Szablon stworzony przez Arianę dla Wioski Szablonów | Technologia Blogger | X X X
Pokazywanie postów oznaczonych etykietą szacunek. Pokaż wszystkie posty
Pokazywanie postów oznaczonych etykietą szacunek. Pokaż wszystkie posty

środa, 21 października 2015

W dżungli: kierowcy autobusów

Zostajemy wciąż w klimacie jesiennym, dzisiaj biorąc pod lupę polskich kierowców autobusów miejskich. Jestem niemalże pewna, iż nie byłabym jedyna, która została potraktowana nieciekawie przez owych osobników. Zatrzaśnięte przed nosem drzwi, przytrzaśnięta drzwiami torebka czy brak wydanego biletu, bo nie mieliśmy w portfelu drobnych to tylko nieliczne z sytuacji, które przeżyłam.


Choć przyznaję sytuacja powoli się poprawia (teraz przynajmniej mogę kupić bilet bez oglądania niezadowolonego grymasu na twarzy pana kierowcy), to wciąż najlepiej nie jest. Nie tak dawno temu, bo w zeszłą niedzielę wsiadłam do autobusu wraz z moją siostrą. Z panem kierowcą nie musiałyśmy mieć nic wspólnego, gdyż bilety zakupiłyśmy nieco wcześniej i nie byłyśmy spóźnione. Wielki plus! Miała czekać nas spokojna podróż i rzeczywiście źle nie było.

Pech jednak chciał, iż lało. Lało niemiłosiernie, a kałuże na drogach tylko zachęcały do rozchlapywania ich na biednych pieszych. I co zrobił nasz bohater odcinka? Oczywiście nie oparł się pokusie. Wjeżdżał niemal w każdą możliwą kałużę, a fala jaka powstawała osiągała około 1,5 metra wysokości. Przysięgam!

Szczęście w nieszczęściu, iż żaden pieszy nie szedł boczkiem chodnika, a jeśli już szli to akurat w miejscach bezpiecznych. Tam, gdzie kierowca musiał nieco przyhamować. Jednakże sam fakt, iż rozchlapywał tę wodę nieco mnie zdruzgotał.

Kto takiemu panu prawo jazdy dał ja się pytam? Przecież każdy kursant dobrze wie, iż jeśli ochlapie pieszego to nie otrzyma plastikowej płytki szczęścia. Panów egzaminatorów proszę o zabranie głosu! Gdzie tu sprawiedliwość? Czemu taki pan kierowca może sobie jeździć po drodze?

Innym razem (historia zasłyszana od mojej kochanej siostry) biedna studentka widząc stojący na przystanku autobus, dobiega do niego z wywalonym na wierzch językiem, puka w drzwi tuż obok pana kierowcy, a ten ignoruje jej rozpaczliwe błagania. Odjeżdża z piskiem opon ciesząc się zielonym światłem.

No dobrze, być może ta studentka się pomyliła. Spóźniła się jakieś 30 sekund, ale czy nie powinniśmy sobie pomagać? Zwłaszcza, gdy wciąż stoi autobus na przystanku? Co złego byłoby w otwarciu drzwi i wpuszczeniu takiego osobnika? Korona by z głowy spadła? Mogę już panom powiedzieć, że jedyne co by się stało, to mogliby panowie otrzymać wdzięczność od takiej osóbki...

Szkoda tylko, że tak niewielu panów kierowców to rozumie. Są panami miejskich dróg, a kiedy mogą uprzykrzyć potencjalnemu pasażerowi życie - to zrobią to. Przecież tylko utrą takiemu jednemu czy drugiemu wymoczkowi nosa. Nie zdąży na ważne spotkanie. Nie wróci tak szybko do domu i nie zrobi obiadu dla reszty domowników. Bo dlaczego to oni mają mieć lepiej niż panowie kierowcy?

Szkoda, że ten zawistny diabeł, czysta złośliwość wyłania się niemalże wszędzie. Dotknęł też kierowców autobusów i nie chce puścić choć ładnie o to prosimy.

Jakie są Wasze przygody związane z autobusami? Często nimi jeździcie, czy stawiacie na swoje własne dwa lub cztery kółka? 

Wcale się nie zdziwię... i nie przekona mnie żadna gadka o ekologiczności - autobus vs samochód? Sprawa jest przesądzona. Ja wybieram auto.

Źródło: 1

wtorek, 21 kwietnia 2015

Kwiecień w słowach - Doceniam

Ten temat zmusił mnie nieco do wytężenia szarych komórek. Z pozoru łatwy i niezwykle prosty, a jednak nie zupełnie. Chwilę musiałam się zastanowić, by znaleźć odpowiedź na to pytanie, gdyż każda na którą wpadałam, wydawała mi się zbyt błaha. W końcu wyodrębniłam pięć rzeczy, które doceniam całą sobą.

Doceniam:


Moją siostrę, która jest jedną z najważniejszych osób w moim życiu. Mimo wszystkich naszych kłótni i nieporozumień, zawsze potrafimy odnaleźć wspólny język i zjednoczyć się w walce o coś na czym nam zależy. Wiem, że to do niej mogę przyjść, kiedy coś jest nie tak i nie zostanę wyśmiana, choć czasem rzuci ciętą uwagą. Mnie również się to zdarza, acz uważam że bez tego, nasza więź byłaby zwyczajnie zbyt płytka.

Czas spędzony z rodziną - to kolejna rzecz, która jest wysoko na liście moich priorytetów. Uwielbiam słuchać opowieści o tym jak było kiedyś, w czasach dzieciństwa moich dziadków czy rodziców. Choć czasem ich historie się powtarzają to już od jakiegoś czasu zastanawiam się nad ich spisaniem. Niby nie są to historie łapiące za serducho, a mimo to opowiadają o świecie, którego my już nie znamy. 

Swoich przyjaciół. Mogłabym długo wymieniać za co ich doceniam, jednak uznałam że kilka słów w zupełności tu wystarczy. Oni po prostu są, pomogą, pozwolą się wypłakać i nie wyśmieją niezależnie od tego co zrobię. Wypowiedzą też swobodnie swoje zdanie, ale jeśli ich nie posłucham to i tak wiem, że znajdę wsparcie. No chyba, że postąpię naprawdę głupio, ale to już osobna historia.

Swoje życie. Myślę, że ten punkt powinien być na samym początku, ponieważ z której strony nie spojrzeć wygląda na najbardziej obszerny. Moje życie wydaje się być nieco błahe i nudne. Zaliczyło wiele porażek, po których zawsze się podnosiło z większym bądź mniejszym skutkiem. Jest jakie jest, ale nie zamieniłabym go na żadne inne, bo jest moje. Wyjątkowe i tylko ja mogę wyznaczać mu ścieżki, którymi ma stąpać. 

I wreszcie na samym szarym końcu doceniam uśmiech na twarzy każdego człowieka. Uwielbiam obserwować ludzi i często aż chce mi się krzyczeć, gdy widzę z jakimi ponurymi twarzami chodzą po ulicach. Mimo pięknie przygrzewającego słońca i braku chmurek na niebie, oni wydają się być skwaszeni, niezadowoleni z własnego życia. Dlatego tak bardzo doceniam tych, którzy potrafią się uśmiechać. Z uśmiechem jest zdecydowanie w życiu łatwiej. Ja również staram się obdarzać uśmiechem napotkanych ludzi (z różnym skutkiem bo czasem łapię się na tej swojej ponurości).

A ty co doceniasz?