Szablon stworzony przez Arianę dla Wioski Szablonów | Technologia Blogger | X X X
Pokazywanie postów oznaczonych etykietą doceniam. Pokaż wszystkie posty
Pokazywanie postów oznaczonych etykietą doceniam. Pokaż wszystkie posty

poniedziałek, 1 sierpnia 2016

5 typów ludzi, których uwielbiam


Często narzekam na ludzi. Opowiadam o tych, których nie znoszę i tych którzy latają mi koło nosa, a także tych niezwykle irytujących. Nigdy jednak nie zastanowiłam się głębiej nad tymi ludźmi, których uwielbiam. To było dla mnie czymś naturalnym. Narzekanie jest fajne, co nie? Tylko nie zawsze warto to robić... dlatego dziś przychodzę do Was z 5 typami ludzi, których osobiście uwielbiam. 

PIĘĆ TYPÓW LUDZI, KTÓRYCH UWIELBIAM

I. PODEJMUJĄCY RYZYKO (ODWAŻNI)

Zawsze podziwiałam ludzi, którzy potrafią gonić za marzeniami wbrew przeciwnością losu. Uwielbiam te ich opowieści o tym jak to wskoczyli w zimną wodę, tylko po to by coś w swym życiu zmienić. Na dodatek sama mogę przyznać, że spontaniczna decyzja, podjęte ryzyko przyniosło mi wiele szczęścia. Nigdy nie żałowałam takich decyzji. Coś jest w tym ryzyku, że jednych do siebie przyciąga, a innych odpycha. Ja sama jestem bliżej tych podejmujących ryzyko niż tych drugich. Nie nazwę się jednak odważną, bo wiem ile mam w sobie barier. Nie zawsze ryzyko mnie interesuje.

II. ZDECYDOWANI

Należę do osób, które nie potrafią zbyt szybko podjąć decyzji. Zawsze zazdrościłam tym zdecydowanym, dla których nie ma zbyt trudnych dylematów. Widzą wszystko wypisane czarno na białym. Mając dwie opcje nie wymyślają sobie stu powodów, dla których powinni pozostać w zawieszeniu. Oni po prostu żyją. Decydują i nie żałują, a nawet jeśli to w osiemdziesięciu przypadków stwierdzą iż lepiej jest żałować coś co się zrobiło niż coś czego się nie zrobiło. Uwielbiam ich i żałuję że sama wciąż nie potrafię tak robić... choć jest z tym coraz lepiej!

III. OPTYMIŚCI

Uwielbiam ich. Zawsze znajdą lepszą stronę medalu. Niezależnie od tego jak ciężko by nie było, oni spróbują odnaleźć te dobre punkty, które pozwolą im na wytrwanie w ich postanowieniu, dotrwanie do końca sezonu czy diety. Optymiści zarażają uśmiechem i wciąż chcą czegoś więcej od życia. Zazdroszczę im tego i sama staram się patrzeć na świat przez różowe okulary. Szukam tego co dobre, staram się przyćmić tym to co złe. Nie zawsze mi to wychodzi, ale jestem coraz bliżej. Serio!

IV. TOLERANCYJNI

Tolerancja to coś co cenię ponad życie. Jest jedną z tych cech, które powinien mieć każdy z nas. Nie oznacza ona jednak iż musimy tolerować wszystko. Nie. Każdy ma swoje granice. W którymś momencie dadzą nam się one we znaki. Nie znoszę jednak ludzi, którzy oceniają innych po okładce. Skreślają na samym wstępie z powodu wyglądu, poglądów religijnych czy seksualności. Sama czasem się na tym łapię. Jestem niechętna wobec osób, które poznaję, by potem przekonać się, że byłam w błędzie. Tolerancja jest ważna. Wciąż się jej uczę i szczerze mówiąc, mój świat stał się lepszy od kiedy zaczęłam na to zwracać uwagę.

V. UŚMIECH SIĘ!

To ostatnia grupa ludzi, których w Polsce jest tak niewiele. Uśmiechem obdarowują każdego, tak samo jak i dobrym słowem. Wystarczy jeden uśmiech, niewielki gest, by sprawić by ponurak poczuł się nieco lepiej. Teraz w Anglii widzę jak wiele osób przyjaźnie się do mnie śmieje. Tu zaczepi, tam zagada, a inny pomoże z ciężkim bagażem. Super! Chcę takich ludzi więcej!


Czy Wy też macie swoje typy? Moje, może nie są zbyt sprecyzowane, ale zabierają to wszystko co cenię w życiu i to jaka staram się być. 

Źródło: 1

poniedziałek, 26 października 2015

Pies, Harry, rower, miasto... na co jeszcze padnie los?


Dzisiaj dość nietypowo, bo i mnie dopadła nominacja do wyzwania ostatnio w tych stronach popularnego - Liebster Award, za którą chciałabym serdecznie podziękować Kelnerce! Z tego co mi wiadomo sama również powinnam nominować parę osób i wymienić swoje do nich pytania. Nie chcę jednak ograniczać zabawy do tych kilku osób, więc poproszę o to Was kochani, żebyście pobawili się ze mną i odpowiedzieli na pytania.


Teraz już bez dłuższego wstępu zapraszam do czytania!



Wojna! Pies - Kot - co wybierasz?

Nie będzie dla nikogo zaskoczeniem ma odpowiedź - zdecydowanie stawiam na pieski. Wydają mi się przyjaźniejsze niż kociaki. Marzyłam o takim małym paskudzie całe swoje życie i niedawno (bo w styczniu bieżącego roku) udało mi się to marzenie spełnić. Zwierzak ma się dobrze i robi się coraz śmielszy i kapryśny. Kocham go całym swym serduchem.

Co sądzisz na temat uzewnętrzniania swoich poglądów przy nowo poznanych ludziach, np w pracy?

Jako osóbka nieco nieśmiała mam podzielone zdanie tutaj. Wciąż mam problem z uzewnętrznianiem swych poglądów nawet wśród grona przyjaciół, kiedy od tak sobie plotkujemy... a jednak ten problem znika tu na blogu, kiedy to piszę o wszystkim co mi w sercu gra i potrafię, a przecież kochani moi, nie znamy się w świecie realnym. Być może mijamy się na ulicy i nie rozpoznajemy się. 

Myślę jednak, że warto powiedzieć co się myśli, kiedy już ktoś nas o to zapyta. Nie powinno się chować w swojej skorupce, wzruszać ramionami i mruczeć ciche "nie wiem". Lepiej powiedzieć szczerze to co nam w serduchu gra. Oczywiście robiąc to w umiejętny sposób i nikogo nie obrażając. 

Rower czy samochód a może spacer, co wybierasz?

Samochód, rower i spacer - wszystkie te trzy formy są obecne w moim życiu. Spaceruję z moim psiakiem, niezależnie od tego czy mi się chce czy nie i szczerze mówiąc cieszę się że to robię. Mogę przynajmniej na chwilę wyjść z domu, odetchnąć pełną piersią i poukładać myśli, kiedy tego potrzebuję. Rower to mój ulubiony środek lokomocji, który jednak spada na dalszy plan w zimowe miesiące. Szkoda, ale co zrobić taki już jego urok (choć wiem, że są ludzie jeżdżący nawet i kiedy śniegu jest od groma). A samochód? No cóż, jako wzięty kierowca uwielbiam nim jeździć. Wsiadam i pędzę na dworzec lub do pracy. Oszczędzam tym swoją energię i czas, ale pozwalam kilogramom spokojnie się odkładać. 

Trudny to wybór i chyba zostawię Was z tym tak samo jak siebie samą, choć jeśli miałabym wybrać to postawiłabym jednak na rower, do którego mam sentyment i jest tańszy w utrzymaniu!

Miasto czy wieś - na co padł twój wybór?

 Jestem miastowa i nigdy nie mieszkałam na wsi. Nie mogę więc wybrać. Moje wyobrażenia o wsi mogą być nieco przekłamane, ale szczerze mówiąc czasem sobie marzę o mieszkaniu na wsi. Gdzie jest więcej przestrzeni i zieleni, no i domki jednorodzinne też tam są.

Fotografia smarfonem czy aparatem? Uzasadnij!

Stawiam na aparat, choć i smartfon robi niezłe zdjęcia. Przyjemniej jednak chodzi mi się z aparatem. Z uśmiechem na twarzy robię zdjęcie za zdjęciem i czuję się tak profesjonalnie (choć moje zdjęcia dają wiele do życzenia). Smartfonem też pstrykam, ale wciąż jakby z lekkim oporem, martwiąc się tym co ludzie sobie o mnie pomyślą (całkiem niepotrzebnie zresztą). 
Zdjęcia cyfrowe czy wywołane, co wygrywa? 

Zdjęcia cyfrowe, z prostej przyczyny... zapominam ich wywołać. Nie potrafię spędzić dnia na wybieraniu zdjęć do wywołania. Jest ich zbyt dużo niestety, choć... może powinnam wreszcie to zrobić? 

DIY jest u ciebie gościnnie czy jest na porządku dziennym?

Niestety mam dwie lewe ręce i DIY jest u mnie jedynie gościnnie. Lubię sobie poeksperymentować, ale zazwyczaj nic z tego nie wychodzi niestety. No i smutno mi wówczas, że nie wyszło takie jak sobie wyobrażałam. Także ręcznie robiony albumy do zdjęć czy scrapbooking... chyba nigdy nie zrobię, choć skrycie o tym marzę.

Które lepsze: Second handy czy sieciówki? Rozwiń odpowiedz! 

Lumpeksy czy sieciówki.... sama czasem kupuję w second handzie, ale zazwyczaj nie mam do tego cierpliwości. Do szperania i szukania tej jednej, jedynej, wyjątkowej i na dodatek pasującej szmatki. Wybieram więc sieciówki, gdzie zakupy robi mi się łatwiej i przyjemniej, choć drożej...

Przywiązujesz uwagę do składów ubrań, w których chodzisz?

Raczej nie. Zazwyczaj ubieram to co lubię i to w czym czuję się wygodnie. Stawiam zdecydowanie na wygodę i odpuszczam sobie często te wszystkie trendy. Jeśli czegoś nie lubię to tego nie noszę. Nie stroję się też godzinami przed lustrem i nie stroję się bez potrzeby.

Harry Potter czy Zmierzch? Który typ bohatera fantastycznego wolisz?

Harry Potter i Zmierzch - dwa odrębne bieguny i oba te twory przeczytałam. Mało tego, powiem szczerze że oba mi się podobały w mniejszym lub większym stopniu ale jednak. Czytałam je również w dwóch różnych okresach czasu, a mimo to jakoś bliższy jest mi "Harry Potter" - może dlatego, że rosłam wraz z nim. Jego przygód było znacznie więcej i rozłożone zostały na przestrzeni czasu, a ja te książki wprost pochłaniałam.


Na koniec parę pytań do Was kochani oraz jednak zrobię jedną nominację, bo jestem niezwykle ciekawa Twych odpowiedzi kochana. Tak więc nominuję Anetę z bloga moje-pokoje.

Kawa czy herbata? Który z tych napoi to Twój napój Bogów?
Dlaczego zostałaś blogerem / czego szukasz na blogach?
Co jest Twoją największą porażką? Jak sobie z nią poradziłaś?
Aktywna fizycznie czy kanapowiec? Chciałbyś to zmienić?
Opisz siebie używając 10 słów.
Czym jest dla Ciebie szczęście?
Twoje motto to...?
Co Cię inspiruje? 
Gdzie chcesz siebie zobaczyć za 20 lat?

Miłego dnia kochani!

poniedziałek, 22 czerwca 2015

10 najpiękniejszych chwil mojego życia

Czerwiec powoli zbliża się ku końcowi, a mnie czeka dość szalona końcówka tego tygodnia. Postanowiłam jednak dołożyć sobie nieco wyzwań do pełnego już koszyka i zdecydowałam się wziąć udział w ostatnim już wyzwaniu tego typu u Uli z bloga Sen Mai.

~.~

Zastanawialiście się kiedyś dlaczego gdy mamy wymienić 10 najgorszych chwil życia czy też swoich wad  to pomysły sypią nam się z rękawa i końca nie widać, a gdy już próbujemy zrobić to samo ze swoimi zaletami czy tymi pięknymi momentami to nagle w naszych głowach świeci pustka?

Dokładnie to miałam w głowie, kiedy przeczytałam temat wyzwania na ten przepiękny poniedziałek. Pustka, z której po dłuższej chwili wyłowiłam kilka pojedynczych chwil. Zastanowiłam się, co mogłabym opowiedzieć swoim dzieciom albo i wnukom (o ile kiedykolwiek takowe będę posiadała). Nie było łatwo, ale w końcu znalazłam te kilka chwil, wyjątkowych dla mnie chwil. 

Zapraszam Was w podróż po moich zakamarkach pamięci. W podróż w czasie, obowiązkowo z uśmiechami na twarzy. Gotowi? Zaczynajmy!

10 najpiękniejszych chwil mojego życia
  1. Moja pierwsza, samodzielnie przeczytana książka. Pamiętam to jak przez mgłę. Z wypiekami na twarzy wypożyczyłam swoją pierwszą książkę - "Stonoga" - lekką i przyjemną. Położyłam się na dywanie w dużym pokoju i rozpoczęłam dukanie. Tak, dokładnie. Ledwie składałam słowa w zdania, a krótką książkę czytałam straszliwie długo. Moja mama wciąż się z tego śmieje. Twierdzi, że trudno było im znieść to moje dukanie. Jednak przeżyli to i nikt nie pomarł, a na dodatek stała się rzecz niesamowita. Drzwi do mojej wyobraźni zostały otwarte. Od tamtej pory pochłaniałam książki garściami.
  2. Długie dnie spędzane u babci na słuchaniu opowieści z jej przeszłości. Uwielbiałam słuchać te niestworzone i całkiem dziwne dla mnie historie o życiu szkolnym mojej babci. O grach i zabawach, jakie wówczas panowały. O sarence, którą babcia miała przyjemność się opiekować. O tym nieznanym mi świecie. Uwielbiałam to. Zawsze słuchałam jej uważnie zajadając się w międzyczasie smakołykami, które dla mnie przygotowywała. A potem? Potem siadałam nad pustą kartką z głową pełną pomysłów i przelewałam je na papier, a ona zawsze je czytała. Była moją pierwszą fanką.
  3. Ogniska - kiedy byłam dzieckiem wiele razy spotykaliśmy się u dziadków na ognisku. Było ono takie prawdziwe, z całą rodziną dookoła ognia. Mama grała na gitarze, wszyscy śpiewali biesiadne pieśni. Były kiełbaski dobrze przypieczone i pachnące ogniem, ale i zabawy z żarzącymi się patykami. Patykami, które dzięki energicznemu potrząsaniu tworzyły magiczne wzory, niczym czarodziejskie różdżki.
  4. Rodzinne święta. Ten punkt będzie dość ogólnikowy. Nie dotyczy on jednej konkretnej daty. Ja po prostu uwielbiam tę atmosferę. Spędzanie czasu w gronie rodziny pozwala mi się zrelaksować, pośmiać, a czasem i podenerwować na wszystkich. To nic. Najważniejsze, że wciąż mogę to robić. Cieszę się z każdej chwili, a jeszcze bardziej kiedy mogę obdarować moich bliskich prezentami.
  5. Wybór wymarzonego liceum. Wypadło na Liceum Ogólnokształcące nr I im. Mikołaja Kopernika, klasa o profilu matematyczno-informatycznym. Mimo moich 155 punktów uzyskanych z testu gimnazjalnego oraz ocen, bałam się że mogę się tam nie dostać. Obawiałam się tego momentu, kiedy trzeba będzie sprawdzić wyniki. Nie miałam jeszcze internetu w domu, toteż wyniki sprawdzałam u taty w szkole. Serwer był przeciążony i nie było to proste zadanie. W końcu jednak się udało, a ja poczułam wyraźną ulgę. Dostałam się. Uśmiech nie schodził mi z twarzy jeszcze długie godziny. Potem poszliśmy nawet upewnić się czy to prawda, sprawdzić listy przyjętych. Moje nazwisko wisiało sobie dumnie pośród 34 innych szczęściarzy wybranych do tej klasy. To liceum było moją pierwszą świadomy decyzją. Jedną z tych najważniejszych do tej pory.
  6. Bieszczady. Zakochałam się w nich od pierwszego wejrzenia, a było to na wycieczce klasowej w liceum. Uwielbiam góry, ale Bieszczady wskoczyły na pierwsze miejsce w mojej klasyfikacji już pierwszego dnia pobytu tam. Wówczas jeszcze nie wyeksploatowane tak jak teraz, mniej popularne niż Tatry i tym samym z mniejszą liczbą ludzi na szlakach. Teraz z całą pewnością się to zmieniło. Czar tych gór zostanie ze mną na długo i chętnie do nich wrócę, kiedy tylko nadarzy się taka okazja.
  7. Zdany egzamin na prawo jazdy i pierwszy raz za kółkiem. Na drugie podejście do egzaminu praktycznego poszłam z miną nietęgą. Stres zjadał mnie niemiłosiernie, ale miałam wsparcie przyjaciółki. Wsiadłam i nie do końca nawet pamiętam jakie manewry musiałam wykonać. Jedyne co zapadło mi w pamięć to jazda za traktorem na rondzie, dzięki czemu spokojnie 10 minut egzaminu straciłam... a potem? Radość wielka! 
  8. Zmiana kierunku studiów. Straciłam trzy lata na studiach, których nawet nie lubiłam. Potem wreszcie odważyłam się schować swoją dumę do kieszeni i zmienić je na mój obecny kierunek. Była to jedna z tych lepszych decyzji mojego życia. Cieszę się, że miałam tyle odwagi, bo wreszcie czuję że żyję (choć strach przed rozpoczęciem nowych studiów był wielki - a wiązał się z miastem, w którym to miałam studiować. Nie od dziś przecież wiadomo, że Bydgoszcz i Toruń nie pałają do siebie miłością).
  9. Samodzielny wyjazd za granicę do pracy. Udowodniłam sobie wówczas, że jestem w stanie poradzić sobie nawet w najtrudniejszych momentach. Wiele potrafię zrobić, kiedy muszę. Bez niczyjej pomocy, zdając się jedynie na swoje możliwości. To dodało mi wiele pewności siebie, a ponadto złapałam bakcyla podróżowania!
  10. Pierwszy raz w samolocie. Obawiałam się tego pierwszego lotu, ale szybko okazało się, że nie miałam czego. To było coś niesamowitego, kiedy to dryfuje się pośród chmur. Ta wielka, stalowa maszyna zanurza się w nich raz za razem, a ty masz wrażenie jakbyś mógł je dotknąć. Uwielbiam zaglądać przez okno i obserwować chmury, ale jeszcze piękniejszy jest zachód słońca, kiedy znajdujesz się pośród nich. Coś czego nie da się opisać słowami. To po prostu trzeba zobaczyć.
No i stało się. Miałam ogromny problem z wyborem tych najlepszych momentów mojego życia. Najciekawszych chwil, uczuć czy ludzi, których poznałam. Dodałabym do nich jeszcze dwa dodatkowe punkty - moja pierwsza manga (bo to od nich zaczęła się moja przygoda z Japońskim, która trwa po dzień dzisiejszy i jakoś nie chce się skończyć) oraz filmy Disneya (które to zajmowały wielką część mojego dzieciństwa, do teraz pamiętam jak bardzo płakałam, kiedy Mufasa ginie i myślę że nawet dzisiaj bym to zrobiła). 

 
Ile tych dobrych chwil swojego życia potraficie sobie przypomnieć na poczekaniu? Zdradźcie swój sekret. Które chwile najbardziej zapadły wam w pamięci? Co przeważa?
Wkradło mi się do posta małe przypomnienie. Już jutro Dzień Ojca. Co szykujecie dla swojego taty?

Źródło: 1 , 2

wtorek, 21 kwietnia 2015

Kwiecień w słowach - Doceniam

Ten temat zmusił mnie nieco do wytężenia szarych komórek. Z pozoru łatwy i niezwykle prosty, a jednak nie zupełnie. Chwilę musiałam się zastanowić, by znaleźć odpowiedź na to pytanie, gdyż każda na którą wpadałam, wydawała mi się zbyt błaha. W końcu wyodrębniłam pięć rzeczy, które doceniam całą sobą.

Doceniam:


Moją siostrę, która jest jedną z najważniejszych osób w moim życiu. Mimo wszystkich naszych kłótni i nieporozumień, zawsze potrafimy odnaleźć wspólny język i zjednoczyć się w walce o coś na czym nam zależy. Wiem, że to do niej mogę przyjść, kiedy coś jest nie tak i nie zostanę wyśmiana, choć czasem rzuci ciętą uwagą. Mnie również się to zdarza, acz uważam że bez tego, nasza więź byłaby zwyczajnie zbyt płytka.

Czas spędzony z rodziną - to kolejna rzecz, która jest wysoko na liście moich priorytetów. Uwielbiam słuchać opowieści o tym jak było kiedyś, w czasach dzieciństwa moich dziadków czy rodziców. Choć czasem ich historie się powtarzają to już od jakiegoś czasu zastanawiam się nad ich spisaniem. Niby nie są to historie łapiące za serducho, a mimo to opowiadają o świecie, którego my już nie znamy. 

Swoich przyjaciół. Mogłabym długo wymieniać za co ich doceniam, jednak uznałam że kilka słów w zupełności tu wystarczy. Oni po prostu są, pomogą, pozwolą się wypłakać i nie wyśmieją niezależnie od tego co zrobię. Wypowiedzą też swobodnie swoje zdanie, ale jeśli ich nie posłucham to i tak wiem, że znajdę wsparcie. No chyba, że postąpię naprawdę głupio, ale to już osobna historia.

Swoje życie. Myślę, że ten punkt powinien być na samym początku, ponieważ z której strony nie spojrzeć wygląda na najbardziej obszerny. Moje życie wydaje się być nieco błahe i nudne. Zaliczyło wiele porażek, po których zawsze się podnosiło z większym bądź mniejszym skutkiem. Jest jakie jest, ale nie zamieniłabym go na żadne inne, bo jest moje. Wyjątkowe i tylko ja mogę wyznaczać mu ścieżki, którymi ma stąpać. 

I wreszcie na samym szarym końcu doceniam uśmiech na twarzy każdego człowieka. Uwielbiam obserwować ludzi i często aż chce mi się krzyczeć, gdy widzę z jakimi ponurymi twarzami chodzą po ulicach. Mimo pięknie przygrzewającego słońca i braku chmurek na niebie, oni wydają się być skwaszeni, niezadowoleni z własnego życia. Dlatego tak bardzo doceniam tych, którzy potrafią się uśmiechać. Z uśmiechem jest zdecydowanie w życiu łatwiej. Ja również staram się obdarzać uśmiechem napotkanych ludzi (z różnym skutkiem bo czasem łapię się na tej swojej ponurości).

A ty co doceniasz?