Szablon stworzony przez Arianę dla Wioski Szablonów | Technologia Blogger | X X X
Pokazywanie postów oznaczonych etykietą sukcesy. Pokaż wszystkie posty
Pokazywanie postów oznaczonych etykietą sukcesy. Pokaż wszystkie posty

środa, 1 lutego 2017

Żegnaj Styczniu 2017

Styczeń nadszedł i styczeń poszedł. Minął bezpowrotnie, a my jesteśmy o 31 dni starsi i mądrzejszy. Postanowienia noworoczne już dawno poszły gdzieś w kąt, a życie przygniotło i uśmiech z twarzy zmiotło. Sama tego doświadczyłam, choć mam też trochę sukcesów na swym koncie.


STYCZNIOWE ZWYCIĘSTWA I PORAŻKI 

 

ZDROWIE


Jak co roku obiecałam sobie zrzucić trochę kilogramów. Styczeń przyniósł niewielki ich spadek - 2 kg. Niewiele, ale zawsze. Mnie to niezwykle ucieszyło zwłaszcza, że niespecjalnie zwracałam uwagę na dietę i nie udało mi się ograniczyć słodkiego ani fast foodu. Mam nadzieję, że luty pod tym względem będzie zdecydowanie lepszy.

Niemal codziennie piłam wodę z cytryną przed śniadaniem. Sukces! Cieszę się ogromnie, bo choć w czym udało mi się wyćwiczyć systematyczność. Nadal nad nią pracuję, ale idzie ku lepszemu. Systematyczności da się nauczyć, ale żeby coś weszło w krew potrzeba więcej niż 30 dni (choć niektórzy twierdzą inaczej). U mnie 30 dni to za mało. Pamiętam o tej wodzie, ale czasem zwyczajnie macham na nią lekceważąco dłonią.

Na początku stycznia pobrałam sobie aplikację "30 dni Fit". Rewelacyjna może nie jest, ale spełnia swoje zadanie. Miałam wielki problem z systematycznymi ćwiczeniami, a dzięki niej udaje mi się o nich pamiętać. Można sobie ustawić przypomnienie (z czego korzystam) i każdego dnia takie otrzymamy. Wówczas nie chcąc opuścić dnia ćwiczeń pędzę by je wykonać. Mało tego, aplikacja ta zakłada również dni odpoczynku. Nie przetrenuje się człowiek. Zaczęłam z nią łagodnie, ale luty na pewno przyniesie zwiększenie mej aktywności. Opuściłam jedynie 2 treningi. Jestem z siebie dumna!

PRACA


Tu było trochę zgrzytów, niedomówień i problemów. Póki co wszystko ucichło i mam nadzieję, że już nie wybuchnie, tak znienacka. Nie chciałabym oberwać niespodziewanym piorunem, bo jak wiadomo cisza przed burzą nieco krępuje.

Dostałam również wyniki egzaminu z Japońskiego. Nie udało mi się, zabrakło dwóch punktów do upragnionego certyfikatu, dlatego też luty poświęcę na powrót do nauki Japońskiego. Na razie łagodnie, ale systematycznie. Dwa dni w tygodniu powinny wystarczyć. Nie poddam się tak łatwo!

ROZRYWKA


Styczeń przeminął mi pod znakiem kina (zagościłam w nim 3 razy) oraz gier planszowych (z rodziną i przyjaciółmi). Super! Oby na tym się nie skończyło. Chciałabym kontynuować moją przygodę z grami planszowymi (już mam na oku dwie kolejne... ale szybko ich sobie nie kupię). Dobrze byłoby również raz czy dwa razy pojawić się w kinie.

Zagościłam również w operze na spektaklu "Pajace", który był całkiem dobry, choć opera to zdecydowanie nie moja bajka.

Przeczytałam również 2 książki, których recenzje możecie przeczytać na blogu ("Pół Wojny" oraz "Blondynka w Japonii"). Przybliżyło mnie to do wykonania swojego wyzwania "Z półki". Zdecydowałam się na próg 3 - 2/15 - jeszcze tylko 13 książek. Cel wciąż jest osiągalny!

Wzięłam również udział w kilku blogowych konkursach. Na wyniki jednak muszę poczekać do połowy lutego, a te które już się zakończyły nie przyniosły mi zwycięstwa. Nie poddaję się jednak i gram dalej!

BLOG I SOCIAL MEDIA


Kolejne sukcesy! W styczniu pojawiło się u mnie aż 15 wpisów. Szok i niedowierzanie! Serio. Już dawno tak dobrego miesiąca pod tym względem nie miałam. Wciąż jednak uczę się jak panować nad kapryśną weną i brakiem czasu. Tym razem staram się pisać trochę na przód, choć nie zawsze to wychodzi.

Najchętniej czytanymi okazały się - "Azja Radzi: Podryw dobry na wszystko" (co mnie niezwykle zaskoczyło i ucieszyło, bo chętnie rozszerzę tę serię o inne tematy, jeśli ciekawi Was przedstawienie Azjatyckiej rzeczywistości w serialach aktorskich), "Jak walczyć z rutyną?" oraz recenzja książki "Pół Wojny".

Na początku roku znalazłam wyzwanie - 365 dni ze wspomnieniami - dzięki niemu mój Instagram przeżywa oblężenie. Najczęściej są to zdjęcia kiepskiej jakości, bo telefon nie daje rady a ze mnie fotograf początkujący, ale jest. I znów pomaga mi to w systematyczności. Codziennie zostaje tam opublikowane zdjęcie. Jest dobrze! Nie sprawiło mi to większych problemów.


NA DOKŁADKĘ - KLASYKA DLA SMYKA



Stało się. Dołączyłam do akcji organizowanej przez Dagę (Socjopatkę) oraz Radka (Osinski). Chcemy obdarować dzieci z Domów Dziecka nowymi książkami, by zarazić ich czytelnictwem... ale również zobaczyć uśmiech na ich twarzach (to właśnie on będzie dla nas największą nagrodą. Co miesiąc książki zostaną wysłane do wybranego Domu Dziecka.

Prześliczny plakat popełniła Justyna.


O akcji możecie dokładniej przeczytać TUTAJ, ale ja już gorąco Was zachęcam do wzięcia w niej udziału. Potrzeba Nam ludzi o wielkich i gorących sercach. Klasyka dla Smyka to warta uwagi inicjatywa!

~.~

Choć było trochę łez i zgrzytania zębami to jednak styczeń oceniam bardzo na plus (choć wciąż nie mogę uwierzyć, że już się skończył). Oby luty był równie produktywny co styczeń (albo jeszcze bardziej!). Jak to wyglądało u Was? Możecie się czymś pochwalić?

Źródło: 1

czwartek, 29 grudnia 2016

Podsumowanie roku 2016

Dzisiaj otworzyłam swojego bloga i przejrzałam posty, które się na nim znalazły, a jest nich 67 (wraz z tym) czyli o 30 mniej niż w zeszłym roku. Zaniedbałam moje miejsce w internecie kilka razy, ale wciąż i wciąż do niego powracam i obiecuję że to był już ostatni raz, kiedy zostawiłam to miejsce na kilka lub kilkadziesiąt dni. 

Dziś nie będę nic obiecywać, bo wiem że kiepska jest w dotrzymywaniu takich obietnic. Wypiszę tu jednak swoje mniejsze i większe osiągnięcia, bo myślę że warto. Robię to przede wszystkim dla siebie, bo zdarza mi się zapominać co takiego udało mi się zrobić. Wszystkie dobre rzeczy rozmywają się pod wpływem tych złych. Wszystkie postanowienia, które miałam znikają, bo przecież gdzieś po drodze o nich zapomniałam, a mimo to coś tam jednak przez te 365 dni w roku zrobiłam.


NIESPODZIEWANY WYJAZD DO RZYMU

 

 

Wygrałam bilety lotnicze do Rzymu i pojechałam wraz z moją siostrą. Spędziłyśmy tam niesamowite 4 dni, bawiąc się w najlepsze i zwiedzając od białego rana po samą noc. Widziałam niesamowite budynki, życzliwych ludzi i przepiękne dzieła sztuki. Rzym nigdy nie przeszedł mi przez myśl, a mimo to cieszę się, że pojechałam. Moją (nieskończoną) relację z Rzymu możecie przeczytać w tych postach:


JESTEM MAGISTREM


Tak, tak. Udało się. Wreszcie zakończyłam ten etap swojego życia. Jestem panią magister i choć notatki jeszcze gdzieś tam się mi walają, ja wkraczam w to prawdziwie dorosłe życie z problemami natury pracownika. Szukam pracy i staram się jakoś żyć. Nie mniej jednak udało się, po wielu przeszkodach, wreszcie zyskałam ten tytuł i jestem szczęśliwa, że się nie poddałam po drodze.

ANGLIA PO RAZ 4

 

Wyjechałam do Anglii po raz czwarty. Tym razem do pracy w charakterze Lead Teachera. Było ciężko, nawet bardzo, ale poznałam wspaniałe osoby i cudowną angielską rodzinę, z którą do teraz utrzymuję kontakt. Już po cichu planujemy kolejną mą wizytę u nich. Bo warto, a ja ich uwielbiam.


LONDYN Z PRZYJACIÓŁKĄ


Wypad z Asią uważam za udany i nawet na warunki za dużo nie narzekałyśmy, a przyszło nam spać w małej i gorącej klitce. Trudno. Przeżyłyśmy i planujemy kolejne podróże (choć Mediolan musiałam sobie odpuścić ze względu na wydatki z moim biednym samochodem). Na pewno jeszcze będzie kolejna okazja. Tak więc pojechałyśmy do Londynu i spędziłyśmy tam cudowne choć wyczerpujące trzy dni, a relację możecie poczytać tutaj:


EGZAMIN Z JAPOŃSKIEGO


Trąbiłam o nim chyba cały rok i wreszcie wzięłam się i pojechałam do Warszawy czwartego grudnia. Wzięłam udział w tym wydarzeniu próbując mych sił by zdobyć ten upragniony certyfikat. Na najniższy poziom, ale i tak będę dumna jeśli tylko uda mi się go zdać. Na wyniki muszę jednak poczekać aż do początku Marca. Dłuuuugo!

WIELKA WYMIANA KSIĄŻKOWA



Wzięłam udział w wielkiej wymianie książkowej i zyskałam aż 8 nowych pozycji, które dumnie widnieją na mej półce i czekają na swą kolej do przeczytania (a ja się nieco obijam z czytaniem ostatnio). Inicjatywa ta strasznie mi się spodobała i chętnie wezmę w niej jeszcze udział. Może w przyszłym roku? Kto wie!

~.~

Uff to tyle. Wow. Jak tak na to patrzę to widzę, że miałam całkiem pokaźny rok. Dobry rok, a już się bałam, że nic w nim takiego nie zrobiłam. Zrobiłam! Jupi! Aż mi się skakać ze szczęścia chce i chyba niedługo to zrobię... albo wstanę i zacznę tańczyć (jeśli nikt nie będzie patrzył. Fajnie tak spojrzeć na przekrój swojego roku i zauważyć, że mimo parszywej końcówki... nie był taki zły. 

No dobra, a jak wyszło Wam? Macie czym się pochwalić? 

Oby 2017 był równie owocny! Szczęśliwego Nowego Roku kochani moi!