Szablon stworzony przez Arianę dla Wioski Szablonów | Technologia Blogger | X X X
Pokazywanie postów oznaczonych etykietą Polska. Pokaż wszystkie posty
Pokazywanie postów oznaczonych etykietą Polska. Pokaż wszystkie posty

piątek, 25 listopada 2016

Black Friday - komercyjna ściema

Black Friday to popularne wydarzenie zakupowe. Tego dnia niemal każdego opanowuje gorączka zakupowa. Przeceny są niewyobrażalne. Wszystko obniżone o połowę, albo i jeszcze lepiej! Można wydać majątek, ale ile zyskać! Żyć nie umierać...

... tylko nie w Polsce, a przynajmniej nie w Toruniu.


Na ten dzień czekało wielu, ale i wielu się sromotnie zawiodło. Masa ludzi przewijająca się przez sklepy i niewielkie promocje, a jeśli już znajdziemy coś z konkretną przeceną to jest to zupełnie niepotrzebny nam badziew, który nawet wstyd byłoby sprezentować najbliższym.


Zazdrość ściska, kiedy patrzymy na te wielkie wyprzedaże w Ameryce, w której to faktycznie można nawet trafić na wspaniałe okazje. Zazdrość, żal i rozczarowanie, bo przecież tyle się trąbiło w radio o tym zakupowym szaleństwie. Tyle się opowiadało, tak zapraszało...

... a nie było po co! 


Żal mi tych wszystkich ludzi, którzy się na to nabrali. Komercja, komercja i jeszcze raz komercja. Inaczej tego nazwać nie potrafię. Nic nowego, powiecie, ale do cholery jasnej! Mamy XXI wiek! Gdzie się podziało poszanowanie człowieka? Jego cennego czasu i portfela?

Black Friday obiecywał wiele, jednakże przyniósł jedynie niesmak... 


...i opróżnione portfele, bo kto już się wybrał na zakupy to pewnie i tak coś ze sobą przyniósł. Ja podziękuję takiej rozdmuchanej bańce mydlanej. Nie potrzeba nam takiej, bo jeśli już coś robić to z polotem, a nie na pół gwizdka. 

Źródło: 1

poniedziałek, 31 października 2016

Co z tym Halloween?

Dziś 31 października. Dzień jak co dzień, tyle że nie dla Anglików. Oni szum nie obchodzą Halloween. Cieszą się tym  dniem przebierając w najróżniejsze kostiumy. Strasząc dla zabawy oraz chodząc od domu do domu po słodkie przekąski. Dla starszych organizowane są imprezy tematyczne, bo przecież każda okazja do zabawy to dobra okazja. 

https://s-media-cache-ak0.pinimg.com/564x/7d/bd/9d/7dbd9d3e0e3f548de97ecfbef72fa5b5.jpg

W związku z Halloween zrobiłam parę lekcji tematycznych moim grupom w szkole językowej i to tu zostałam zaskoczona przez wypowiedź jednej słuchaczki. Dziewczyna jest w drugiej klasie liceum ogólnokształcącego i to ona zwróciła mi uwagę na to, że w szkołach Halloween zostało zakazane. Zamrugałam oczyma z niedowierzaniem, ale jednak... to prawda.

Co z tym Halloween?


W szkołach mojego regionu Halloween nie obchodzono. Zamiast tego pojawiły się liczne imprezy pod znakiem dyni czy Hollyween (podczas którego dzieciaki miały okazję przebrać się za swojego ulubionego świętego). Zdziwiona byłam? Oj i to ogromnie. Zwłaszcza dlatego, że nie rozumiem tego zabiegu. 

Czemu miał on zapobiec? Wiedzy? Zabawie? Był sprzeczny z polską kulturą? Miał trzymać pod kloszem nieświadome dzieciątka?

Naprawdę nie rozumiem tego zakazu, zwłaszcza że pamiętam imprezę Halloweenową, którą obchodziłam w liceum. Nawet katecheta miał swój wkład w nią. Nie było problemu. Bawiliśmy się na Halloween, a potem poszliśmy zapalić lampki na grobach dnia następnego. Szanowaliśmy naszą polską tradycję i jednocześnie poznawaliśmy coś nowego. 

Mało tego, Halloween nigdy nie było obowiązkowe. Przychodzili jedynie chętni, a Ci którzy uznali tę imprezę jako nie zgodną w związku ze swoją wiarą. Każdy miał to co lubił i problemu nie było... a teraz? Ten zakaz w niedalekiej przyszłości przyniesie odwrotne skutki do tych pożądanych. 

Każdy przecież wie, że zakazany owoc smakuje najlepiej, co nie?

Źródło: 1

środa, 31 sierpnia 2016

Toruń porusza - SKYWAY

To już ósmy rok od kiedy w Toruniu zaczęło się coś dziać. Przepiękne miasto teraz kusi również nocą. Festiwal światła Skyway przyciąga coraz to większą rzeszę fanów, by rok w rok zachwycić czymś nowym. Młodzi artyści przechodzą samych siebie tworząc przeróżne instalacje, starając się z roku na rok pokazać coś więcej, lepiej i na większą skalę.


Dwa lata temu mieliśmy okazję obserwować salę balową na ulicy Szerokiej w samym centrum miasta. Od tamtej pory nikt nie wierzył, że Skyway może jeszcze raz zachwycić, a jednak... w tym roku postawiono na tak zwane air show. Pokazy odbyły się dwa razy - w piątek i sobotę - w godzinach wieczornych. Piloci prezentowali przeróżne figury, których nazw nie udało mi się spamiętać (poza beczką oczywiście), zachwycając rzeszę zebranych na Bulwarach fanów. 


Moimi ulubieńcami zostali Brytyjczycy, którzy nie potrafili opuścić Torunian. Wzbijali się w przestworza trzy razy, by za każdym razem pokazać coś nowego. Wracali raz za razem, zaskakując tym samym organizatorów (którzy jednak w niedzielę już wszystko mieli rozpracowane i dopięte na ostatni guzik).  


W ramach przerwy pomiędzy poszczególnymi występami, zebrani mieli okazję oglądać niesamowity pokaz laserów, które to pokrywały ich całkowicie. Stojąc w samym środku miało się wrażenie jakby było się przez nie skanowane. Niesamowite uczucie. Skręcało nieco żołądek, a wszystko to okraszone muzyką. 


Skyway nie trwał jednak jedynie dwa dni. Impreza ta rozciągnięta została na cały tydzień, podczas którego jej uczestnicy mieli okazję podziwiać wiele niesamowitych ruchomych obrazów na dobrze znanych torunianom budynkach, a także inne pokazy świetlne.


Był to też festiwal ulicznych artystów, którzy bezkarnie mogli rozstawiać się na ulicach starówki wywijając kozły, śpiewając, czy tańcząc z ogniem. Skyway to również miasto żyjące nocą. Przez ulice starego miasta falami przewijały się tłumy, a wszelkie cukiernie i restauracje zbierały wówczas kokosy. Godziny ich otwarcia zostały wydłużone i nie tylko w McDonaldzie można było zjeść coś ciepłego. Lenkiewicz też dał radę, a kolosalne kolejki do niego mogły się w końcu cieszyć słynnymi już Toruńskimi lodami.

Skyway to festiwal, który i mnie cieszy, bo pozwala mojemu miastu na rozwój. Wielu z tych ludzi, którzy przyjechali odwiedzić Toruń, powróci. Słyszałam również komentarze nieznanych mi ludzi iż "Toruń to moje ulubione miasto".

Toruń porusza i daje radę, a jak to jest z Waszymi miejscami? 
Które miasto Polski jest Waszym ulubionym?

Zdjęcia - fot. Aleksandra

niedziela, 12 czerwca 2016

"Kurwa" na dobre zagościła w mym słowniku!


Znalezione na kwejk.pl

Zostałam nauczona, by nie przeklinać. Długo się tego trzymałam i słowo "kurwa" rzucane na prawo i lewo strasznie raziło me uszy. Nie rozumiałam dlaczego ludzie z takim zapałem go używają. Nie umiałam wyobrazić sobie go w swoich własnych ustach. Zapewniałam samą siebie, że nigdy ale to przenigdy nie stanie się ono częścią mego słownika.

Na próżno. Życie szybko zweryfikowało me poglądy i choć "kurwa" wciąż mnie razi, gdy występuje jako przerywnik między jednym a drugim słowem, to dziś sama go używam. Nie ma się czym chwalić, oj to na pewno. Doskonale zdaję sobie sprawę z tego, że nie jest to zachowanie, które powinno być tolerowane. 

Niestety studia zmieniają ludzi. Jestem na wylocie (nareszcie!). Po ośmiu latach zmagań wreszcie z czystym sumieniem mogę powiedzieć, że 27 czerwca zamknę ten okres swojego życia. Zamierzam zostać szczęśliwą posiadaczką magistra i rozpocząć to prawdziwe, dorosłe już życie. O tak! Praca magisterska nareszcie zaakceptowana i złożona. 

Jednakże ile razy "kurwa" wystąpiło w mym słowniku przez te 8 lat? Nie zliczę. Nawet nie będę próbowała, bo pewnie tylko popadłabym w depresję. Tak, używam go. Czasem aż za często i zupełnie niepotrzebnie. Najczęściej jednak "kurwa" pojawia się u mnie, gdy jestem niezwykle wzburzona (by nie powiedzieć wkurwiona), czy zestresowana. Wtedy nie kontroluje samej siebie, a to wyrażenie pomaga mi na odrobinę rozładowania napięcia. Sama się zapominam i nie wychwytuję go wówczas lub złapię się na tym odrobinę za późno. 

Co jednak oznacza to słowo?

Z pomocą przychodzi mi słownik internetowy PWN: 

kurwa
1. wulg. «prostytutka; też: kobieta prowadząca rozwiązły tryb życia»
2. wulg. «przekleństwo»
3. wulg. «o kobiecie»
4. wulg. «o kimś, kto dla osiągnięcia korzyści postępuje w sposób moralnie naganny»

 "Kurwa" to nic innego jak przekleństwo stosowane przez nas, Polaków, zbyt często. Jak i określenie na rozwiązłą kobietę. Co ciekawe na męską prostytutkę określenia wulgarnego znaleźć nie potrafiłam, a szkoda (choć może to i lepiej, im mniej wulgaryzmów tym lepiej, a jak wiadomo my - Polacy - kreatywnym narodem jesteśmy i na pewno znajdziemy i na to określenie prędzej czy później). 

Zatrzymajmy się jednak przy drugim wyjaśnieniu tego słowa na chwilę dłużej i zastanówmy się kiedy jej używamy. Zaprezentuję tu kilka przykładów z życia wziętych:

Stojąc w korku samochodowym lub jadąc za tak zwanym "zawalidrogą".  

"Kurwa" ciśnie się na usta i podparta zostaje różnymi innymi przekleństwami ("Noż kurwa, ja pierdolę"). Samochód ukazuje nasza prawdziwą naturę. Jesteśmy niecierpliwi i często już spóźnieni. Wszystko nam przeszkadza. No bo jak to tak? Ja tu sobie płynnie jadę, wpadam w odpowiedni rytm, a tu nagle taka przeszkoda! No szlag by to!

Ucząc się do egzaminu czy innego testu.

Zazwyczaj uczyć zaczynałam się na kilka dni przed egzaminem. Zdarzało się jednak, że przytłoczona tym wszystkim odpuszczałam naukę aż do samego końca, a wówczas z czasem, który skurczył się do minimum patrzyłam na notatki i starałam się ogarnąć cały semestr w jedną noc. Kto tego nie doświadczył, ręka do góry! Podziwiam Was rodzynki moje! No i co wtedy? No cóż, najczęściej kończyło się telefonem do koleżanki, która również przypominała sobie o egzaminie dopiero na dzień przed nim i kurwienie na co popadnie. Od tak, by sobie ulżyć. Najlepiej jeszcze obsmarować tych niczemu winnych wykładowców, których przedmioty na pewno do niczego nam się nie przydadzą (inna sprawa, że większość upierdliwców właśnie takie przedmioty prowadziła...). Oj tak, "kurwa" towarzyszyła mi dzielnie i w takich momentach.

Wypadki kuchenne.

Spadające garnki, stłuczone szklanki, przecięty palec czy opryskanie gorącym olejem. Kto tego nie zna? Zdarza się i najlepszemu, bo jesteśmy tylko ludźmi i każdy z nas ma swoje gorsze dni. Wtedy również "kurwa" lub jej łagodniejsze odmiany cisną się na usta, bo w połączeniu z bólem jest najlepszym przykładem na odreagowanie. 

"Kurwa" jako przecinek.

To użycie słowa "kurwa" jest charakterystyczne dla Polskich dresiarzy. Często można podsłuchać stojących pod blokiem dresów, którzy "kurwa" traktują niczym przecinek. Co drugie lub trzecie słowo zastępuje "kurwa". To oni również używają tego przerywnika by pokazać jak bardzo są zadowoleni, lub iż jakaś dziewczyna miała seksowną figurę. Swój entuzjazm muszą podkreślić "kurwą". Smutne, ale prawdziwe.


Doskonale podsumowuje to Furious Pete, którego na pewno każdy z Was widział go chociaż raz:


Trzymajcie się kochani!
Magisterka oddana (co mnie niezwykle cieszy), a czwartek zapowiada się pasjonująco.
Będę relaksować się w Rzymie przed obroną!

Miłego tygodnia kochani!


piątek, 13 maja 2016

Dopadł mnie pech

Stare porzekadło mówi, że nieszczęścia chodzą parami, ale ten tydzień to u mnie pasmo małych niefortunnych zdarzeń i doliczyć się nie mogę tu żadnych par. Pech przyczepił się do mnie jak opętany i nie chce puścić. Dziś jest 13 i to piątek, który zawsze postrzegałam za szczęśliwy, ale dziś? Nie wiem, zobaczymy.




W poniedziałek ukradziono mi lampkę z roweru. Niby pierdół, 10 złotych w plecy, ale jednak. Ktoś był na tyle łapczywy by ją sobie zatrzymać na własność. Nie wiem, może potrzebował nowego oświetlenia, albo właśnie popsuła mu się jego. Tak czy inaczej mam szczerą nadzieję, że temu komuś lampka się przydaje i jeszcze długo mu się przysłuży. Już myślałam, że Polacy zerwali ze stereotypem złodziei na każdym kroku, a tu proszę. Jakie zaskoczenie. Jednak nie można nic zostawiać bez opieki nawet na pięć minut (bo właśnie tyle mnie nie było przy moim rowerze).Szkoda...




Tej lampki już nie ma :(


Wtorek zaskoczył mnie i moje autko w drodze do pracy. Akumulator padł na ruchliwej ulicy i koniec. Nie chciał ruszyć, a ja - typowe babsko - spanikowałam, oczywiście. Zadzwoniłam po pomoc i dopiero potem wzięłam kilka głębokich oddechów, ustawiłam trójkąt i wyciągnęłam linkę. To wtedy też uwierzyłam, że na drodze wciąż można spotkać dżentelmenów. Dwaj panowie pospieszyli mi z pomocą i jeden z nich poholował mnie na bezpieczne miejsce na parkingu. Dziękuję!!!

Środa obcowała z rozkręconymi okularami, a także dziwnym stukaniu w samochodziku (dzisiaj idziemy do naprawy i zobaczymy co mu dolega). Niby nic takiego, ale jednak dobija... zwłaszcza, że apogeum nadeszło wczoraj.

Czwartek. 12.05.2016. Zapadnie mi w pamięć na długo, bo większego pecha chyba nie można mieć. Serio. Po prostu się nie da, a jeśli Tobie się udało to podziel się historią, bo nie ukrywam przyda mi się coś na podbudowanie. 

Czwartek rozpoczął się niewinnie. Od wariata w jednym z superszybkich aut, który zajechał mi drogę tak, że musiałam mocno wyhamować (będąc na rowerze) aż stanęłam na przednim kole. Szczęście w nieszczęściu - nie przekoziołkowałam przez kierownicę. Potem była moja pani promotor, która z uśmiechem na twarzy poinformowała mnie, że coś jednak nie gra z moją magisterką i trzeba ją zmienić.. przypomnę tylko, że mam 2 tygodnie na poprawki i oddanie pracy (sic!). Potem pojechałam do pracy, by pocałować klamkę, bo mi się wszystko popieprzyło i okazało się, że tego dnia mam wolne. Wracając złapała mnie ogromna ulewa, a pszczoła to już tylko wisienka na torcie (moje pierwsze ukłucie w życiu i wcale jakoś strasznie nie boli). 




Już nie mogę doczekać się dzisiejszego dnia! Serio, jestem niezmiernie ciekawa co dla mnie zgotował. Może wreszcie dopisze mi szczęście, bo wczoraj pragnęłam tylko, by ten tydzień wreszcie się skończył. 

Jak tam z waszym szczęściem? Tydzień minął szczęśliwie, czy jednak obdarzył Was maleńkim pechem?

Trzymajcie się cieplutko, dziubaki! 
Niech Maj będzie z Wami!
A ja, włączam pozytywne myślenie i liczę na to, że dziś będzie dobry dzień!