Szablon stworzony przez Arianę dla Wioski Szablonów | Technologia Blogger | X X X
Pokazywanie postów oznaczonych etykietą cywilizacja. Pokaż wszystkie posty
Pokazywanie postów oznaczonych etykietą cywilizacja. Pokaż wszystkie posty

środa, 3 sierpnia 2016

Fuck it

Anglia zawsze kojarzyła mi się z odpoczynkiem. Mimo wielu obowiązków znajdowałam czas dla siebie i uwielbiałam to. Ten rok jest jednak nieco inny i teraz nie wiem tylko, czy to ja się starzeję czy po prostu team Exmouth jest niekompetentny. 
 

Niczym dzieci bawiące się w piaskownicy. Uraczą słodkim uśmiechem, by wbić ci sztylet w plecy. Oczekują twej pomocy, niczego nie dając w zamian, a gdy już jesteś na skraju wytrzymałości i upominasz się o swoje, kłamią jak z nut, zwalając winę na ciebie. Atmosfera nie sprzyja współpracy i na dodatek padają oskarżenia. 

Wiele razy miałam ochotę to rzucić. Wrócić do domu i mieć ich wszystkich w dupie, a jednak wciąż tu jestem i walczę do samego końca. Wczoraj dowiedziałam się od Pam (mojej host-mamy), że to cecha Polaków. Myślałam, że nie jestem typowym Polakiem, a jednak... coś tam w sobie mam. Jestem jednak dumna, że akurat tę cechę udało mi się posiąść. 

To również ona postanowiła podzielić się ze mną swą własną "religią". Jej zasady są bardzo proste, ale jakże trudne do wdrążenia...

FUCK IT:


Bądź sobą 

Niezależnie od tego w jakiej sytuacji zostałeś postawiony i z kim rozmawiasz. Nigdy nie zapominaj kim jesteś. Pokaż na co Cię stać i nie daj się. 
 

Olej opinię innych

Co cię obchodzi, co ktoś o tobie myśli? Czemu zwracasz na to uwagę? Czemu płaczesz, bo ktoś nazwał się kłamcą? Zaufaj sobie. Przecież wiesz, że nie mają racji. Zawsze bądź w zgodzie z samym sobą. Rób to na co masz ochotę i pokaż pazury, kiedy tylko chcesz. 

Jump

Skocz z klifu, zaryzykuj. Bez tego nie ma zabawy. Nigdy nie dowiesz się co straciłeś, jeśli tego nie zrobisz. Nigdy nie żałuj. Bierz z życia garściami i skacz. Skacz na głęboką wodę. Nie pożałujesz. Może nie będzie łatwo, ale na pewno nie pożałujesz.

 
Brzmi prosto i pięknie. Szkoda tylko, że wdrążenie jej w życie nie będzie już takie łatwe. Zaczynam od dzisiaj. Od teraz, od już. Nie od poniedziałku i nie od przyszłego roku. Tylko już... a pierwszym krokiem będzie napisanie angielskiego CV i wysłanie go do azjatyckich szkół. W końcu czas się odważyć i wziąć swe życie za rogi!

W jaką filozofię życia wierzycie Wy? Udaje Wam się podążać za nią? Czy kiedykolwiek żałowaliście, że czegoś nie zrobiliście? 

Trzymajcie się Dziubaki moje kochane!

poniedziałek, 14 grudnia 2015

Kocham poniedziałki!

 Źródło




Poniedziałek to taki mały rozrabiaka, który daje w kość niemal każdemu i idę niemalże o zakład, że wszyscy tu obecni jak jeden mąż, choć raz powtórzyli poniższą mantrę:

NIENAWIDZĘ PONIEDZIAŁKÓW!

Dlaczego tak właściwie ich nie znosimy? Przecież to nie wina poniedziałków, że muszą oznaczać początek tygodnia przepełnionego pracą. Nie są temu winne. Gdyby ten zaszczyt padł sobotom to one stałyby się bohaterami powyższej mantry, a jednak mało kto dzisiaj powie, że sobót nie znosi. 

Biedne poniedziałki zbierają baty za naszą parszywą ludzką naturę. Naturę, która każe nam uwielbiać lenistwo, a potępiać pracę. Kiedy więc zaczyna się nowy tydzień, pełen zmagań, nic dziwnego że większość z nas przeklina ten nieszczęsny poniedziałek.

Jedynie nieliczni dostrzegli w poniedziałku coś więcej.

Poniedziałek to nie tylko początek nowego tygodnia pracy. To również nowy początek. Nowy tydzień pozwala nam na nowe postanowienia, dodatkowy czas na wypełnienie naszych marzeń. Każdy poniedziałek może okazać się punktem zwrotnym dla ludzi, którzy nie znoszą czegoś zaczynać w środku tygodnia. Często obiecujemy sobie dietę od poniedziałku, lub to że zaczniemy uczyć się czegoś nowego - od poniedziałku. Bo przecież poniedziałek jest wspaniałym dniem na rozpoczęcie czegoś wspaniałego. Na rozpalenie w sobie pasji i udowodnienie, że potrafimy uśmiechać się nawet na samym początku tygodnia.

Nie zwracajmy uwagi na negatywy. Spróbujmy choć przez chwilę pomyśleć pozytywnie i przywitajmy poniedziałek z uśmiechami na naszych twarzach. Dajmy poniedziałkom czynić swą magię i radować nas niewielkimi przyjemnościami. 

Poniedziałki da się lubić. Wystarczy jedynie im na to pozwolić.

To jak? Uśmiechy na twarzach są? Jak Wam minął poniedziałek? Coś dobrego się zdarzyło? Czekam na Wasze sprawozdania, Misiaki!

czwartek, 5 listopada 2015

Mól książkowy na tropie #1: Przeżyć

Ostatnio uwielbiam kupować książki bez większego zastanowienia się. Raz mą uwagę przykuje okładka, innym razem opis z tyłu okładki. Tym sposobem moja biblioteczka wciąż rośnie, a kieszeń nieco szczupleje. Nie wspominając już o górce piętrzących się książek, które czekają na swą kolej do przeczytania. 

Tym razem też tak było. Weszłam do Empiku z zamiarem sprawdzenia nowości mangowych, które to namiętnie zbieram i pilnuję by niczego nie przegapić, a wyszłam z niego wraz z nowiutką, pachnącą książką o dźwięcznym tytule:

PRZEŻYĆ

Książka została napisana przez Yeonmi Park, a opowiada jej własną historię. To opowieść o dziewczynie z Korei Północnej oraz jej drodze do wolności. Od razu zabrałam się za czytanie, gdyż ostatnio wiele słyszałam o Korei Północnej. O warunkach w jakich tam żyją ludzie i o okrucieństwu jakie tam ich spotyka. Mimo tego wszystkiego, sytuacje opisane przez panią Park są na tyle nieludzkie, że nie potrafią mi się zmieścić w głowie. Zwłaszcza, kiedy podawany jest rok, w którym się to zdarzyło. Do teraz nie potrafię sobie poukładać tego w głowie, jak jeszcze w roku 2005 coś takiego mogło się wydarzyć.

Książka została podzielona na trzy części. Pierwsza z nich opisuje losy dziewczyny i jej rodziny w Korei Północnej. Ku memu zdziwieniu pani Park potrafi odnaleźć pozytywy mieszkania w tym państwie, a ja nie mogę się z nimi nie zgodzić, bo mimo tej całej biedy i nieszczęścia jakie ją tam spotkała, ludzie są tym czynnikiem, który jest najważniejszy. Ludzie, a ci potrafili ze sobą współpracować i pomagać sobie w trudnych chwilach. 

Druga część mówi o losach Yeonmi w Chinach, kiedy to udało się jej uciec z Korei, ale jej wyobrażenia o życiu w Chinach dość szybko zostały zweryfikowane przez rzeczywistość. Dziewczyna myślała, że na tym skończy się jej cierpienie. Będzie mogła się najeść i wreszcie będzie wolna. Nic z tych rzeczy. Handlarze żywym towarem przerzucali sobie ją z rąk do rąk, by w ostateczności zgwałcić i posiąść jako swą kochankę. Należy do tego dodać, że był to rok 2007, a Yeonmi miała jedyne 13 lat. Jednak i w tym okresie, dziewczyna potrafi dostrzec kilka pozytywów. Wreszcie była ze swoją rodziną, poznawała smak nowych potraw, a jeansy przestały być jedynie dziecięcym marzeniem.

Ostatnia część książki opowiada o jej przybyciu do Korei Południowej, gdzie żyje do dzisiaj. To nieco bardziej optymistyczna część książki z tym całkiem przyzwoitym zakończeniem, pozostawiającym jednak pewną gorycz w czytającym. Nie każdy miałby w sobie tyle siły ile ma pani Yeonmi. Po cichu zazdroszczę jej tej siły i odwagi, jednocześnie nikomu nie życząc tego co przeżyła.


Przeżyć to opowieść ponura, otwierająca oczy na cierpienie młodych ludzi. Refleksja nasuwa się sama, a nieustanne dążenie do lepszego jutra bohaterów (którzy są takimi ludźmi jakimi i my jesteśmy) przyprawia nas samych o lekkie ukłucie serca. Motywacja i determinacja tych ludzi jest zdecydowanie większa niż nasza. Potrafią podnieść się z popiołów i dalej trwać przy swoim.

Książki tej nie poleciłabym każdemu, jednak jeśli jesteś ciekaw losów Yeonmi, albo chociaż chcesz zobaczyć w jakich warunkach żyją ludzie z Korei Północnej to ta pozycja jest dla Ciebie. Wiele emocji przesunęło się przez tę pozycję, ale i ja wiele z nich odczułam. Całym sercem byłam za panią Park i wciąż podziwiam to czego dokonała. Nie poddała się i wciąż się nie poddaje. Osiągnęła jednocześnie tak wiele mimo bardzo młodego wieku. Powinna być dla nas przykładem.

Gorąco Was zachęcam do zapoznania się z tą pozycją, chyba że macie ochotę na coś lekkiego. Wówczas nawet jej nie dotykajcie. Zawiedzie Was.

środa, 23 września 2015

To świat, w którym musimy żyć


Będąc małą dziewczynką wyglądałam nocami przez wielkie okno zdobiące mój pokój. Okno wychodziło na ulicę, którą mogę obserwować już dzisiaj. Wówczas ta ulica wydawała mi się taka wielka, ogromna i mogłam łatwo się na niej pogubić... a to jeszcze nic! 

Kiedy unosiłam wzrok mogłam dostrzec nieśmiało migające gwiazdy oraz wielki księżyc. Zawsze mnie fascynowały i czułam swego rodzaju ukłucie niepokoju. Byłam przecież tylko małą pinezką, igłą w stogu siana, a świat otaczający mnie (choć ograniczał się głównie do jednego miasta) wydawał mi się być wielkim i przerażającym labiryntem.

Labiryntem pełnym potworów skrywających się tuż za rogiem, a pragnących zjeść małe dziewczynki i popić je ciepłą herbatą. Pełnym pułapek, które otwierały się akurat pod moimi nogami, a także wielu ślepych uliczek, które wyciskały łzy z moich oczu. Ten świat nie był najprzyjemniejszą rzeczą na świecie i szczerze mówiąc - raczej nie chciałam być jego częścią. 

Trzymałam się więc rodziców, chodząc z nimi zawsze za rękę. Jeśli już gdzieś wychodziłam, to nigdy nie zostawałam sama. A to przyjaciele na podwórku i nasze małe eskapady do pobliskiej rzeczki, ale jedynie tej najbliższej, która płynęła poprzez znane nam tereny, a to z rodzicami czy dziadkami gdzieś dalej, do sklepu czy restauracji. Nic wielkiego. Ot zapewnione poczucie bezpieczeństwa i jakoś się żyło.

A potem... potem dorosłam. 

Dorosłam i zaczęłam dostrzegać coś więcej niż tylko jedno, niewielkie miasteczko. Zaczęłam wychylać swój nos coraz dalej i dalej. Najpierw poznałam samotnie ulice Torunia, który to przestał być niebezpiecznym labiryntem, a zamienił się w bezpieczną przystań. To miasto, w którym nigdy się nie zgubię. Nie ważne, gdzie mnie los rzuci, zawsze znajdę drogę do domu i wiedząc to czuję się niesamowicie. Niczym bohater jakiegoś niskobudżetowego filmu fantasy. 

Potem była Polska wraz z jej wszystkimi skarbami. To wszystko za sprawą moich rodziców, którzy to postawili sobie za cel zobaczenie jak największej powierzchni naszego państwa. Cudze chwalicie, swego nie znacie - ot tak. Po prostu. Tyle mamy urokliwych miejsc w naszym małym państewku, że to się w głowie nie mieści. Tereny górskie, wybrzeże, ale i środek Polski. Wszędzie odnajdziemy jakąś perełkę. Wystarczy tylko dobrze patrzeć i podróżować (a przecież można to zrobić niewielkim kosztem). 

Aż wreszcie zaczęłam poznawać świat poza granicami naszego państwa - przepiękne Wilno, urokliwa Praga, przereklamowany Londyn, czy niezwykła Barcelona - to wszystko, a nawet i więcej już poznałam. Może nie tak jakbym tego chciała. Nie tak dokładnie, ale jednak. Odhaczone z mojej niewidzialnej listy marzeń. Zrobiłam to. Przeżyłam swój pierwszy lot samolotem i choć straszliwie się bałam... teraz wsiadam do niego jak do mojego ukochanego pociągu.

Teraz patrząc wieczorem przez okno... widzę tę samą ulicę, którą dziś znam na wylot. Ciągle ktoś się rozbudowuje, domy wyrastają na niej jak grzyby po deszczu, ale to wszystko nie ważne. Znamy się z nią jak łyse konie i nigdy nie przestaniemy kontynuować tej naszej przyjaźni. 

Kiedy jednak spoglądam w gwiazdy... wciąż czuję się maleńka, a jednocześnie wiem, że mój znajomy mieszkający zupełnie gdzie indziej, kiedy spojrzy w niebo zobaczy dokładnie to samo co ja (o ile znajduje się na tej samej półkuli ziemskiej). Te same gwiazdy i ten sam księżyc...

Ten świat jest ogromny, a jednocześnie taki niewielki. To on jest naszym domem i to o niego powinniśmy dbać. Zadbajmy o naszą Ziemię w taki sposób, by poczuć się na niej bezpiecznie. Oswójmy się z nią tak samo jak robiliśmy to z naszymi miastami, gdy byliśmy małymi dziećmi.

Źródło: 1

poniedziałek, 14 września 2015

Plażowanie - gdzie się podziała cywilizacja?


Sezon plażowania rozpoczyna się gdzieś w połowie czerwca, kiedy to słońce przestaje być tym nieśmiałym bąkiem, który jedynie od czasu do czasu wygląda zza chmur. To wówczas ściąga z siebie szatę tajemniczości i pozwala cieszyć się pełnią swojego blasku tłumom plażowiczów. 

Zrzucamy wówczas nasze ciuchy, pakujemy się w mały plecak i lecimy pędem na pobliską plażę, byle tylko zając sobie najlepsze miejsce. Po drodze stratujemy jednego, czy drugiego szaraczka, który miał czelność pojawić się na plaży przed nami. Oj na takie numery to my nie pozwolimy!

W końcu udaje nam się znaleźć czysty kawałek plaży, który rezerwujemy sobie, rozstawiając dookoła parawan, czy inny namiocik, byle tylko odgrodzić się od pozostałych i zyskać chwilę pozornej intymności. Wszystko już gotowe? No to zaczynamy nasz własny relaks - plażowanie. Najlepiej połączone z kąpielą w wodzie, ale i bez tego się obejdzie, byle tylko wysmażyć ciałko na słońcu i mieć się czym pochwalić przed rodziną i przyjaciółmi.

Okres ten trwa dość krótko, bo niecałe dwa miesiące. No w porywach do trzech (w zależności od tego jak szybko rozpoczęliśmy plażowanie, lub na ile pozwolił nam wrzesień). A co potem? Cóż wszystkie te szaraczki, Kowalskie i Nowaki, powracają do swoich cieplutkich gniazdek domowych. Rozpoczynają swą codzienną rutynę, pozostawiając wspomnienia wakacji daleko za sobą.

Co jeszcze pozostawiają?


Plażę, choć nie wiem, czy jest sens nazywania jej w ten sposób. Bowiem plaża jako sama w sobie znika, a zamiast niej możemy podziwiać pobojowisko. Wszędzie syf. Rozbite butelki, kapsle po piwie, papierki po lodach i wszechobecne niedopałki papierosów. Aż strach nogi zanurzać w tak uświnionym piachu! Trzeba stąpać ostrożnie, by na nic nie trafić.

Wstyd i hańba! 
Nazywamy się cywilizowanymi ludźmi, a uprawiamy czyste barbarzyństwo. 

Czy naprawdę tak trudno jest podnieść jeden papierek? Zebrać swoje pety do woreczka i wynieść do pobliskiego kubła na śmieci? Jeszcze zrozumiałabym (choć nie... kłamię Wam tu w żywe oczy w tej chwili), gdybyście nie mieli tych szpecących, powiewających na wietrze czarnych worków, które są od tego by plażowicz pomyślał. Zastanowił się i jednak ruszył swoje cztery litery te, te dwanaście kroków i jest! Trochę czystości i cywilizacji!

Światełko w tunelu. Szkoda tylko, że statystyczny plażowicz tego nie zrobi. Woli smażyć się na słońcu i nie robić nic. Ma przecież do tego prawo. Ciekawe jednak, że w jego domu nie uświadczymy walających się po podłodze śmieci...

Dbajmy o naszą własną przestrzeń, a będzie nam wszystkim przyjemniej.

Źródło: 1