Szablon stworzony przez Arianę dla Wioski Szablonów | Technologia Blogger | X X X
Pokazywanie postów oznaczonych etykietą rodzina. Pokaż wszystkie posty
Pokazywanie postów oznaczonych etykietą rodzina. Pokaż wszystkie posty

sobota, 28 stycznia 2017

Co w sobie lubię?

Nigdy chyba nie powiem, że wiem o sobie wszystko. Nie i już. Zawsze jest coś czego mogę się jeszcze o sobie dowiedzieć. Przekroczę kolejną granicę i zobaczę nowy widok, kiedy już zerwę kajdany które mnie krępowały. Zdobędę się na odwagę, by zrobić coś szalonego i odkryję w sobie kolejną cechę charakteru, z której niekoniecznie będę dumna.

Tak to już jest, bo człowiek rozwija się przez całe życie. Cały czas nad sobą pracuje, by stać się lepszą wersją siebie. Mało tego, z każdym kolejnym dniem jesteśmy inni, bogatsi o nowe doświadczenia i starsi o kolejne 24 godziny. Inni, ale wciąż tacy sami.
Jakiś czas temu zostałam zaproszona do odpowiedzenia na pytania dotyczące mnie samej. Niektóre z nich sprawiły, że musiałam się zatrzymać i pomyśleć chwilę, a potem zaskoczona spojrzałam na swą odpowiedź. Dziś podzielę się nimi razem z Wami, a Idze i Kamili (Z naciskiem na szczęście) serdecznie podziękuję za nominację do Liebster  Blog Award.


Bez dłuższych wstępów, zaczynamy:

CZY POWIEDZIAŁAŚ JUŻ SWOIM NAJBLIŻSZYM O TYM, ŻE BLOGUJESZ?


Szczerze mówiąc wahałam się przed tą decyzją, ale w końcu stwierdziłam, że raz się żyje. Nie ma się co tego wstydzić. Przecież tu odkrywam swoje prawdziwe ja i miało to być miejsce, z którego jestem dumna. Tak, powiedziałam wszystkim, że blogujesz i ku memu zaskoczeniu otrzymałam wielkie wsparcie z ich strony. Moja mama jest mą największą fanką, a siostra chętnie dzieli się swoimi zdjęciami (swoją drogą całkiem niezłymi zdjęciami, które możecie podziwiać TU oraz TU). Warto mówić swym bliskim, bo przecież to nie wstyd robić to co się lubi.

CZEGO NIGDY NIE ZAAKCEPTUJESZ W DZISIEJSZYM ŚWIECIE?


Oj jest parę takich rzeczy. Przede wszystkim kłamstwa i obłudy (choć mi samej zdarza się czasem rzucić niewinnym kłamstewkiem). Nie przepadam za ludźmi, którzy nagminnie kłamią. Ciągle oszukują i są dwulicowi. Aż mnie zimny pot oblewa, kiedy takich widzę. 
Drugą kategorią ludzi, których nie lubię, są wampiry energetyczne. Wysysają z nas energię, nie dając nic od siebie. Chcą tylko brać i brać, a ja z każdą chwilą czuję się coraz słabiej. Czasem od nich uciekam, zrywam kontakt bo nie warto. Dla własnego dobra ograniczam spotkania z nimi.

No i nie będę chyba oryginalna jeśli tu wstawię jeszcze nasz rząd... i pozostawię to już bez komentarza. Politycy wpisują się pięknie w dwie poprzednie kategorie, a to co wyprawiają się w głowie nie mieści.


CO LUBISZ W SOBIE?


To pytanie sprawiło mi chyba najwięcej problemów, bo w pierwszej chwili do głowy nie przyszło mi nic. Zamrugałam wówczas i zmrużyłam brwi zła na sama siebie. Jak to nic? Na pewno coś znajdziesz. Dalej! Nie może tak być. No i znalazłam:

Lubię swoje okulary i to jak w nich wyglądam.
Lubię swoje oczy - ich kształt i nietypowy kolor.
Lubię swój upór, kiedy to nie poddaję się mimo przeciwności losu.
Lubię swoją kreatywność, choć często jej nie doceniam.
Lubię to, że potrafię słuchać.
Lubię swój charakter - choć staram się stać pewniejsza siebie.
Lubię swój śmiech i fakt, że zarażam nim innych.
Lubię swoje łydki.
Lubię swe nadgarstki i palce.

Nazbierało się trochę! Hurra! Już się martwiłam, że jestem takim zdołowanym człowiekiem, który nie będzie miał nic do powiedzenia na ten temat.

TWOJA ULUBIONA KOMEDIA


No i masz tu babo placek. Nie oglądam komedii, a przynajmniej za nimi nie przepadam. Ostatnio jednak byłam w kinie na inteligentnej produkcji - "Paterson" - może nie jest mą ulubioną, ale na pewno wartą uwagi. 

CZY ISTNIEJE PRZYJAŹŃ MIĘDZY KOBIETĄ I MĘŻCZYZNĄ?


Oczywiście, bo czemu niby miałaby nie istnieć? Szczerze w to wierzę i znam przykłady takich przyjaźni. No i oni ani myślą, by razem się schodzić. Tak, tak. Sama mam takiego swojego przyjaciela. Poza tym każdy związek powinien opierać się na przyjaźni, bo z czasem żar zgaśnie, ale przyjaźń pozostaje.

UKOCHANA BAJKA Z DZIECIŃSTWA TO...


...GWIEZDNE WOJNY!!! Ok, wiem, że to nie bajka, ale serio! Prosiłam tatę o to, by wpuścił "roboty" od kiedy zobaczyłam scenę na pustynnej planecie Tattoine z "Nowej Nadziei" i do dziś została mi miłość do wszelkiego rodzaju fantasy.

Jeśli miałabym jednak podać tytuł jakiejś bajki to z pewnością byłaby to "Mała Syrenka", która do dziś pozostaje jedną z mych ulubionych produkcji Disneya. Ariel wprost uwielbiam, a włosów jej tak po cichu zazdroszczę!

WYMARZONY WEEKEND...


Do głowy od razu przyszły mi dwa takie weekendy. Pierwszy z nich to jakiś spontaniczny wyjazd. To nie musi być zaraz jakaś droga wycieczka do ciepłego kraju (choć nie powiem - byłoby miło), byle wyrwać się na chwilę. Pełen luz i relaks. No może jeszcze doborowe towarzystwo do tego i już jest pełnia szczęścia.

Drugi natomiast jest całkiem przyziemny. Dobry film czy książka, słodka rozpusta i gorąca czekolada. Kocyk i po prostu odpoczynek od komputerowego świata. Odciąć się od wszystkiego. Tylko ja i książka... albo ja i pusta kartka, która tylko czeka by zaraz zostać zapisaną. Uwielbiam takie weekendy.


KSIĄŻKA, KTÓRA ZMIENIŁA TWOJE ŻYCIE?


"Pokochaj siebie", o której możecie poczytać sobie tutaj. To książka, która otworzyła mi oczy na wiele aspektów mego życia. Pozwoliła zacząć walkę z mą nieśmiałością. Dzięki niej stałam się nieco pewniejsza siebie i na wiele się odważyłam.

"Opowieści o Alvinie Stwórcy" - Orson Scott Card nie bez powodu jest jednym z mych ulubionych autorów fantasy. Jego "Opowieści o Alvinie Stwórcy" oczarowały mnie na tyle, że zaczęłam marzyć o zostaniu pisarzem. Do dziś jest to marzenie niespełnione, a mój twór osamotniony czeka na lepsze czasy... ale wciąż wierzę, że mi się uda!


ULUBIONY CYTAT


"Lecz rzeka wciąż płynie za progiem. Świat czeka na zewnątrz. To świat, w którym musimy żyć"
Nie pamiętam już jak dawno temu czytałam "Po słowiczej podłodze" Lian Hearn, ale ten cytat jest mi wciąż bliski. Jeden z tych ulubionych, które chodzą za mną niemalże zawsze i ciągle przychodzą na myśl. Jakże prawdziwy... i to właśnie do tej rzeki powinniśmy wskoczyć, by zdobyć świat! Odważ się działać i wyduś z życia co tylko się da.


KIM JESTEŚ?

Jestem kobietą, córką, siostrą, anglistą, blogerem i wojownikiem. Walczę ze sobą każdego dnia, wygrywając lub przegrywając. Staram się wciąż odkrywać coś nowego. Jestem też niespełnionym pisarzem i amatorskim fotografem (z naciskiem na to pierwsze słowo), a także kobietą która ma sto pomysłów na minutę i nie wie, za który się zabrać najpierw. Jestem też leniwcem i kanapowcem, bo kanapa zawsze mi tak dobrze pachnie, że najchętniej rzuciłabym wszystko w cholerę, byle tylko się na niej położyć. No i wreszcie jestem po prostu sobą.


Jeszcze raz dziękuję dziewczynom za nominację i zapraszam do zabawy wspaniałe dziewczyny:
  1. Dagmarę (Socjopatka)
  2. Marzenę (Draqilka)
  3. Milenę (Najlepsza Pora)
  4. Joannę (PASTELdreams)
  5. Kasię (Palma Kokosowa)
  6. Kasię (Galantyka)

 A oto zestaw pytań:
  1. Twoim smakiem z dzieciństwa jest...?
  2. Czy kiedykolwiek popełniłaś błąd, który wyszedł Ci na dobre? Jaki?
  3. Gdybyś mogła zmienić coś w sobie, co by to było?
  4. Gdybyś mogła czytać w myślach jednej osoby przez 24 godziny to czyje myśli chciałabyś poznać?
  5. Z jaką bohaterką / bohaterem literackim się utożsamiasz?
  6. Kto Cię inspiruje?
  7. Jak to się stało, że zaczęłaś blogować?

Trzymajcie się cieplutko kochani!

wtorek, 27 grudnia 2016

Święta przez cały rok

Święta, święta i po świętach. Tyle się na nie czeka, przygotowuje i cieszy, gdy tylko nadejdą... a potem następuje rozczarowanie, bo przecież trwają jedyne 3 dni. Nadchodzi szara rzeczywistość i kilka kilogramów więcej, bo przecież święta to przede wszystkim przepyszne jedzenie, które oczy po prostu chcą jeść, nawet jeśli brzuch nie daje rady... więc zanim się obejrzysz masz kolejną sałatkę na talerzu i jeszcze jednego klopsa, a potem wpychasz to w siebie i wzdychasz twierdząc, że dietę zaczniesz tuż nich.

Też tak macie? Ja tak. Niestety, ale co poradzę. Z moją silną wolą już dawno się pożegnałam, a na czas świąt jej szczątkom pozwoliłam wybrać się na zasłużone wakacje. Jem więc i jem, zaglądając do lodówki od czasu do czasu i tak sobie marzę... by ten okres trwał jak najdłużej. Nie trzy dni, nie tydzień... nie nawet i miesiąc, ale...


PRZEZ CAŁY ROK!


Bo czemu nie? Co takiego by się stało, gdyby tak było? Nie chodzi mi tu o zwiększoną ilość jedzenia czy prezentów (choć te miło by było otrzymywać codziennie...), ale tej atmosfery. Tego ciepłego uśmiechu, rozśpiewania, rodzinnych spacerów i wspólnego spędzania czasu. Tylko tyle, no i może jeszcze trochę dobra dla tych smutnych ludzi, których mijamy na ulicy. Bo czemu by nie? Niech też mają coś od życia. Często zwykły uśmiech działa cuda. Spróbować nie zaszkodzi.

Tak sobie więc pomyślałam, że przecież to jest możliwe do spełnienia. Wystarczy tylko szczypta starań i dobrego humoru. Święta mogą trwać i całą wieczność. Wystarczy odpowiednie nastawienie i chęci, bo tak łatwo jest rzucić się w wir pracy i zapomnieć o czasie dla nas samych i dla naszych rodzin.

365 dni to niemalże wieczność, jeśli przeliczy się godziny spędzane w pracy czy czas na przygotowanie się do niej (ciężki jest los nauczyciela...), ale wszystko jest możliwe do spełnienia. Tak więc mym celem na kolejny rok będzie ten świąteczny nastrój przez cały rok. Żeby udało mi się choć odrobinę świąt zachować. Spróbuję i jestem pewna że w mniejszym lub większym stopniu mi się to uda.

Kto spróbuje ze mną? Zorganizujmy sobie tak czas, by każdego dnia znaleźć chwilę dla siebie i swych bliskich. Damy radę! Wystarczy tylko zakasać rękawy i do roboty!

wtorek, 16 sierpnia 2016

5 zalet posiadania rodzeństwa

Siostra czy brat, kot czy pies - posiadanie rodzeństwa może być przekleństwem lub błogosławieństwem. Wszystko zależy od której strony na to patrzymy. Gdy moja siostra miała się urodzić, cieszyłam się jak głupia. Nie mogłam spać z podekscytowania, ale nic w tym znowu dziwnego. Miałam dopiero 6 lat. Wyobrażałam sobie jak to będzie razem z nią. W co się będziemy bawić, a także jak to będzie ze śmiechem. Nie docierało jeszcze do mnie, że będę musiała podzielić się z nią swoimi zabawkami. To się nie liczyło. Najważniejszy był fakt, że będę ją miała. Moją siostrę. Najwspanialsze stworzenie na ziemi...

A potem nadeszła rzeczywistość. Wiele razy na nią klęłam i wyzywałam. Nienawidziłam jej za samo istnienie, a mimo to zawsze do niej wracałam. W końcu jest moją siostrą, jedną z najbliższych mi osób. Nie mogło być inaczej. Wiem również, że i ona wraca, mimo tych wszystkich kłótni i wyzywania na siebie. Zawsze do siebie wracamy.

Jakie są więc zalety z posiadania takiego stworzenia? 

OBOWIĄZKI DZIELONE NA DWA


Cokolwiek do zrobienia by nie było, zawsze podzieli się przez dwa. Więcej czasu dla siebie, mniej na sprzątanie czy inne pranie. Żyć nie umierać... ale tylko w teorii. Moja siostra to wielki leń i często czeka aż ja ruszę się z tyłkiem by coś zrobić, kiedy pada polecenie "opróżnijcie zmywarkę". To nic, że ma bliżej do kuchni, będzie czekać tak długo aż nie wytrzymam i ruszę się z miejsca. Szlag mnie przez to trafia... i przestaję się dawać, przez co jestem postrzegana za większego lenia przez moich rodziców. Trudno. 

W KUPIE RAŹNIEJ


Deszcz czy słońce, to nie ważne. Mając siostrę u boku, zawsze wymyślimy coś co mogłybyśmy zrobić razem (no jeśli tylko komputer nami nie zawładnie, co ostatnio niestety się zdarza). Sama w domu? Prawie nigdy. Zawsze jest ktoś do kogo można otworzyć buzię. Nawet jeśli rozmawiamy jedynie pięć minut, to nic. Zawsze jest ten ktoś kto wysłucha i przytuli, albo przeklnie i zapewni, że jesteś głupia (bo Twoja siostra będzie wiedziała, czasem lepiej od samego Ciebie, jak wiele w sobie masz.

SZALEŃSTWO


Przy kim możesz być sobą, jak nie przy Twoim rodzeństwu? Razem się wygłupiamy, śpiewamy w samochodzie z całkiem opuszczonymi szybami. Razem nachodzi nas głupawka i szalone pomysły. Długi spacer? Nie ma sprawy. Wyjazd do Warszawy? Da się zrobić. A może konwent na drugim końcu Polski? Z palcem w nosie. Bo razem jesteśmy różne lecz niepokonane. Nikt nam nie może podskoczyć. I choć moja siostra często ma opory, bo tu ktoś zobaczy... lub usłyszy i potem ją zlinczują, to w końcu i tak daje się namówić!


PREZENTY


No dobra, wyjdzie ze mnie materialistka, ale to nic. Czasem i taką mam naturę. Siostra wie najlepiej co byś chciała dostać i choć czasem trochę mija się z prawdą to i tak cieszysz się jak głupia z jakiejś pierdoły. Natomiast wszystkie prezenty dla dziadków i rodziców kupujemy razem. Bo tak wygodniej, łatwiej i nie powtórzymy się wcale. Na dodatek pomysłów również mamy cały stos i czasem mała burza mózgów się przydaje.

NAJLEPSZY PRZYJACIEL


Długo się wypierałam przed tym stwierdzeniem. Bardzo długo, ale zauważyłam również że zawsze do niej wracam. Przychodzę by się wygadać i choć wiem, że czasem mi nie doradzi to jakoś lżej mi na sercu, bo zgodzi się ze mną lub pocieszy. A czasem nazwie debilem, bo wyolbrzymiam sprawę do rozmiarów kolosalnych. Dobrze jest mieć taką siostrę, która przeklnie i wyzwie od wszystkich diabłów, ale i tak pocieszy i poczeka na Ciebie. Za to właśnie ją kocham.

~.~

Kocham tę moją małą wariatkę. Nie zamieniłabym jej na żadną inną, choć czasem chodzi mi to po głowie. W końcu jest jedyna i najlepsza pod słońcem. Przynajmniej dla mnie!

Czy Wy też odnajdujecie coś dobrego w Waszym rodzeństwie? Drzecie ze sobą koty, ale potem i tak się przytulacie? Jakie są Wasze relacje?

Trzymajcie się w tej drugiej połowie Sierpnia!!!

niedziela, 15 listopada 2015

Świętujemy... w supermarkecie!



Pierwszy listopada już za nami. Znicze zniknęły z półek sklepowych, zastąpione poprzez nieśmiało jeszcze wyglądające czekoladowe Mikołaje, wielkie Kinder Niespodzianki, kolorowe bombki, łańcuchy i inne świecidełka, które zachęcają swym błyskiem. Zabawki zostały mocniej wyeksponowane i jakby urosły w siłę. Nagle zrobiło ich się aż całe trzy regały, a ja wciąż nie mogę wyjść z podziwu, bo przecież powinniśmy móc je kupić cały rok, a nie jedynie od święta do święta. 

Rozpoczęły się też różne, kuszące promocje - Ptasie Mleczko w Tesco chodziło za 10 złotych. Serio, nie kłamię! Auchan jednak nie ustępował mu ani na krok. Promocja na kawę Jacobs (która to swoją drogą zniknęła tak szybko jak się pojawiła) sprawiła, że ludzie nakupowali jej już chyba na cały rok!

Choinki już pięknie przystrojone stoją i cieszą oko przechodniów, a pod sufitem widać wielkie świąteczne dekoracje. Nawet reklamy telewizyjne dostosowały się do tej maszynki marketingowej napędzającej Bożo Narodzeniową gorączkę. Gdzie nie spojrzysz, tam Mikołaj. Coca cola, Play, Plus, a nawet i T-mobile. Wszyscy wpadli po uszy.

Co na to my? Biedne szaraczki? 

Nie wiem jak wy, ale ja odbieram to z lekkim sarkazmem, bo jak to, nawet grudnia nie mamy. Ba! Co ja gadam! Jeszcze nie ma połowy listopada, a te świąteczne bajery straszą mnie już po nocach. Tak jakby wszyscy mi mówili, bym pospieszyła się z zakupami, bo to przecież już najwyższy czas.

Co się stało z tą duchową częścią świąt Bożego Narodzenia? Gdzie się schowała? 

W tym szale zakupowym i bombardującymi nas zewsząd świątecznymi reklamami o zawrót głowy nie problem. Człowiek przestaje myśleć i podąża ślepo za tłumem. W końcu skusi się na przedwczesne zakupy i wpadnie po uszy. Zapomni po co tak naprawdę są te święta. Zapomni jak powinno się je przeżywać.

A jeśli nawet pomylić tę całą sferę duchową to zatrzymajmy się na chwilę i zastanówmy się: 


Co jest dla nas ważne? 

Prezenty?
Gadżety? 
Słodycze? 
Zabawki?
.
.
.
Rodzina?


Ten stół sowicie zastawiony i te uśmiechnięte twarze naszych bliskich. To, że kolejny rok możemy spędzić je razem, w spokoju, ciesząc się swym towarzystwem. To, że znów dostaniemy ten paskudny czerwony sweter czy nietrafiony zapach perfum, ale to nie będzie miało dla nas znaczenia, bo przecież liczy się pamięć. To co człowiek ma w środku. Wspólnie podzielimy się opłatkiem, pośpiewamy kolędy, pośmiejemy się i zepchniemy wszystkie nasze troski w kąt. Uwierzymy w siebie na nowo, zbierzemy nowe siły i znów doświadczymy tego ciepła rodzinnego, o którym zdarza nam się zapomnieć w każdy inny dzień roku.

Przymknijmy więc oko na ten szalejący świat, który straszy nas po nocach. Nie dajmy się mu porwać, a wówczas z łatwością unikniemy zastawionej na nas pułapki. Wtedy i tylko wtedy w spokoju dotrwamy do świąt i będziemy mogli je przeżyć tak jak tego sobie wymarzyliśmy.

Dajecie się porwać szałowi zakupów? Jaka jest Wasza reakcja na te przeklęte świąteczne reklamy, które już straszą nasze oczy? Przesada, czy po prostu zmodernizowany świat?

sobota, 3 października 2015

Co chcesz dostać na urodziny?

 

Stało się. Dziewiąty październik zbliża się wielkimi krokami, a co za tym idzie... znów będę o cały jeden rok starsza. Lubię ten dzień, swoje urodziny, bo świat wydaje się wtedy taki jakby trochę wyjątkowy. Barwniejszy i radośniejszy...

Jednak tuż przed moimi urodzinami rozpoczyna się coś, czego nie znoszę. Wciąż słyszę te parę słów odbijających się echem po mojej pustej łepetynie. Tych parę słów zakończonych znakiem pytających, które potrafią spotkać się jedynie z pustką w głowie...

Co chcesz na urodziny?

To przeklęte pytanie, na które zawsze obiecuję sobie przygotować całą listę dobrych odpowiedzi, spotyka się najczęściej z grymasem niezadowolenia wykwitającym na mojej twarzy. Moja głowa zazwyczaj pełna pomysłów i tego co by mi się przydało w tym jednym momencie, jak za sprawą jakiejś magii, staje się pusta. Jedynym co wówczas się w niej pojawia jest wielkie, czerwone i żarzące się na dodatek:

NIC

Gdyby to było jedynie raz na jakiś czas... ale nie. U mnie historia lubi zataczać koła i każdego roku staję przed tym kłopotliwym pytaniem. Na domiar złego tym razem wyjątkowo trudno mi cokolwiek wymyślić.

Ale jak to? Czemu tak jest? Przecież jest tyle rzeczy, które mogłabym chcieć!


Książki. Te kocham ponad życie i zazwyczaj to właśnie o nie proszę. Jednak ostatnio zrobiłam spory ich zapas. Mam ich jeszcze z 6 do przeczytania. Leżą ładnie na półeczce i czekają dumnie na swoją kolej. Jest z nimi jeszcze jeden malutki problem. Zazwyczaj nie mam gotowego tytułu czy autora. Wchodzę po prostu do księgarni i wybieram kierując się okładką oraz opisem z tyłu. Nie chcę ograniczać się do tylko jednego autora, kiedy mogę ich mieć na pęczki.

Poradniki - z nimi jest podobnie. Nie ma takiego poradnika, który chciałabym tak z całej siły. No i je również przeglądam przed kupnem. Choć przyznaję się bez bicia, niewiele takowych przeczytałam i chętnie bym jakiś dostała. Najlepiej rozwojowy, którego wskazówki mogłabym powoli wprowadzać do swojego życia.


Biżuteria. Typowy prezent dla kobiety, ale niestety nie jestem typową kobietą. Ostatnio otrzymałam dwa łańcuszki. Mam też bransoletki i kolczyki. Nie potrzebuję ich więcej, bo rzadko kiedy zakładam te świecidełka. Nie mam w sobie tego nawyku niestety. Może powinnam to zmienić?

Perfum. Myślałam o tym, ale złamałam się. We wrześniu zaopatrzyłam się w kilka pachnideł i większa ich ilość jest mi zbędna. Teraz dopiero mogę postukać się w łeb i stwierdzić, że mogłam być cierpliwsza. Przecież to świetny pomysł (o ile poda się też nazwę pachnidła - żadna z nas przecież nie chce dostać czegoś kompletnie nietrafionego). 


Ubrania. Temat rzeka. Nie jedna chciałaby dostać jakiś ciuszek, ale tu znowu pojawia się problem. Musiałybyśmy go przecież przymierzyć i wybrać. Osobiście nie lubię otrzymywać bluzek, bo często zdarzają się być nietrafione. Kupujący kieruje się bowiem swoim indywidualnym gustem.  

Film i muzyka. Świetny pomysł. Serio! Tylko niestety teraz człowiek 10 razy się zastanowi nad kupną płytki DVD czy CD, bo przecież wszystko to możemy znaleźć w internecie. Sporo z nas korzysta z tego całkiem śmiało. No i bardzo dobrze. Szkoda tylko, że i to odpada...


Na pewno jest jeszcze wiele takich przykładów, ale zaczynam wychodzić na malkontentkę toteż na tym poprzestanę. Dodam jeszcze tylko, że znalazłam parę rzeczy, które by mi się przydały, ale zostały one odrzucone przez osoby pytające:
  • półka na książki (dowiedziałam się, że na urodziny takich rzeczy się nie kupuje)
  • pudełka na rzeczy mniej lub bardziej ważne (ale po co ci?)
  • sztywna słomka do mojego cudnego słoiczka (nie przyznałam się do tego pomysłu, czując że nie jest odpowiedni)
  • buty
Stanęło póki co na kurtce i tego się trzymam. Chciałabym również taki ciepły szalik w kolorze brudnej pomarańczy, więc coś tam jeszcze zostało, ale przyznaję się bez biciach. Me myślenie bolało. Przeżyłam męki szatańskie i od dzisiaj noszę przy sobie notes, w którym nie tylko będę spisywać pomysły na bloga, ale i pomysły na prezenty. Grudzień już w drodze! 

Jak to jest z Wami? Czy Wy też macie problemy ze znalezieniem tego czegoś, co byście naprawdę pragnęły? Czegoś co jest w stosownej cenie rzecz jasna i nie spadło z kosmosu? Jaki jest Wasz wymarzony prezent?

Źródło: 1, 2, 3, 4

czwartek, 18 czerwca 2015

Rodziny się nie wybiera

 Kiedy między kobietą a mężczyzną dochodzi do stosunku płciowego, istnieje szansa na utworzenie nowego życia. Niewinnej istoty dorastającej w łonie kobiety bite dziewięć miesięcy. Stworzenia czującego i rozumującego. Nie istotny wydaje się wiec fakt, czy ów kobieta kocha swojego partnera, czy też nie. Nie ważne jest również to, czy uprawiała seks pod wpływem chwili uniesienia z dopiero co poznanym mężczyzną. To wszystko jest mało istotne dla tego małego bytu. Ono nie ma jeszcze prawa wyboru.

W ten sposób już na samym starcie niektóre dzieciaki mają gorzej od innych. Rodzą się bowiem w rodzinach niepełnych, nastoletnich, czy jeszcze gorzej - patologicznych. Kochają swych rodziców bezwarunkowo. Nie ważny jest dla nich fakt, że tatuś bije, a mamusia puszcza się na lewo czy prawo. One tylko pragną miłości. Niczego więcej.

Człowiekowi wychowującemu się w jednej z tych dysfunkcyjnych rodzin brakuje pewności siebie. Mają zaniżone poczucie własnej wartości i nie wierzą we własne możliwości. Oczywiście nie tyczy się to wszystkich, bo wcale nie powiedziane, że samotni ojcowie czy matki nie potrafią dobrze wychować swojego dziecka. Co to, to nie.

Nie zrozumcie mnie źle. To o czym tu wspominam tyczy się tylko i wyłącznie rodzin, w których jedno z rodziców topi smutki w kielonku wódki albo też używa przemocy na innych członkach rodziny. Chodzi mi również o te rodziny, które nie radzą sobie z wychowywaniem dzieci. Te biedne nastoletnie matki, które chcąc nie chcąc w końcu wpadają w depresję i nie potrafią się z niej pozbierać. Przykłady takich rodzin mogłabym tu mnożyć, ale nie w tym rzecz. Sami sobie dopowiedzcie co tam jeszcze chcecie.

To niewinne stworzenie, mały obywatel, nie ma prawa głosu. Nie rozumie jeszcze co się dzieje w jego domu i dlaczego jego rodzice różnią się od innych. To stworzenie pragnie jedynie ich miłości. Chce być zauważone i docenione. Często zamiast tego dostaje zimny prysznic na głowę. Od maleńkości musi uczyć się, jak to jest mieć twardą dupę. Właściwie nie ma dzieciństwa. Dorasta nieco szybciej od swoich rówieśników lub też robi coś zupełnie odwrotnego - wchodzi w używki, przeklina i awanturuje się. Dlaczego? Bo przecież jego rodzice również tak robią! Nie posiada innego wzorca, a gdy już inny dostaje - bardzo trudno jest mu wyrwać się z długo używanego wzorca.

Tak samo jest ze wszystkimi używkami oraz naszymi nawykami. Bardzo ciężko jest zmienić swoje życie. Zmienić złe nawyki na te lepsze. Teoria brzmi pięknie, ale na pierwsze sukcesy trzeba sporo czekać. Dlatego tak trudno jest takim dzieciom przyznać, że ich rodzina nie jest idealna. Tak trudno jest im zmienić swoje postrzeganie świata. Nie wiedzą jakimi wzorcami powinni się posługiwać. Często więc same kopią pod sobą doły, w które ochoczo wpadają.

To właśnie dzieci z takich rodzin najczęściej stają się wampirami energetycznymi. Pytają o rady, żalą się ze swoich problemów, a raczej rzadko próbują coś w swoim życiu zmienić. Albo i próbują, ale każde niepowodzenie wpędza go w jeszcze większe poczucie beznadziei. Nie potrafią nawet spojrzeć sobie w twarz. Nie widzą tego światełka w tunelu.

Ja sama miałam to szczęście urodzić się w normalnej, kochającej rodzinie. Co ciekawe nie jestem jakoś specjalnie pewna siebie i mam wiele kompleksów, o których pewnie jeszcze sama nie wiem. Mimo tego, że moja rodzina nie jest idealna - kłótnie i poróżnienie na wielu płaszczyznach życia to u nas codzienność - to mimo to nie zamieniłabym jej na żadną inną. Uważam, że miałam niezwykłe szczęście urodzić się akurat w tej rodzinie. Cieszę się mogąc nazwać właśnie tych ludzi rodzicami. Jestem szczęściarą!

Natomiast dzieci z tych mniej normalnych rodzin nie są wcale gorsze. Faktycznie, mają słabszy start w życie. Nie wyniosą z domu takich wartości, jakie powinni. Często boją się później własnego cienia, a sprawa usamodzielnienie pozostaje w ich bujnej wyobraźni. Mimo to i oni są wdzięczni swoim rodzicom. Gdzieś głęboko w sercu wierzą, że ich miłość zostaje odwzajemniona. Wkładają wiele wysiłku w swoją zmianę i kiedy w końcu coś pójdzie po ich myśli, odczuwają ten sukces sto razy silniej niż reszta z nas. Co więcej, potrafią cieszyć się z najdrobniejszych rzeczy, co jest cenną umiejętnością, której czasem im zazdroszczę.

Rodziny nie możemy sobie wybrać, ale wszystko inne i owszem. Wybierajmy więc mądrze i starajmy się przeżyć swoje życia jak najpełniej. Tak naprawdę nie liczy się start, tylko późniejsze nasze decyzje. Nasz wkład w kształtowanie swojej własnej osoby. Bądźmy sobą i nie dajmy się zwariować. Jeśli jednak coś pójdzie nie tak, zróbmy krok wstecz i zacznijmy od nowa!

Za co cenicie swoich rodziców?