Szablon stworzony przez Arianę dla Wioski Szablonów | Technologia Blogger | X X X
Pokazywanie postów oznaczonych etykietą życie. Pokaż wszystkie posty
Pokazywanie postów oznaczonych etykietą życie. Pokaż wszystkie posty

wtorek, 2 stycznia 2018

O kurczę, ja chyba się starzeję!

Wiecie co? Ostatnio przyplątała się do mnie jakaś taka dziwna myśl, która jednocześnie rozłożyła mnie na łopatki. Doszłam do wniosku, że ja chyba dorastam. Sami widzicie? Myśl komiczna w swej prostocie, w końcu na karku mam już całe 28 lat. Postukaj się babo w łeb i zaakceptuj, że już dawno dorosłaś…


Mimo to jakoś tak ta myśl sprawiła, że poczułam się dumna. Możecie mi wierzyć, ale cieszę się, że moje gusta się zmieniają (no nie do końca – mangi nadal kupuję i anime nie zamierzam przestać oglądać). Słucham innej muzyki, nieco spokojniejszej. Od czasu do czasu łapię się na tym, że sięgam po muzykę klasyczną. Serio! Choć poza „Cannon in D Mayor” nic innego nie znałam. Andrea Bocelli? Prychałam, gdy ktokolwiek się nim zachwycał, a dziś sama słucham go od czasu do czasu. Bez przesady oczywiście… aż tak jeszcze nie oszalałam.

I tak się właśnie zastanawiam – dorośliście już? A może wciąż na Was ten proces czeka, co?

Ja jestem w trakcie, choć powinnam być już poważną panią profesor. Pracuję z dzieciakami, uczę angielskiego, a inni nauczyciele w szkole wciąż zatrzymują mnie na holu i pytają „Dokąd to?”. Biorą mnie za gimnazjalistkę! Serio, nie przesadzam! Choć to może być wina plecaka, który ciągle ze sobą noszę. Być może powinnam zacząć malować się trochę mocniej, albo zmienić styl ubierania… jednak po głębszym namyśle uznałam, że na wszystko przyjdzie pora. Póki co, mój styl mi się podoba i przecież nie noszę ukochanych bluz do pracy!

Dorastam i jakoś tak mi z tym dobrze… bo być może sobie to ubzdurałam, albo może to po prostu zwyczajny proces starzenia. Pewnie po prostu mylę pojęcia i powinnam powiedzieć, że dojrzewam, niczym spóźnione jabłko na drzewie. Dojrzewam jakoś tak bezboleśnie i wiecie co? Myślę, że w tym wszystkim trzeba po prostu odnaleźć siebie. Nic więcej.

Ameryki to tym nie odkryłam, co nie? W takim razie zostawię Was już tak wraz z moim nowym odkryciem – Ed Sheeran i jego perfekcyjny duet z Andrea Bocelli. Ci dwaj panowie skłonili mnie do tych dziwny rozważań.



Trzymajcie się cieplutko moi kochani!

czwartek, 6 kwietnia 2017

Katastrofalny marzec 2017

Styczeń oraz luty były miesiącami, które sprawiły że uwierzyłam iż wszystko jest możliwe. Miałam pracę, szczęśliwą rodzinę, schudłam te nieszczęsne dwa kilo, wysłałam tonę listów do moich listowych przyjaciół i nawet udawało mi się regularnie prowadzić bloga (oraz instagrama - co jeszcze dziwniejsze). Myślałam sobie "bułka z masłem", cudownie. Wreszcie odbijam się od dna i idę do przodu...
 
A potem nadszedł marzec, który przywitał mnie wielką tragedią. Najpierw przyszła nieoczekiwana śmierć ukochanej babci, która uświadomiła mi jak kruche jest życie. Pozwoliła na przeanalizowanie swoich poczynań związanych z ludźmi, na których mi zależy. Pokazała jak niewiele brakuje by ich stracić oraz dała do zrozumienia co tak naprawdę się dla mnie liczy. 

Mój dziadek został sam, w dużym domu z ogródkiem. Sam jeden, niczym palec. Było ciężko, ale wspieraliśmy go jak tylko mogliśmy (zresztą nadal to robimy, bo minął dopiero miesiąc, i nigdy nie przestaniemy).  Wyciągaliśmy go na basen, na kawę, staraliśmy się codziennie u niego być. Gdzieś tam w głowie miałam wyrzuty sumienia, że znów nic nie piszę tu do Was, ale nie byłam w stanie. Wracając do domu myślałam już tylko o swoim łóżku.

Potem zaczęłam bardziej dbać o siebie. Wróciłam do ćwiczeń i biegania, a to nadal nie są me ulubione czynności, ale wykonuje je z coraz mniejszym oporem. Ograniczyłam również spożycie słodkiego (co uważam za swój ogromny sukces) i choć działam tak dopiero około 3 tygodni to już widać pierwsze rezultaty. 3 kilo na wadze i luźne spodnie (choć kupiłam je 1,5 tygodnia temu, sic!). 
 
 
Zarzekałam się również, że już nie wrócę do Anglii po wydarzeniach z zeszłego roku. Nie wysłałam swojego zgłoszenia do pracy, ale praca znalazła mnie sama. Znów jadę. Znów zostanę wrzucona do młyna, który wypruje ze mnie wszystkie siły, a motywację pośle gdzieś na bok. O wakacjach to ja mogę sobie już jedynie pomarzyć, ale wcale nie jest mi z tym źle. Cieszę się, bo zostałam w jakiś sposób doceniona. Firma nie zgłosiłaby się do mnie, gdybym sobie nie radziła. Czekam więc na nowe wyzwania i cieszę się, że uda mi się spotkać moich starych znajomych.

Dziś jest już 6 kwietnia, dokładnie miesiąc i jeden dzień po śmierci babci. Moja mama właśnie leży w szpitalu i czeka na zabieg usunięcia kamieni nerkowych, a tata martwi się o swoją przyszłość - wiadomo, szkoły nie mają teraz lekko. Za dwa lata może już pracy nie być. 

A ja? Zaciskam mocno zęby i staram się patrzyć pozytywnie w przyszłość. Mam szczerą nadzieję, że 2017 rok wyczerpał zasoby nieszczęść, które mogłyby mnie spotkać. Patrzę z nadzieją w przyszłość i liczę na to, że jeśli jakieś się pojawią, uda mi się je przezwyciężyć. 

Wracam (znowu), mając nadzieję że tym razem jest to powrót doskonały w swej niedoskonałości. 

Trzymajcie się kochani, słoneczka Wam wszystkim życzę i uśmiechu na twarzy!

wtorek, 26 lipca 2016

Host family - pierwsze wrażenie

Exmouth to przepiękna mieścina położona nad słoną wodą. Życie toczy się tu swoim własnym, nieco powolnym rytmem. Ludzie nigdzie się nie spieszą (poza mną rzecz jasna), nie denerwują na długie kolejki, zawsze znajdą chwilę, by do ciebie zagadać. Exmouth jest inny niż Exeter. Nie zawsze jest to tu robić. Sklepy zamykane są dość szybko, a w niedzielę nie dostaniesz chleba już po 15 (sic!). 


Moje doświadczenie z tym miasteczkiem rozpoczęłam od przyjazdu do rodziny, u której miałam mieszkać. Muszę przyznać, że strasznie się tym denerwowałam. Nie znałam tych ludzi, moje maile do nich nie dochodziły i jedyny kontakt z nimi miałam przez osoby trzecie. 


Na szczęście powiedzenie nie taki diabeł straszny jak go malują sprawdziło się i w tym przypadku. Pam i Peter to przemili ludzie, którzy ugościli mnie niczym własną córkę. Oczywiście (jak to z każdym bywa) mają swoje dziwactwa. Pam jest zdecydowanie głową rodziny. To silna i zdecydowana kobieta. Ma swoje zdanie i ciężko jest ją przekonać do czegokolwiek innego. Jeśli już się na czymś skoncentruje, nie oderwiesz jej od tego za Chiny.

Natomiast Peter to oaza spokoju. Zawsze ugości cię uśmiechem i przytuli jeśli miałeś ciężki dzień. Rozbawi do łez i sprawi, że najnudniejsza opowieść o poławianiu ryb okaże się fascynującą historią, której chciałbyś słuchać bez końca. 


Pam i Peter tworzą zgraną parę, która chyba nigdy się nie pokłóciła. Jak zgodnie twierdzą uwielbiają małe złośliwości i często sobie dogryzają. Swoich gości traktują jak swą rodzinę i pragną dla nas jak najlepiej. Pam gotuje znakomicie, choć w swej kuchni używa za dużo ziemniaków (jako że ja za nimi nie przepadam, ubolewam nad tym okropnie). 

Parę jej potraw z całą pewnością powtórzę w domu, bo wprost rozpływały się w ustach. Muszę jedynie usiąść przy niej ze swoim zeszytem i spisać odpowiednie przepisy. Nie będzie miała nic przeciwko, bo jak sama twierdzi sama uwielbia rozprzestrzeniać przepisy oraz poznawać nowe potrawy. 

Exmouth to mnóstwo roboty i wiele zamieszania. Atmosfera w pracy nie jest zbyt przyjazna, ale chociaż host family dopisała. Exmouth to dobre ćwiczenie pozytywnego myślenia oraz silnej woli. Myślę, że staję się w tym coraz lepsza. Jeszcze nieco mniej niż miesiąc... czy będę tęsknić? Na pewno, ale myślę że nie aż tak jak za Exeter. 

Jak Wam mijają wakacje, Dziubaki kochane? Postawiliście na szalone przygody, czy uznaliście że relaks Wam wystarczy? Dajcie znać co tam u Was w trawie słychać!

Zdjęcia mojego autorstwa :)

piątek, 29 kwietnia 2016

7 sposobów na spełnione życie

Często mierzymy sukces poprzez zdobyte dobra, osiągnięte przez nas cele oraz siłę jaką zdobyliśmy podczas zdobywania go. Niestety nie rzadko nie czujemy szczęścia, kiedy już zdobędziemy nasz cel lub to szczęście wydaje się ulotne. Na dłuższą metę czegoś zaczyna nam brakować. Spełniliśmy swoje wszystkie marzenia i co wówczas? Czegoś nam brakuje. Wciąż czegoś szukamy, wciąż jest nam mało. 

Co zrobić? Jesteśmy w końcu tylko ludźmi. Choć każdy z nas jest inny to wciąż coś nas łączy. Jak więc osiągnąć szczęście? Jak żyć czując, że nasze życie ma sens? 


Żyj zgodnie ze swoimi wierzeniami i zasadami

Nasze wierzenia i zasady wpływają na decyzje, które podejmujemy. Determinują również nasze krótkotrwałe i długotrwałe cele. To one wyznaczają nas samych. Sprawiają, że inni czują respekt i zaufanie do naszej osoby. To dzięki nim możemy żyć z czystym sumieniem oraz decydować na podstawie swych własnych przemyśleń, a nie pod wpływem innych osób. Na sobie powinniśmy się skupić, a nie na osobie trzeciej (choćby ta miała najlepszy pomysł świata - to co z tego, skoro zaprzeczylibyśmy samemu sobie?). 

Wyznacz swoje cele

To ważne mieć jasno określone cele, do których powoli dążymy. Starajmy się, by były one realne do spełnienia. Często małe kroki są zdecydowanie lepsze niż te milowe, którymi szybko możemy się zniechęcić. Bez jasno wyznaczonych celów, możemy bardzo łatwo odbić w złą stronę. Lenistwo jest chyba najbardziej znanym nam przeciwnikiem. Po długim dniu w pracy zwyczajnie nie chce się nam już myśleć o naszych marzeniach, a szkoda... Sama mam z tym problem i choć bardzo się staram nie zawsze mi się udaje osiągnąć to co sobie zaplanowałam. Myślę, że muszę zweryfikować me marzenia raz jeszcze i być może stawiać nieco mniejsze kroczki. Mogę nawet pokusić się o stwierdzenie, że to jak spędzamy jeden dzień wyznacza to jak spędzamy całe nasze życie.

Znajdź swą pasję

Pasja, marzenia to coś co sprawia, że chce nam się żyć. Wstajemy codziennie rano gotowi do stawienia czoła nowemu dniu. Z nową energią dążymy do spełnienia i uśmiech na twarzy nas nie opuszcza. Nie masz jeszcze swej pasji? Czas najwyższy ją znaleźć. Może nią być nawet i opieka nad własnym zwierzakiem. To ona sprawia, że poczujemy spełnienie. 

Zadowolenie

Łatwiej powiedzieć i trudniej zrobić. Zadowolenie jest niezwykle trudne do osiągnięcia, ale nie niemożliwe. Spróbuj co wieczór wypisać wszystko co dobrego cię spotkało minionego dnia. To pomoże ci zauważyć, że Twoje życie nie jest znowu takie złe. Często po prostu nie zauważamy tych dobroci, które nas spotykają na każdym kroku. Uśmiech nieznajomego, dobre słowo przyjaciółki, porządny śmiech, czy wycieczka rowerem. A może i fakt, że udało Ci się przeżyć trudny dzień w pracy czy na studiach i nic Ci się tam nie popsuło? Tylko osiągając zadowolenie, poczujesz spokój wewnątrz siebie. Popracuj więc nad tym, a gwarantuję Ci, że twe życie stanie się lepsze.

Spraw komuś radość

Codziennie masz okazję sprawić, że ktoś obok Ciebie się uśmiechnie. Czasem wystarczy niewielka rzecz, krótka rozmowa, jeden uśmiech, a może i podzielenie się z kimś czekoladą czy pomoc w pracy. Nie oczekuj, że Twe akcje zawsze przyniosą Ci korzyść. Zrób czasem coś bezinteresownego. Przecież uśmiech na twarzy drugiej osoby czy proste słowo "dziękuję" wystarczy, by poczuć ciepło w serduchu. Należy też pamiętać, że nasza dobroć z całą pewnością do nas wróci. Uwierz i działaj.

Żyj chwilą

Wciąż patrzymy w przyszłość. Zastanawiamy się co będzie za 3, 5 czy 10 lat. Jak będzie wyglądała nasza przyszłość. Stawiamy sobie wygórowane oczekiwania i mamy nadzieję, że zostaną one spełnione. Niestety nie robimy nic w tym kierunku. Nie potrafimy żyć chwilą, a przecież to takie ważne. Bo to właśnie dzisiaj, w tej chwili tworzy się nasza przyszłość. To dzisiaj jest najważniejsze. Dzisiaj i nigdzie indziej możemy zacząć stawiać pierwsze kroki w stronę tej upragnionej przyszłości. I wreszcie to dzisiaj, a nie jutro czy pojutrze, będziesz żył. To dzisiaj możesz zrobić coś dobrego. To dzisiaj masz 24 godziny na spełnienie jednej ze swoich zachcianek. A to przecież wcale nie tak mało czasu! Przez 24 godziny można tak wiele!

Znajdź balans w swoim życiu

Kariera, przyjaciele, rodzina, relaks, dieta, ćwiczenia. O matko! Gdzie to wszystko zmieścić? Jest trudno, to prawda, ale znów... nie jest to niemożliwe. Wystarczy tylko odrobina chęci i organizacji Twojego cennego czasu, a wszystko zacznie się układać. Osiągniesz tą ważną równowagę w życiu i zobaczysz, że można! Chcieć to móc! Życie nie jest potworem. To tylko my zdajemy się tworzyć mu tę aurę. Życie będzie łatwiejsze, gdy odnajdziemy w nim równowagę.


Odnaleźliście już swoje spełnienie? Wasze życie ma cel? Żyjecie chwilą? Podzielcie się swoimi spostrzeżeniami, bo kochani... ja wciąż z tym walczę. Wciąż się uczę. Jeszcze raczkuję, ale idzie mi coraz lepiej!

Niech Wiosna będzie z Wami, a majówka zaskoczy Was swymi kolorami!
Trzymajcie się, dziubaczki!

Źródło: 1

piątek, 22 kwietnia 2016

Nauczanie - z czym to się je?


Nigdy nie pragnęłam zostać nauczycielem. Zbyt dobrze znałam minusy tej profesji, a każdy artykuł w gazecie o tym ile to dni wolnych ma taki delikwent, ile zarabia, jak to pięknie i różowo jest trafić do szkoły, mieć stałą pracę - były szybko weryfikowane przez moich rodziców. Tak to już jest, kiedy urodzi się w rodzinie nauczycielskiej. Obie babcie a także i moi rodzice. Nie ma gdzie pójść, by odciąć się od tej atmosfery. Rodzinne imprezy prędzej czy później kończyły się gadką nauczycielską. O trudnych przypadkach, o zmęczeniu, o tym wolnym które wcale nie jest takie wesołe oraz o reformach, które rząd stara się przeprowadzić nie zdając sobie sprawy z tego jak bardzo się myli. To wszystko wraz z silnym naleganiem rodziców - skutecznie nastawiło mnie przeciw tej profesji.

- Nie chcę być nauczycielem - twierdziłam.
- Wszystko tylko nie nauczanie - zdarzało mi się mówić.
- To wcale nie taka kolorowa praca - mówiłam, gdy ktoś zaczynał wystawiać nauczycieli na piedestały.
- Spróbuj przeżyć rok jako nauczyciel a przestaniesz pierdzielić o tym jak to łatwo być jednym z nich - nieświadomie dla samej siebie broniłam ich. 

A jednak me życie potoczyło się tak, a nie inaczej i teraz sama pracuję jako jeden z nich. Na razie w szkołach językowych, ale jednak. Nie zrozumcie mnie źle - wciąż nie chcę tego robić przez całe swoje życie. Jednak przestałam wykluczać możliwości zostania nim. Nie dlatego, że jest kolorowo. Nie dla pieniędzy i nie po to by rodzicom zrobić na złość. Ten etap mam już za sobą. 

Jestem nauczycielem dla wyzwań, dla wzlotów i upadków. Dla tych małych radości, kiedy naszym uczniom coś wychodzi. Dla ich wdzięczności i dla samej siebie. Dla możliwości, jakie stawia przede mną ta praca. Dzięki językowi angielskiemu świat stoi przede mną otworem. Być może nawet uda mi się zrealizować moje największe marzenie. Pierwszym krokiem do tego jest zdobycie doświadczenia. Właśnie to robię. Już drugi rok pracuję w szkole językowej i muszę przyznać, że coraz łatwiej mi to przychodzi. Już nie trzęsę portkami ze strachu przed każdą kolejną lekcją. Już nie wstydzę się stanąć przed słuchaczami i zacząć uczyć. Tu muszę dodać, że strasznie nieśmiała byłam, nie wyobrażałam sobie nigdy że kiedyś stanę przed grupą ludzi i wygłoszę swoje zdanie, a teraz? Ja ich uczę! 

Niesamowite, jednak to prawda. Wyjazdy do Anglii oraz nauczanie dodało mi odrobiny pewności siebie. Nie mogę powiedzieć, że dużo... ale nie jest tragicznie. Wciąż nad tym pracuję. Ba! Ja tu nawet zaczęłam poważnie myśleć o wyjeździe do Azji, by tam kontynuować nauczanie choć przez jakiś czas. I nie są to jakieś mrzonki. Poważnie nad tym myślę! To naprawdę coś, o czym nawet nie odważyłabym się marzyć kilka lat temu.  

Jednakże, życie nauczyciela nie jest usłane różami i każdy, który pragnie nim zostać powinien zdawać sobie z tego sprawę już od samego początku. W innym wypadku wyobrażenie o tej pracy zostanie dość szybko zweryfikowane przez życie. 

Nauczanie to nie praca dla każdego. Potrzeba tu wiele cierpliwości, odporności na krytykę, czasu i zaangażowania. Ustalone godziny nie są tu wiarygodne, ponieważ praca ta nie kończy się na opuszczeniu budynku szkolnego. W końcu wcześniej trzeba się do lekcji przygotować, skserować to i owo, a czasem pobawić się power-pointem czy innymi mediami. Do tego dochodzi też prowadzenie dziennika, wypełnianie wielu papierów, sprawdzanie klasówek i nagle okazuje się, że doba mogłaby mieć 48 godzin. 

Serio! Wcale nie jest łatwo! 

A przynajmniej na początku, kiedy już znajdziemy odpowiednie pomoce naukowe, zatoniemy w kserówkach i innych segregatorach (których bieżące uzupełnianie graniczy z cudem) to wreszcie zaczniemy oddychać. Organizacja czasu jest kluczowym punktem tego zawodu. Powinniśmy zawsze pamiętać, by znaleźć chwilę dla samego siebie podczas tego szaleńczego biegu. Chwilę odpoczynku, bo inaczej wypalenie zawodowe przyjdzie szybciej niż się tego spodziewamy. 

Jeszcze jedna ważna rzecz - nauczyciel nigdy nie kończy swej edukacji. Z tego również wiele osób nie zdaje sobie sprawy. Nauczanie to rwąca rzeka, która ma na swej drodze wiele zakrętów. Zmienia się, tak samo jak i świat. Nowe metody, nowe gadżety i technologie. Reformy. To wszystko nie pozwala nauczycielowi stanąć w miejscu. On musi dostosować się do wymagań, a przynajmniej spróbować. Tak więc i soboty czasem mu odpadną.

A co z zarobkami? No cóż... to już temat na osobny artykuł... ale możecie sobie już wbić do głowy, że lekko z nimi nie jest. 

Myśleliście kiedyś o nauczaniu? Dążycie do tego, a może już uczycie? Jakie są Wasze spostrzeżenia o tym zawodzie? Co byście dodali?

Trzymajcie się cieplutko kochani! Niech Wiosna będzie z Wami!

Źródło: