym naprawdę straciła do niej serce? Może powinnam odpuścić i skupić się na nowym projekcie? 

Ja wiem, że wyobraźnia bywa kapryśna, ale żeby aż tak mnie nie znosiła? Czym jej zawiniłam, że mi się tak odpłaca? Och, jakże chciałabym cofnąć się te kilka lat i tańczyć w jej objęciach. Ot tak. 

WYOBRAŹNIA W ROZKWICIE


Wszystko było wtedy takie proste. Malowałam obrazy na kartce słowami (bo nigdy nie byłam dobrym plastykiem - za co w szkole cierpiałam... dostać piątkę z plastyki graniczyło z cudem). Zanurzałam się w tropikalne lasy, tańczyłam w deszczu wraz z dzikimi zwierzętami i wyobrażałam sobie samą siebie jako bohaterkę ratującą świat przed zagładą. Byłam beztroska i czerpałam z tego garściami. Pochłaniałam tonę książek, w każdą zanurzając się w całości, a potem bazgrałam opowiadania w zeszytach (później przenosząc je na komputer i zmieniając kompletnie). 


KAPRYŚNA WYOBRAŹNIA - CENA DOROSŁOŚCI?


To były dopiero czasy! Wszystko się jakoś lepiej pisało. Kwadrans wystarczył, by zapisać jedną trzecią strony, a teraz? Teraz jeśli przez cały dzień napiszę stronę będzie dobrze. Ba! Ja jestem wówczas skora, by skakać z radości i oznajmić wszem i wobec, że wyobraźnia do mnie wróciła.

Niech myślą, że oszalała! Droga wolna! Ja wiem swoje i tyle! 

Mam jednak nieodparte wrażenie, że ma wyobraźnia zaginęła gdzieś, kiedy tylko stuknęła mi magiczna 18-nastka. Gdzieś wtedy zgubiłam ją i wciąż nie mogę odnaleźć. Szkoda, wielka szkoda... bo pragnę tego od dawna!

To wtedy coś się skończyło. Ta beztroska gdzieś zaginęła, bo przecież świat dorosłych wcale nie jest taki kolorowy. Mieni się kolorami szarości, od czasu do czasu dopuszczając do siebie myśl o jakiejś jaśniejszej barwie. Tak jakby dorosłość wypompowywała ze mnie wyobraźnię! Też tak macie?


Jak to jest z tą Waszą wyobraźnią? Wciąż Wam sprzyja, czy też ma swoje humory? Co robicie, kiedy nie potraficie ruszyć z miejsca, a tekst czeka? Czas ucieka, kursor miga? Nie frustruje Was to?

wtorek, 4 października 2016

Mój październik z uśmiechem!

Październik już jest z nami, a ja nie mogę przestać się uśmiechać. Mimo wyraźnej zmiany pogody i nadciągających deszczy (które zresztą już się pojawiły), ja mam coraz lepszy humor. Nawet sobie podśpiewuję mijając szarych ludzi na spacerze.




Bo październik to mój miesiąc. Tu są moje urodziny, tu kolorowe liście wirują na wietrze swobodnie opadając na ziemię i to tu mogę zacząć bezkarnie zachowywać się jak dziecko. Kopię szeleszczące liście ciesząc się ich odgłosem i choć ludzie patrzą na mnie zazdrośnie (pewnie też mają na to ochotę ale brak im odwagi) to ja dalej kontynuuje swoje kopanie.

Październik to również miesiąc z książką, filmem i bezkarną gorącą czekoladą. No bo co? Pójdzie w boczki? Odłoży się? Mnie już nic nie pomoże, a po co wszystkiego sobie odmawiać. Nigdy nie zyskam talii osy to choć czekoladę bezkarnie sobie pożłopię. A co! Kto mi zabroni, no kto?

Wreszcie październik to miesiąc zmian. Zmienia się świat i zmienia się moje życie. To w nim praca zaczyna nabierać tępa, a Japoński (mam nadzieję) również przybierze na sile. Do tego jakieś tłumaczenia no i blog (bo o nim też nie można zapominać). Pełne ręce roboty, a tak mało czasu. Znów zacznę ćwiczyć swą organizację czasu. Zobaczymy jak w tym miesiącu mi pójdzie.

Cieszę się więc na ten październik i nie obawiam się go nic a nic. Mam cichą nadzieję, że będzie on jednym z mych najlepszych miesięcy. O tak! Taki jest plan, a ja tylko czekam na to, aż go wykonam. A co! Bo przecież to ja nadaję kształt memu miesiącowi, co nie?

Jaki będzie twój październik? O smaku kasztana i czekolady? Czy też smutny i bezbarwny? A może po prostu nijaki?

sobota, 1 października 2016

Przeczytaj i podaj dalej dwa!


Przeczytaj i podaj dalej to już druga edycja wspaniałej inicjatywy, która rozwija czytelnictwo i poszerza horyzonty. No bo powiedzcie mi szczerze co jest lepszego poza oddaniem zalegających na półkach książek i przygarnięcie pod swoje skrzydła perełki. Nic człowiek na tym nie traci, a ile zyskuje. Jej organizatorki Magda z bloga SAVE THE MAGIC MOMENTS oraz Dagmara z bloga SOCJOPATKA już od kilku tygodni przepełniały energią i zachęcały do udziały... a ja pozwoliłam im się skusić. Nie spóźniłam się i udało się!

Zaczynajmy, bo przecież nie chcemy tracić ani momentu! Akcja kończy się dokładnie 7 października!



Lucia Taboada, "Ogarnij się i zacznij żyć", stan: bardzo dobry. Humorystyczny poradnik dla nie całkiem doskonałych. znalazła nowy dom
Chin-Ning Chu, "Sztuka wojny dla kobiet", stan: bardzo dobry. Bądź kobietą i po kobiecemu sięgaj szczytów w życiu osobistym i zawodowym. Podpowiada kobietom jak przeżyć w męskim świecie.
Beata Pawlikowska, "W dżungli niepewności", stan: bardzo dobry. To zbiór maili jaki autorka wymieniła z jedną ze swych czytelniczek. Dotykają spraw prywatnych, nieco kontrowersyjnych i pomagają uporać się z problemem. znalazła nowy dom


Lesley Downer, "Córka Samuraja", stan: bardzo dobry. Opowieść o dziewczynie z dobrego rodu, która ma przed sobą trudny wybór, a czytelnik ma okazję zanurzyć się w świecie XIX-wiecznej Japonii.  znalazła nowy dom
Aly Cha, "Zanim przekwitną wiśnie", stan: bardzo dobry. Historia pięciu pokoleń kobiet związanych ze sobą jedynie przeznaczeniem. Walczą z nim starając się uzyskać swe upragnione szczęście. znalazła nowy dom
Rebecca Otowa, "W Japonii czyli w domu", stan: bardzo dobry. Autorka tej książki opowiada o swych zmaganiach z kulturą tego kraju. Wyszła za mąż i musiała pozostawić to co było jej znane daleko za swymi plecami. znalazła nowy dom


Federico Moccia, "Trzy metry nad niebem", stan: bardzo dobry. To książka, na którą skusiłam się pod wpływem impulsu. Czytając recenzje na innej stronie. Zachwycano się tam twórczością tego pana. Mnie nie zachwycił, ale może z Tobą będzie inaczej. znalazła nowy dom
Agnieszka Wojdowicz, "Strażnicy Nirgali", stan: bardzo dobry. Opowieść o dziewczynie, która dopiero co odkrywa tajemnice swojej rodziny. Musi dość szybko dorosnąć i wziąć sprawy w swoje ręce. Poznaje nowy świat i przeżywa swe pierwsze miłosne rozterki. To wszystko okraszone odrobiną magii. znalazła nowy dom
Trudi Canavan, "Złodziejska Magia", stan: bardzo dobry. Zapomnij wszystko co wiesz o istocie magii. Trudi to jedna z mych ulubionych pisarek fantasy. znalazła nowy dom


Znajdzie się też gratka dla chcących spróbować swych sił z powieściami w oryginalnym języku!



John Green, "Paper Towns", stan: bardzo dobry, język angielski. Ten autor nie przestanie mnie zadziwiać. Wzrusza niebanalną powieścią o zwykłych ludziach oraz ich całkiem zwyczajnym życiu w tym okrutnym świecie. znalazła nowy dom
 George R. R. Martin, "The Armagedon Rag", stan: bardzo dobry, język angielski. Natomiast tego autora znają niemal wszyscy. Jego "Gry o tron" nie sposób przeoczyć. To jego kolejna powieść, choć już nie taka dobraznalazła nowy dom

To jak? Masz ochotę na wymianę?