Szablon stworzony przez Arianę dla Wioski Szablonów | Technologia Blogger | X X X
Pokazywanie postów oznaczonych etykietą podsumowanie. Pokaż wszystkie posty
Pokazywanie postów oznaczonych etykietą podsumowanie. Pokaż wszystkie posty

środa, 1 lutego 2017

Żegnaj Styczniu 2017

Styczeń nadszedł i styczeń poszedł. Minął bezpowrotnie, a my jesteśmy o 31 dni starsi i mądrzejszy. Postanowienia noworoczne już dawno poszły gdzieś w kąt, a życie przygniotło i uśmiech z twarzy zmiotło. Sama tego doświadczyłam, choć mam też trochę sukcesów na swym koncie.


STYCZNIOWE ZWYCIĘSTWA I PORAŻKI 

 

ZDROWIE


Jak co roku obiecałam sobie zrzucić trochę kilogramów. Styczeń przyniósł niewielki ich spadek - 2 kg. Niewiele, ale zawsze. Mnie to niezwykle ucieszyło zwłaszcza, że niespecjalnie zwracałam uwagę na dietę i nie udało mi się ograniczyć słodkiego ani fast foodu. Mam nadzieję, że luty pod tym względem będzie zdecydowanie lepszy.

Niemal codziennie piłam wodę z cytryną przed śniadaniem. Sukces! Cieszę się ogromnie, bo choć w czym udało mi się wyćwiczyć systematyczność. Nadal nad nią pracuję, ale idzie ku lepszemu. Systematyczności da się nauczyć, ale żeby coś weszło w krew potrzeba więcej niż 30 dni (choć niektórzy twierdzą inaczej). U mnie 30 dni to za mało. Pamiętam o tej wodzie, ale czasem zwyczajnie macham na nią lekceważąco dłonią.

Na początku stycznia pobrałam sobie aplikację "30 dni Fit". Rewelacyjna może nie jest, ale spełnia swoje zadanie. Miałam wielki problem z systematycznymi ćwiczeniami, a dzięki niej udaje mi się o nich pamiętać. Można sobie ustawić przypomnienie (z czego korzystam) i każdego dnia takie otrzymamy. Wówczas nie chcąc opuścić dnia ćwiczeń pędzę by je wykonać. Mało tego, aplikacja ta zakłada również dni odpoczynku. Nie przetrenuje się człowiek. Zaczęłam z nią łagodnie, ale luty na pewno przyniesie zwiększenie mej aktywności. Opuściłam jedynie 2 treningi. Jestem z siebie dumna!

PRACA


Tu było trochę zgrzytów, niedomówień i problemów. Póki co wszystko ucichło i mam nadzieję, że już nie wybuchnie, tak znienacka. Nie chciałabym oberwać niespodziewanym piorunem, bo jak wiadomo cisza przed burzą nieco krępuje.

Dostałam również wyniki egzaminu z Japońskiego. Nie udało mi się, zabrakło dwóch punktów do upragnionego certyfikatu, dlatego też luty poświęcę na powrót do nauki Japońskiego. Na razie łagodnie, ale systematycznie. Dwa dni w tygodniu powinny wystarczyć. Nie poddam się tak łatwo!

ROZRYWKA


Styczeń przeminął mi pod znakiem kina (zagościłam w nim 3 razy) oraz gier planszowych (z rodziną i przyjaciółmi). Super! Oby na tym się nie skończyło. Chciałabym kontynuować moją przygodę z grami planszowymi (już mam na oku dwie kolejne... ale szybko ich sobie nie kupię). Dobrze byłoby również raz czy dwa razy pojawić się w kinie.

Zagościłam również w operze na spektaklu "Pajace", który był całkiem dobry, choć opera to zdecydowanie nie moja bajka.

Przeczytałam również 2 książki, których recenzje możecie przeczytać na blogu ("Pół Wojny" oraz "Blondynka w Japonii"). Przybliżyło mnie to do wykonania swojego wyzwania "Z półki". Zdecydowałam się na próg 3 - 2/15 - jeszcze tylko 13 książek. Cel wciąż jest osiągalny!

Wzięłam również udział w kilku blogowych konkursach. Na wyniki jednak muszę poczekać do połowy lutego, a te które już się zakończyły nie przyniosły mi zwycięstwa. Nie poddaję się jednak i gram dalej!

BLOG I SOCIAL MEDIA


Kolejne sukcesy! W styczniu pojawiło się u mnie aż 15 wpisów. Szok i niedowierzanie! Serio. Już dawno tak dobrego miesiąca pod tym względem nie miałam. Wciąż jednak uczę się jak panować nad kapryśną weną i brakiem czasu. Tym razem staram się pisać trochę na przód, choć nie zawsze to wychodzi.

Najchętniej czytanymi okazały się - "Azja Radzi: Podryw dobry na wszystko" (co mnie niezwykle zaskoczyło i ucieszyło, bo chętnie rozszerzę tę serię o inne tematy, jeśli ciekawi Was przedstawienie Azjatyckiej rzeczywistości w serialach aktorskich), "Jak walczyć z rutyną?" oraz recenzja książki "Pół Wojny".

Na początku roku znalazłam wyzwanie - 365 dni ze wspomnieniami - dzięki niemu mój Instagram przeżywa oblężenie. Najczęściej są to zdjęcia kiepskiej jakości, bo telefon nie daje rady a ze mnie fotograf początkujący, ale jest. I znów pomaga mi to w systematyczności. Codziennie zostaje tam opublikowane zdjęcie. Jest dobrze! Nie sprawiło mi to większych problemów.


NA DOKŁADKĘ - KLASYKA DLA SMYKA



Stało się. Dołączyłam do akcji organizowanej przez Dagę (Socjopatkę) oraz Radka (Osinski). Chcemy obdarować dzieci z Domów Dziecka nowymi książkami, by zarazić ich czytelnictwem... ale również zobaczyć uśmiech na ich twarzach (to właśnie on będzie dla nas największą nagrodą. Co miesiąc książki zostaną wysłane do wybranego Domu Dziecka.

Prześliczny plakat popełniła Justyna.


O akcji możecie dokładniej przeczytać TUTAJ, ale ja już gorąco Was zachęcam do wzięcia w niej udziału. Potrzeba Nam ludzi o wielkich i gorących sercach. Klasyka dla Smyka to warta uwagi inicjatywa!

~.~

Choć było trochę łez i zgrzytania zębami to jednak styczeń oceniam bardzo na plus (choć wciąż nie mogę uwierzyć, że już się skończył). Oby luty był równie produktywny co styczeń (albo jeszcze bardziej!). Jak to wyglądało u Was? Możecie się czymś pochwalić?

Źródło: 1

czwartek, 29 grudnia 2016

Podsumowanie roku 2016

Dzisiaj otworzyłam swojego bloga i przejrzałam posty, które się na nim znalazły, a jest nich 67 (wraz z tym) czyli o 30 mniej niż w zeszłym roku. Zaniedbałam moje miejsce w internecie kilka razy, ale wciąż i wciąż do niego powracam i obiecuję że to był już ostatni raz, kiedy zostawiłam to miejsce na kilka lub kilkadziesiąt dni. 

Dziś nie będę nic obiecywać, bo wiem że kiepska jest w dotrzymywaniu takich obietnic. Wypiszę tu jednak swoje mniejsze i większe osiągnięcia, bo myślę że warto. Robię to przede wszystkim dla siebie, bo zdarza mi się zapominać co takiego udało mi się zrobić. Wszystkie dobre rzeczy rozmywają się pod wpływem tych złych. Wszystkie postanowienia, które miałam znikają, bo przecież gdzieś po drodze o nich zapomniałam, a mimo to coś tam jednak przez te 365 dni w roku zrobiłam.


NIESPODZIEWANY WYJAZD DO RZYMU

 

 

Wygrałam bilety lotnicze do Rzymu i pojechałam wraz z moją siostrą. Spędziłyśmy tam niesamowite 4 dni, bawiąc się w najlepsze i zwiedzając od białego rana po samą noc. Widziałam niesamowite budynki, życzliwych ludzi i przepiękne dzieła sztuki. Rzym nigdy nie przeszedł mi przez myśl, a mimo to cieszę się, że pojechałam. Moją (nieskończoną) relację z Rzymu możecie przeczytać w tych postach:


JESTEM MAGISTREM


Tak, tak. Udało się. Wreszcie zakończyłam ten etap swojego życia. Jestem panią magister i choć notatki jeszcze gdzieś tam się mi walają, ja wkraczam w to prawdziwie dorosłe życie z problemami natury pracownika. Szukam pracy i staram się jakoś żyć. Nie mniej jednak udało się, po wielu przeszkodach, wreszcie zyskałam ten tytuł i jestem szczęśliwa, że się nie poddałam po drodze.

ANGLIA PO RAZ 4

 

Wyjechałam do Anglii po raz czwarty. Tym razem do pracy w charakterze Lead Teachera. Było ciężko, nawet bardzo, ale poznałam wspaniałe osoby i cudowną angielską rodzinę, z którą do teraz utrzymuję kontakt. Już po cichu planujemy kolejną mą wizytę u nich. Bo warto, a ja ich uwielbiam.


LONDYN Z PRZYJACIÓŁKĄ


Wypad z Asią uważam za udany i nawet na warunki za dużo nie narzekałyśmy, a przyszło nam spać w małej i gorącej klitce. Trudno. Przeżyłyśmy i planujemy kolejne podróże (choć Mediolan musiałam sobie odpuścić ze względu na wydatki z moim biednym samochodem). Na pewno jeszcze będzie kolejna okazja. Tak więc pojechałyśmy do Londynu i spędziłyśmy tam cudowne choć wyczerpujące trzy dni, a relację możecie poczytać tutaj:


EGZAMIN Z JAPOŃSKIEGO


Trąbiłam o nim chyba cały rok i wreszcie wzięłam się i pojechałam do Warszawy czwartego grudnia. Wzięłam udział w tym wydarzeniu próbując mych sił by zdobyć ten upragniony certyfikat. Na najniższy poziom, ale i tak będę dumna jeśli tylko uda mi się go zdać. Na wyniki muszę jednak poczekać aż do początku Marca. Dłuuuugo!

WIELKA WYMIANA KSIĄŻKOWA



Wzięłam udział w wielkiej wymianie książkowej i zyskałam aż 8 nowych pozycji, które dumnie widnieją na mej półce i czekają na swą kolej do przeczytania (a ja się nieco obijam z czytaniem ostatnio). Inicjatywa ta strasznie mi się spodobała i chętnie wezmę w niej jeszcze udział. Może w przyszłym roku? Kto wie!

~.~

Uff to tyle. Wow. Jak tak na to patrzę to widzę, że miałam całkiem pokaźny rok. Dobry rok, a już się bałam, że nic w nim takiego nie zrobiłam. Zrobiłam! Jupi! Aż mi się skakać ze szczęścia chce i chyba niedługo to zrobię... albo wstanę i zacznę tańczyć (jeśli nikt nie będzie patrzył. Fajnie tak spojrzeć na przekrój swojego roku i zauważyć, że mimo parszywej końcówki... nie był taki zły. 

No dobra, a jak wyszło Wam? Macie czym się pochwalić? 

Oby 2017 był równie owocny! Szczęśliwego Nowego Roku kochani moi!

niedziela, 29 maja 2016

Podsumowanie Maja



Maj, piękny i letni w tym roku, już dobiega końca. W moim wypadku ten miesiąc był całkiem zabiegany. Problemy z magisterką skutecznie mnie dobiły. Natomiast czas spędzony z przyjaciółmi umilił mi te szalone chwile. Na dodatek 50-tka taty i dwa wyjścia do kina. Czegóż by chcieć więcej? Ano jednej ważnej sprawy... kilogramy poszły w górę i za diabła nie chcą zejść. Ponawiam z nimi walkę już teraz. Odpowiednie kartki na ścianie wiszą. Koniec ze słodyczami i McDonaldem (który jest moją miłością ostatnio), a także zaprzyjaźniam się na nowo z brzuszkami, rowerem a także Ewką Chodakowską - Skalpela będę męczyć i idę o zakład, że na początku raczej mi nie wyjdzie. Trzymajcie kciuki, co bym chociaż miesiąc wytrzymała!

Do poczytania


Dzisiaj jednak zdecydowałam się na moje pierwsze podsumowanie miesiąca. Dlaczego? Ponieważ znalazłam kilka całkiem ciekawych stronek, którymi chciałabym się z Wami podzielić. Ich autorzy inspirują, dają kopa w tyłek i wywołują uśmiech na mej twarzy:

- Katarzyna pisze przepięknie i porusza ważne sprawy w swej Kobiecej przestrzeni. Wszystkie dotykają Nas, kobiety, w mniejszym lub większym stopniu. Jej najnowszy wpis o pięknie samotnej kobiety, pozwolił mi się uśmiechnąć i dodał odwagi. W końcu wciąż jestem sama i nie ma co się tego wstydzić.

- Narwany znalazł się na mojej liście ze względu na popełniony przezeń tekst o tym co ludzie o Nas powiedzą. To kolejny tekst, który przypomina, że nie powinniśmy przejmować się opinią innych ludzi. Kolejny i można powiedzieć, że było ich już wiele... ale warto o tym przypominać, bo gdzieś w ferworze walki zdajemy się zupełnie zapominać o swej wartości.

- Milena natomiast postanowiła obalić mity dotyczące pozytywnego myślenia. Dobrze jest wiedzieć, że ktoś ma do tego zdrowe podejście. Samej zdarza mi się o tym zapominać i zbyt mocno zafiksować na punkcie pozytywnego myślenie. Tak źle i tak nie dobrze!

- Estera na swej stronie popełniła tekst o ludziach, których często spotykamy. Ludziach, którzy nas denerwują i doprowadzają do szału. O rzeczywistości (nieco przerysowanej), w której żyjemy. Cudownie się czytało i zdecydowanie warto!

Konkursy, Konkursy, Konkursy

 

CzekoAda zachęciła mnie do brania udziału w konkursach, toteż nie spoczęłam na laurach tylko od razu rozpoczęłam szukanie kreatywnych konkursów. Jako wzięta książkomaniaczka zaczęłam od konkursów książkowych i tak natrafiłam na Konkurs Listowy - cudowna forma. Należy napisać krótki list i zamieścić go w komentarzu. Fajna sprawa, nawet jeśli nie uda się wygrać. Grunt to próbować! Wzięłam udział w paru innych, ale to zadanie zapadło mi w pamięć.

Do poczytania


W tym miesiącu skupiłam się na nadrobieniu mangowych zaległości. Zaopatrzyłam się w pokaźną ich ilość i teraz tylko czekam aż przylecą do mnie z prędkością światła (choć ludzie prorokują iż mogę poczekać nawet i 3 tygodnie zanim paczuszka wpadnie w moje łapki. Szkoda... bo chciałabym już!

Do tego pragnę dodać trochę fantastyki - "Pół Świata" to drugi tom od Joe Abercrombie. Czytam i się zachwycam (niestety robię to tylko w pociągu, bo inaczej czas mnie goni). Książka wciąga tak, że chcę wiedzieć więcej i więcej, ale opowiem o niej jak już ją skończę.

Do pooglądania




"Dzień Matki" to wspaniała komedia o kilku pokoleniach kobiet, które zmagają się z własnym życiem. Znajdziemy tam rozwódkę, opuszczone dziecko, lesbijkę, tę która wbrew sprzeciwów matki wyszła za mąż i młodą mamę. Film dotyka ich problemów, a także przypomina, że mimo wszelkich trudności to mama jest najważniejszą osobą w naszym życiu. Warto zobaczyć, by nieco się pośmiać.


"Kapitan Ameryka - Wojna bohaterów" to kolejny film w uniwersum Marvela. Co poradzić... ja po prostu kocham superbohaterów i zazwyczaj chcę więcej. W tym pojawiło się parę nowych postaci, znów zostaliśmy uraczeni typowym dla Marvela humorem, ale... film niestety trochę mi się dłużył. Do zobaczenia na raz, no może dwa razy.

Jeszcze czekają mnie najnowsi X-mani i w ogóle będę zadowolona. Już zacieram łapki, bo niedługo się na nich wybieramy!


Na koniec Japońskie anime - "Tanaka-kun wa itsumo kedaruge", która aktualnie jest moim numerem jeden. To anime, które wychodzi co tydzień, opowiada o niezwykle leniwym uczniu uczęszczającym do liceum. Pozwala na odstresowanie się w te trudniejsze dni i wywołuje uśmiech za każdym razem. Każdy odcinek można oglądać osobno, bo nie mają one połączonej ze sobą fabuły. Mnie kupiło!

~.~

To by było na tyle w dzisiejszym podsumowaniu miesiąca. Mój pierwszy raz, ale muszę przyznać, że chyba takie zagości u mnie na dobre - a przynajmniej spróbuje zagościć. Jak Wam minął Maj?

Trzymajcie się Dziubaki moje!
Niech Maj będzie z Wami!

Źródło: 1, 2, 3, 4

czwartek, 7 maja 2015

Podsumowanie Kwietnia - moje sukcesy i porażki

Pierwszy tydzień maja dobiega końca, a ja wciąż zwlekam z podsumowaniem kwietnia. Głównie dlatego, że zwyczajnie nie mam się czym chwalić. Moje wyzwania niestety wykonuję z różnym skutkiem. Niektóre są lepiej wykonane, inne gorzej. Z niektórymi mam małe problemy, inne bez problemu wprowadzam w życie. Walczę ze sobą niemal każdego dnia z mizernym skutkiem, ale zacznijmy od początku:
  1. Zrzucić do 15kg:
    • Cel na kwiecień - do 5 kg! - Dzięki temu, że w kwietniu były święta Wielkanocne, a później zdarzyło się kilka imprez to najgorzej wykonany przeze mnie cel. W tej chwili waga mimo wszystko pokazuje minus 1,5 kg. Nie jestem szczególnie zadowolona, ale też cieszę się, że spadła choć odrobinę!
    • Cel na maj - do 5 kg!
    • Cel na czerwiec - do 5 kg!
    • Brzuszki - 3 razy w tygodniu! - Udało się i nie było tak strasznie. Brzuszki robiłam w kwietniu sukcesywnie, trzy do czterech razy w tygodniu. Nie poświęcałam na nie zbyt dużo czasu, od piętnaście do dwudziestu minut ćwiczeń. Efekty jeszcze nie są zbyt duże, ale powoli zaczynają się kształtować.
    • Biegi - 2 razy w tygodniu! - Kolejne wyzwanie, które spisuję kompletnie na straty. Nie udało się. Pewien czas w kwietniu chorowałam, innym razem znowu nadeszły kobiece sprawy i nie byłam w stanie się ruszyć. Powiem szczerze, że gdyby zebrać wszystkie biegające razy ze mną w roli głównej to wyszłoby ich może ze 4. Porażka na całej linii. W maju obiecuję poprawę.
    • Zrezygnować całkowicie z sera i białego pieczywa! - Udało się. Zwłaszcza jeśli chodzi o ser. Białe pieczywo zjadłam z 6 razy w przeciągu miesiąca, więc uznaję to za swój osobisty sukces. Myślałam, że będzie gorzej... wciąż jednak szukam pomysłów na pyszne śniadanka bez pieczywa w roli głównej.
  2. Uczyć się japońskiego co najmniej godzinę, dwa razy w tygodniu. - Tutaj muszę zrezygnować z wyznaczonych dni nauki. Uczę się japońskiego dwa razy w tygodniu, zazwyczaj siedzę nad nim dłużej niż godzinę. Nie potrafię jednak zrobić tego w wyznaczone sobie wcześniej dni, bo czasami zwyczajnie wypada mi coś innego. Brak systematyczności? Być może... odbija się tutaj raczej brak silnej woli, jeśli chodzi o konkretne dni na japoński.
  3. Praca Magisterska - zdecydować się na jej kształt, konspekt. - Wyzwanie zaliczone! Sukces osiągnięty! Konspekt napisany i kształt pracy w głowie jakoś się utorował!
  4. Do pracy jeździć rowerem! - To jest najłatwiejsze wyzwanie tego miesiąca. Uwielbiam jeździć rowerem, a dojeżdżanie do pracy było tylko dodatkowym bodźcem do zwiększenia aktywności fizycznej.
  5. Wieczór z przyjaciółmi umilić grami planszowymi! - Tu można poczytać o naszym wieczorze. Powiem więcej. Na pewno będzie on powtarzany częściej. 
  6. Wydłużyć spacery z psem - Tomo - co najmniej 30 minut (popołudniowy i wieczorny)! - Mój piesio był niezwykle rad, że to wyzwanie się tu znalazło. Spokojnie udaje się je zrealizować. Czasem wychodzimy nawet na dłuższe spacery niż 30 minut. Zwłaszcza przy tak cudownej pogodzie, żal tego nie robić.
  7. Raz w tygodniu wychodzić na godzinny spacer z psiakiem. - Zaliczone i to z powodzeniem. Zdarza się nawet, że jednego tygodnia będzie więcej takich spacerków. Tomo jest niezwykle z tego rad, a i ja się cieszę, że ruszam swoje cztery litery z domku.
  8. Wybrać się na dłuższą wyprawę rowerową (całodniową)!
  9. Przeczytać 5 nowych książek! - Do tej pory udało mi się przeczytać 3 książki. Jestem w trakcie czytania czwartej. Jestem przekonana, że w podsumowaniu maja ten punkt zniknie na zawsze. Na nowo odkrywam jak wspaniale jest czytać książki. Zanurzać się w świat swojej wyobraźni i coraz częściej otwieram plik ze swoją nieskończoną opowieścią. Zaczyna mnie nęcić ukończenie książki. 
  10. Zrezygnować z kupna słodyczy! - No i tutaj mamy połowiczny sukces. Słodyczy sobie nie kupuję, ale podczas spotkań z przyjaciółmi lub wypadów na mieście nie omieszkam czegoś tam sobie skubnąć. Dlatego teraz będę się nieco bardziej pilnować. Postaram się to wyeliminować.
  11. Omijać fast food szerokim łukiem! - To wyzwanie pokonało mnie jedynie 3 razy w tym miesiącu. To o mniej niż podczas marca czy lutego. Jestem zadowolona z wyniku, ale maj będzie pod tym względem lepiej.
  12. Odkładać 2zł - codziennie! - Ogromny sukces. Zaczęłam odkładać 6 kwietnia i na koniec miesiąca miałam 50 zł w skarbonce. Jestem zadowolona i odkładam dalej. Teraz jednak dołożę odłożenie karty płatniczej, bo z nią w portfelu, pieniądze wręcz uciekają mi z konta.
  13. Nagrać film na youtube!
  14. Pracować z książką "Pewność siebie w ćwiczeniach" - Nie jest łatwo pracować z pewnością siebie, ale staram się pracować z książką regularnie. Czasami jest mi niezwykle trudno robić zadania zamieszczone w tej książce. Co najmniej raz w tygodniu biorę ją w obroty, jednak efektów póki co brak... lub są na tyle niewielkie, że wręcz niezauważalne przeze mnie.
  15. Uzupełniać - "To nie książka" - raz w tygodniu! - Udaje się! Daję radę i planuję umieścić efekty uzupełniania ów pozycji w jednej z najbliższych notek.
  16. Wypróbować nowy przepis i zamienić domowników na szczury laboratoryjne! 
  17. Jeść 5 - 6 razy dziennie - 3 posiłki to owoce! - Kompletna porażka. Nie potrafię się zastosować do tego 'reżimu'. Jem często mniej razy, ale za to zbyt duże porcje. Nad tym więc będę pracowała bardziej w maju.
  18. Poświęć 15 - 20 minut codziennie na rozciąganie się - bez śród! - Kompletna porażka numer dwa. Postanowiłam z tego wyzwania zrezygnować. Nie jestem w stanie rozciągać się codziennie. Nie potrafię się nawet do tego zmusić. Rezygnuję więc z punktu osiemnastego.
  19. Zmniejszyć liczbę przekleństw do bezwzględnego minimum! - Nad tym punktem pracuję prężnie. Zauważyłam, że ostatnio przeklinam nieco mniej, z czego jestem zadowolona. Niestety czasami wciąż mam ten niezdrowy odruch.
  20. Spróbować swoich sił na ściance wspinaczkowej! - To postanowienie wymieniłam na wspinaczkę w parku linowym. O efekcie tego wyzwania możecie przeczytać tutaj
  21. Ułożyć puzzle! - Jestem w trakcie układania puzzli o 2000 elementach. W tej chwili mam ułożoną 1/3 całego obrazka. Mam nadzieję, że do końca maja uda mi się je skończyć. Skrycie na to liczę.
  22. Nocna Dycha Kopernikańska! - 13 czerwiec 
Poza wyzwaniami, które postawiłam sobie na początku kwietnia dołączyłam do kilku nowych, które znalazłam na waszych blogach. Zainspirowały mnie one do podjęcia wyzwania i zrobiłam to nie myśląc zbyt wiele o konsekwencjach. 

Pierwszym z nich jest znalezione u Dzosefinn, które szalenie mi się spodobało. Zmusi mnie ono do przeczytania wielu cudownych pozycji, więc jeśli macie jakieś swoje ulubione pozycje to z przyjemnością o nich przeczytam. Może niektóre z nich trafią wprost w mój gust? Mam na to cichą nadzieję, bo "Przeczytam tyle ile mam wzrostu" to dość trudne do osiągnięcia w przeciągu pół roku. Po 2 kwietnia mam na liczniku 7,6 cm z głowy (a ileż to jest 7,6 cm, kiedy mój wzrost to 169 cm). 

Kolejnym jest 30-dniowe wyzwanie z przysiadami, znalezione na blogu Be Fit and Feel Amazing, który prowadzi niesamowita Katrina. Postanowiłam spróbować swych sił i w tej chwili jestem gdzieś w połowie wyzwania. Dzisiaj zrobiłam już 115 przysiadów. Jestem gdzieś w połowie i szczerze mówiąc nie wiedziałam, że to będzie takie łatwe. Myślałam, że robienie przysiadów jest znacznie trudniejsze, a tu taka niespodzianka. Na pewno postaram się dotrwać do jego końca. Już tak niewiele zostało.

Najnowszym wyzwaniem, jakie podjęłam jest - Rowerem wokół Danii - które to zorganizowała Pat z bloga Fra Kopenhavn with love. Dlaczego się skusiłam? Ponieważ jak już wcześniej wspominałam, uwielbiam rower! Postanowiłam, że jeszcze bardziej zwiększę swoją aktywność fizyczność dzięki temu wyzwaniu. Co prawda, w tym tygodniu coś kiepsko z tym rowerem - tylko 8 km przejechane - ale tydzień jeszcze się nie skończył. 

Uczestniczyłam również w wyzwaniu - Kwiecień w słowach - organizowanym przez Różową Klarę. Pomysł przedni, zmuszający do nieco innego spojrzenia na świat oraz (nie ukrywając) wyręczając nieco jeśli chodzi o pomysł na kolejny temat postu. Chętnie powtórzę to wyzwanie jeśli jeszcze powróci. Jego efekty możecie przeczytać:
To by było na tyle kochani. Kwiecień uważam za miesiąc satysfakcjonujący, acz nie do końca. Stać mnie na więcej i doskonale zdaję sobie z tego sprawę. Nie jest też znowu tak do końca fatalnie toteż nie spisuję go całkowicie na straty. Maj będzie znacznie lepszy! 

Jaki był wasz kwiecień? Spisaliście go na straty, czy może wręcz przeciwnie?