Szablon stworzony przez Arianę dla Wioski Szablonów | Technologia Blogger | X X X
Pokazywanie postów oznaczonych etykietą pies. Pokaż wszystkie posty
Pokazywanie postów oznaczonych etykietą pies. Pokaż wszystkie posty

sobota, 28 stycznia 2017

Co w sobie lubię?

Nigdy chyba nie powiem, że wiem o sobie wszystko. Nie i już. Zawsze jest coś czego mogę się jeszcze o sobie dowiedzieć. Przekroczę kolejną granicę i zobaczę nowy widok, kiedy już zerwę kajdany które mnie krępowały. Zdobędę się na odwagę, by zrobić coś szalonego i odkryję w sobie kolejną cechę charakteru, z której niekoniecznie będę dumna.

Tak to już jest, bo człowiek rozwija się przez całe życie. Cały czas nad sobą pracuje, by stać się lepszą wersją siebie. Mało tego, z każdym kolejnym dniem jesteśmy inni, bogatsi o nowe doświadczenia i starsi o kolejne 24 godziny. Inni, ale wciąż tacy sami.
Jakiś czas temu zostałam zaproszona do odpowiedzenia na pytania dotyczące mnie samej. Niektóre z nich sprawiły, że musiałam się zatrzymać i pomyśleć chwilę, a potem zaskoczona spojrzałam na swą odpowiedź. Dziś podzielę się nimi razem z Wami, a Idze i Kamili (Z naciskiem na szczęście) serdecznie podziękuję za nominację do Liebster  Blog Award.


Bez dłuższych wstępów, zaczynamy:

CZY POWIEDZIAŁAŚ JUŻ SWOIM NAJBLIŻSZYM O TYM, ŻE BLOGUJESZ?


Szczerze mówiąc wahałam się przed tą decyzją, ale w końcu stwierdziłam, że raz się żyje. Nie ma się co tego wstydzić. Przecież tu odkrywam swoje prawdziwe ja i miało to być miejsce, z którego jestem dumna. Tak, powiedziałam wszystkim, że blogujesz i ku memu zaskoczeniu otrzymałam wielkie wsparcie z ich strony. Moja mama jest mą największą fanką, a siostra chętnie dzieli się swoimi zdjęciami (swoją drogą całkiem niezłymi zdjęciami, które możecie podziwiać TU oraz TU). Warto mówić swym bliskim, bo przecież to nie wstyd robić to co się lubi.

CZEGO NIGDY NIE ZAAKCEPTUJESZ W DZISIEJSZYM ŚWIECIE?


Oj jest parę takich rzeczy. Przede wszystkim kłamstwa i obłudy (choć mi samej zdarza się czasem rzucić niewinnym kłamstewkiem). Nie przepadam za ludźmi, którzy nagminnie kłamią. Ciągle oszukują i są dwulicowi. Aż mnie zimny pot oblewa, kiedy takich widzę. 
Drugą kategorią ludzi, których nie lubię, są wampiry energetyczne. Wysysają z nas energię, nie dając nic od siebie. Chcą tylko brać i brać, a ja z każdą chwilą czuję się coraz słabiej. Czasem od nich uciekam, zrywam kontakt bo nie warto. Dla własnego dobra ograniczam spotkania z nimi.

No i nie będę chyba oryginalna jeśli tu wstawię jeszcze nasz rząd... i pozostawię to już bez komentarza. Politycy wpisują się pięknie w dwie poprzednie kategorie, a to co wyprawiają się w głowie nie mieści.


CO LUBISZ W SOBIE?


To pytanie sprawiło mi chyba najwięcej problemów, bo w pierwszej chwili do głowy nie przyszło mi nic. Zamrugałam wówczas i zmrużyłam brwi zła na sama siebie. Jak to nic? Na pewno coś znajdziesz. Dalej! Nie może tak być. No i znalazłam:

Lubię swoje okulary i to jak w nich wyglądam.
Lubię swoje oczy - ich kształt i nietypowy kolor.
Lubię swój upór, kiedy to nie poddaję się mimo przeciwności losu.
Lubię swoją kreatywność, choć często jej nie doceniam.
Lubię to, że potrafię słuchać.
Lubię swój charakter - choć staram się stać pewniejsza siebie.
Lubię swój śmiech i fakt, że zarażam nim innych.
Lubię swoje łydki.
Lubię swe nadgarstki i palce.

Nazbierało się trochę! Hurra! Już się martwiłam, że jestem takim zdołowanym człowiekiem, który nie będzie miał nic do powiedzenia na ten temat.

TWOJA ULUBIONA KOMEDIA


No i masz tu babo placek. Nie oglądam komedii, a przynajmniej za nimi nie przepadam. Ostatnio jednak byłam w kinie na inteligentnej produkcji - "Paterson" - może nie jest mą ulubioną, ale na pewno wartą uwagi. 

CZY ISTNIEJE PRZYJAŹŃ MIĘDZY KOBIETĄ I MĘŻCZYZNĄ?


Oczywiście, bo czemu niby miałaby nie istnieć? Szczerze w to wierzę i znam przykłady takich przyjaźni. No i oni ani myślą, by razem się schodzić. Tak, tak. Sama mam takiego swojego przyjaciela. Poza tym każdy związek powinien opierać się na przyjaźni, bo z czasem żar zgaśnie, ale przyjaźń pozostaje.

UKOCHANA BAJKA Z DZIECIŃSTWA TO...


...GWIEZDNE WOJNY!!! Ok, wiem, że to nie bajka, ale serio! Prosiłam tatę o to, by wpuścił "roboty" od kiedy zobaczyłam scenę na pustynnej planecie Tattoine z "Nowej Nadziei" i do dziś została mi miłość do wszelkiego rodzaju fantasy.

Jeśli miałabym jednak podać tytuł jakiejś bajki to z pewnością byłaby to "Mała Syrenka", która do dziś pozostaje jedną z mych ulubionych produkcji Disneya. Ariel wprost uwielbiam, a włosów jej tak po cichu zazdroszczę!

WYMARZONY WEEKEND...


Do głowy od razu przyszły mi dwa takie weekendy. Pierwszy z nich to jakiś spontaniczny wyjazd. To nie musi być zaraz jakaś droga wycieczka do ciepłego kraju (choć nie powiem - byłoby miło), byle wyrwać się na chwilę. Pełen luz i relaks. No może jeszcze doborowe towarzystwo do tego i już jest pełnia szczęścia.

Drugi natomiast jest całkiem przyziemny. Dobry film czy książka, słodka rozpusta i gorąca czekolada. Kocyk i po prostu odpoczynek od komputerowego świata. Odciąć się od wszystkiego. Tylko ja i książka... albo ja i pusta kartka, która tylko czeka by zaraz zostać zapisaną. Uwielbiam takie weekendy.


KSIĄŻKA, KTÓRA ZMIENIŁA TWOJE ŻYCIE?


"Pokochaj siebie", o której możecie poczytać sobie tutaj. To książka, która otworzyła mi oczy na wiele aspektów mego życia. Pozwoliła zacząć walkę z mą nieśmiałością. Dzięki niej stałam się nieco pewniejsza siebie i na wiele się odważyłam.

"Opowieści o Alvinie Stwórcy" - Orson Scott Card nie bez powodu jest jednym z mych ulubionych autorów fantasy. Jego "Opowieści o Alvinie Stwórcy" oczarowały mnie na tyle, że zaczęłam marzyć o zostaniu pisarzem. Do dziś jest to marzenie niespełnione, a mój twór osamotniony czeka na lepsze czasy... ale wciąż wierzę, że mi się uda!


ULUBIONY CYTAT


"Lecz rzeka wciąż płynie za progiem. Świat czeka na zewnątrz. To świat, w którym musimy żyć"
Nie pamiętam już jak dawno temu czytałam "Po słowiczej podłodze" Lian Hearn, ale ten cytat jest mi wciąż bliski. Jeden z tych ulubionych, które chodzą za mną niemalże zawsze i ciągle przychodzą na myśl. Jakże prawdziwy... i to właśnie do tej rzeki powinniśmy wskoczyć, by zdobyć świat! Odważ się działać i wyduś z życia co tylko się da.


KIM JESTEŚ?

Jestem kobietą, córką, siostrą, anglistą, blogerem i wojownikiem. Walczę ze sobą każdego dnia, wygrywając lub przegrywając. Staram się wciąż odkrywać coś nowego. Jestem też niespełnionym pisarzem i amatorskim fotografem (z naciskiem na to pierwsze słowo), a także kobietą która ma sto pomysłów na minutę i nie wie, za który się zabrać najpierw. Jestem też leniwcem i kanapowcem, bo kanapa zawsze mi tak dobrze pachnie, że najchętniej rzuciłabym wszystko w cholerę, byle tylko się na niej położyć. No i wreszcie jestem po prostu sobą.


Jeszcze raz dziękuję dziewczynom za nominację i zapraszam do zabawy wspaniałe dziewczyny:
  1. Dagmarę (Socjopatka)
  2. Marzenę (Draqilka)
  3. Milenę (Najlepsza Pora)
  4. Joannę (PASTELdreams)
  5. Kasię (Palma Kokosowa)
  6. Kasię (Galantyka)

 A oto zestaw pytań:
  1. Twoim smakiem z dzieciństwa jest...?
  2. Czy kiedykolwiek popełniłaś błąd, który wyszedł Ci na dobre? Jaki?
  3. Gdybyś mogła zmienić coś w sobie, co by to było?
  4. Gdybyś mogła czytać w myślach jednej osoby przez 24 godziny to czyje myśli chciałabyś poznać?
  5. Z jaką bohaterką / bohaterem literackim się utożsamiasz?
  6. Kto Cię inspiruje?
  7. Jak to się stało, że zaczęłaś blogować?

Trzymajcie się cieplutko kochani!

sobota, 7 stycznia 2017

Nocne zimowe spacery

Lubię te moje nocne, zimowe spacery, gdy mróz różowi policzki a palce drętwieją odrobinkę. Mój kundel brnie do przodu od czasu do czasu zatrzymując się przy jednym czy drugim krzaczku, a ja staję razem z nim i oddycham. Wciągam do płuc mroźne powietrze, a potem powoli je wypuszczam. Uśmiech sam na twarzy się pojawia. 


Mimo, że mieszkam w mieście i spaceruję jego ulicami, nie czuję tego zgiełku. Od czasu do czasu przemknie niepostrzeżenie jedna czy druga dusza, śpiesząc się do domu lub przeklinając na przeklętą pogodę i tyle. Nic więcej. Światła zamigoczą w ciemności nadając śniegu żółtawej poświaty, a ja mogę wreszcie zostać sama ze swoimi myślami.

Myślami, które ostatnio są w rozsypce. Niepoukładane i gdzieś tam zaginione. Swoich myśli nie lubię najbardziej, bo to właśnie one są mym najgorszym wrogiem... a powinny być przyjacielem. Co tu się do diabła wyprawia? Powinnyście mi pomagać, a nie przeszkadzać. Uspokójcie się wreszcie!

I kiedy już mam się rozpaść na kawałki, mój psiak pociągnie mnie niepostrzeżenie a ja wrócę do rzeczywistości. Samochód przemknie pustą ulicą, a śnieg zaskrzypi pod butami. Znowu będę tu gdzie trzeba. W moim ulubionym mieście. W Toruniu. Ze wszystkimi mymi zmartwieniami i radościami. 

I jutro znów wyjdę na spacer pod osłoną nocy. Znów się nim zachwycę, a śnieg zaskrzypi pod mymi butami... bo uwielbiam te moje nocne, zimowe spacery niezależnie od tego jak bardzo jestem przytłoczona czy zmęczona. Ja je po prostu kocham!

czwartek, 8 września 2016

Pokemon GO!

Kto z nas nie pamięta Pokemonów? Był to przecież szał w dzieciństwie. Wszystkie tazosy, karteczki i inne gadżety. Każdy chciał złapać je wszystkie... i wreszcie, po niemal dwóch dekadach stało się to możliwe. Choć szał na Pokemon Go! powoli opada, ja dopiero się w niego wkręciłam. Tak, jestem głupią maniaczką tej aplikacji, a moja siostra mnie za to przeklina...

Czemu? Bo zazwyczaj jej telefon znika na 2 do 4 godzin dziennie, w porach spaceru dla psiaka. Wędruje sobie ze mną i łapie Pokemony. Niestety mój telefon padł, a ten który obecnie mam nie posiada nawet aparatu... a co dopiero internetu. Życie jest niesprawiedliwe!



Pokemon Go! to aplikacja, która zmusza Cię do wyjścia z domu, co niezwykle mi się podoba. Wreszcie można zaobserwować dzieciaki na ulicach miasta, co prawda z telefonem w dłoni, ale zawsze. Dla mnie to doskonała mobilizacja do chodzenia. Piesek korzysta razem ze mną. Długie spacery powoli stają się naszym rytuałem. Teraz jeszcze wyeliminować słodycze z diety i czekać na efekty... ale to dopiero po weekendzie.

Wyjazd do Krynicy Morskiej nie pozwoli mi na ograniczenie słodkiego. Znam trochę siebie i wiem, że nie dam rady oprzeć się pokusie.

Nie mniej jednak Pokemon Go! sprawia, że codziennie robię co najmniej 5 km pieszo, albo i więcej rowerem. Mój pies z radością przyjmuje to do wiadomości, bo zazwyczaj wędrujemy razem. Jest to więc korzyść obustronna. On się wybiega, ja pospaceruję i przy okazji złapię parę stworków. A jaka radość, kiedy patrzy się na te kilometry, które aplikacja nam zmierzyła. Od kiedy wpadłam w szał Pokemonów, zrobiłam już 50 km pieszo. Niby nic, a jednak radość jest.

Co sądzicie o tej aplikacji? Czy Was też dopadł pokemonowy szał? Może już opadł? Dajcie znać co sądzicie. 

Ja wiem, że ta aplikacja ma też wiele minusów, ale póki co skupiam się na tym co dobre!

Dzisiaj krótko i na temat. Trzymajcie się dziubaki!

Źródło: 1

piątek, 6 maja 2016

Zamknięty w metalowej klatce

Toruń. Piętnaście po dwudziestej drugiej. Parking przy TESCO. Ludzie spieszą się, by kupić ostatnie sztuki chleba. Inni palą pod sklepem, a jeszcze paru bezdomnych ucina sobie tam drzemkę. Można również zaobserwować ochroniarza, który pilnuje by śpiący przypadkiem nie zakłócili spokoju klientom sklepu. Jestem i ja, wraz z moim psiakiem. Czekamy na moją siostrę, która wparowała do sklepu, bo nie mogła wytrzymać bez picia do rano. Będzie też profit dla mnie - butelka soku pomarańczowego, a także dla naszego psiaka - przysmak, któremu wprost nie może się oprzeć. Jest ciepło, ale i bez przesady.

I wtedy przyjeżdżają oni. Dwóch mężczyzn, najwyraźniej z tych niższych sfer umysłowych. Typowe, polskie dresy wraz z wypindrzoną dziunią. Ich auto tańczy wraz z techno, które rozbrzmiewa w środku. Tak głośne, że mimo zamkniętych wszystkich szyb, mogę rozróżnić poszczególne słowa. I jest i on. Bohater dzisiejszego odcinka. Dość sporawy, o brązowej sierści psiak. Psiak, który musi w tych warunkach wytrzymać i nie protestuje ani na trochę.
 
 
On wypuszcza swoich znajomych, obiecując że zaraz do nich dołączy. Parkuje tyłem, poprawiając samochód tak długo, że stwierdziłam iż sama zrobiłabym to lepiej. Dopiero, gdy jest już usatysfakcjonowany z wyniku swej ciężkiej pracy, wychodzi. Zamyka auto, ustawia alarm. Sprawdza klamkę. Psiak porusza się niespokojnie na siedzenie kierowcy, jakby z nadzieją, że jednak zostanie wypuszczony.

Nadzieja szybko gaśnie. Pan odchodzi, a psiak zostaje sam. W metalowej puszce. Przez chwilę biega od jednego siedzenia do drugiego, by w końcu ze zrezygnowaniem usiąść na swoim miejscu. To wtedy włącza się alarm. Psiak głupieje. Chowa się i długo nie chce pokazać pyska. Alarm wyje, samochód znów tańczy, a uwięzione stworzenie umiera ze strachu. Co teraz będzie? Pan na pewno nie będzie zadowolony. Jeszcze bura czeka... a przecież on nie chciał. Nie chciał zrobić nic złego. On po prostu pragnął wyjść razem ze swoim panem. 

Nie rozumiem właścicieli czworonogów. Przecież tyle się mówi o niebezpieczeństwie, jakie stoi za zamykaniem zwierzaków w tym zdradliwym więzieniu, zwanym pospolicie samochodem. Tyle się mówi, jak bardzo zwierzak cierpi będąc w tej klatce. Jest tyle kampanii - a jedną z nich możecie zobaczyć poniżej:


Czemu więc wciąż tak wielu brakuje wyobraźni? Czemu zajmujecie się wychowywaniem czworonogów, kiedy nie potraficie zająć się samym sobą? Czemu jesteście aż takimi głupcami? Pies to wielka odpowiedzialność i coś takiego nie powinno mieć miejsca! 

Może i nie jest jeszcze specjalnie gorąco, ale już teraz powinniśmy zacząć o tym myśleć. Psiaki to żywe istoty, mają swoje potrzeby.

Wiem, że sama popełniam wiele błędów z moim czworonogiem, ale do głowy nawet by mi nie przyszło, by zamykać go w aucie. Nawet jeśli wychodziłabym z niego na pięć minut. Nie i koniec. Pies to nie zabawka. Też ma uczucia. Kochajmy go za to i doceniajmy. Nie próbujmy ukarać go za coś czego nie zrobił. 

Chcesz mieć czworonoga? Włącz myślenie. To nie boli, a za to pozwoli Ci na zbudowanie wspaniałej więzi z Twoim zwierzakiem.

Trzymajcie się cieplutko, dziubaki!
Niech Maj będzie z Wami!

wtorek, 26 kwietnia 2016

Bezpański pies


Sezon na gołębie ogłaszam za oficjalnie rozpoczęty. Wiatrówki przygotowane? Puszki z kamieniami pozawieszane na balkonach? Nie? No to na co jeszcze czekacie. Czas najwyższy, bo już stają się nieznośne, a co będzie za kilka tygodni? Gruchacze będą doprowadzały nas do szału.

Mnie już doprowadzają, więc czasem wychodzę na balkon by je postraszyć. Nawet mój psiak się w to zaangażował (oczywiście tylko jeśli się go zawoła, bo to leń jakich mało - myślę, że spokojnie wygrałby konkurs na najleniwszego psa świata). Wyszłam więc dziś na balkon wraz z psem i praniem i zobaczyłam scenę, która zmroziła mi krew w żyłach.


Biały psiak, z czarnym pyszczkiem i równie czarnymi plamami na plecach wałęsał się bez celu po chodniku. Niby nic takiego, dopóki nie wszedł na ulicę. Serce mi stanęło gdy kilka pojazdów się do niego zbliżyło. Na szczęście zgrabnie go ominęły. Niestety psiak nie nauczył się po jednym wybryku i zaraz znów znalazł się na chodniku. Tym razem zareagowali ludzie, wołając go do siebie. 

Psiak podniósł uszka do góry i popędził za głosami, ale nie otrzymał od nich niczego w zamian. Stał chwilę przy tych dwunożnych istotach, pogrążonych na powrót w rozmowie, a potem z opuszczonym ogonem wrócił na ulicę. To wówczas zdecydowałam, że zejdę i wezmę go do siebie. Tak też zrobiłam, tylko kiedy znalazłam się na dole, psiaka już nie było.

Nie jestem dobra w takich sprawach. Żal mi się takich zwierzaków robi okropnie, a fakt że tak bezmyślnie wchodzą na ulicę jeszcze bardzie przyprawia mnie o dreszcze. Mam szczerą nadzieję, że biedakowi nic się nie stanie i ktoś o dobrym serduchu zaopiekuje się tym czworonogiem. 

Jeśli jednak nie będzie w stanie tego zrobić, to chociaż zawiezie go do schroniska. Tam mimo wszystko będzie mu lepiej niż na ulicy.

Nie bądźmy obojętni na krzywdę zwierząt. Reagujmy.

poniedziałek, 7 grudnia 2015

Spóźniony Mikołaj od Pedigree

Nasz Mikołaj od Pedigree napotkał pewne komplikacje w drodze do naszego domku. Zgubienie swej czerwonej czapki tłumaczył korkami tam w przestrzeni powietrznej. Kurier ten  przyniósł nam wiele radości. Wielka paczuszka od Pedigree wreszcie do nas dotarła, a ja razem z moim ulubieńcem możemy cieszyć się niespodziankami!

Dzięki akcji Wiem jak karmić, w której bierzemy udział, Mikołaj Pedigree przyniósł nam:
  • 2 opakowania po 2,4 kg jedno suchego jedzonka z drobiem i warzywkami, by urozmaicić dietę Tomo również o walory warzywne,
  • 2 puszki o smaku wołowiny w galarecie,
  • 5 saszetek o smaku wołowiny,
  • 2 paczki Rodeo, które to Tomo wprost uwielbia!
  • 2 paczki Dentastix, które z kolei ja wielbię, kiedy to już wytrzymać nie mogę z oddechem psiska.
Pokarmu tego ma nam wystarczyć (podobno)  na całe dwa tygodnie. Przetestujemy wszystko, aczkolwiek trochę martwią mnie puszeczki i saszetki. Żołądek mojego pieska źle znosił ostatnio takie rarytasy, ale spróbujemy. Może tym razem będzie inaczej.

W akcji Pedigree zostało wybranych 1300 ambasadorów z psiakami oraz 1300 z kotkami oraz Whiskasem. Każda paczka jest dostosowana indywidualnie do naszych pupili, tak by głodne nie chodziły a jedzonka starczyło przez całe czternaście dni. Do tego parę przysmaków i odświeżacz oddechu. Pokaźna paczuszka (przyznam szczerze, że byłam pozytywnie zaskoczona, kiedy ją otrzymałam).

Zaczynamy testowanie już od jutra i damy znać na sam koniec czy się udało i przede wszystkim czy smakowało!


niedziela, 1 listopada 2015

5 rzeczy na które Jesienią zawsze jest ochota

Jesień to taka wredna zmora, która często zabija naszą motywację, a już o kreatywności nie wspomnę. Ta dziwna chandra dopada niemalże każdego, choćby i w malutkim stopniu. Człowiek leniwieje i na nic nie ma ochoty. Ja również ulegam ów zmorze i niestety nie zawsze udaje mi się ją pokonać.

Mam jednak pewne małe przyjemności, na które zawsze znajdę czas i ochotę. To one pozwalają mi przetrwać w tym dziwnym okresie rozleniwienia i to z nimi się nie rozstaję. Nie jest ich wiele i nie wszystkie są zdrowe, ale bardzo je lubię. To takie moje wspomagacze.

SPACERY W PSIAKIEM

Piesek to świetna inwestycja, zwłaszcza na te chłodne dni, kiedy to najchętniej nie wychodzilibyśmy z łóżka. Jeśli już pojawia się w domu rodzinnym to nie ma wyjścia. Czy to deszcz, czy też słońce psiak ma swoje potrzeby i należy z nim wyjść. Korzystam z tego i ja. Zwlekam wówczas swoje cztery litery z kanapy i ruszam na dwór. Nie ważne, że jest to 10, 15 czy 30 minut. Najważniejsze, że wychodzę z domu i korzystam z jesiennego powietrza. 

NADRABIANIE ZALEGŁOŚCI CZYTELNICZYCH


Jesień to dokonała pora na wieczory z naszymi papierowymi przyjaciółmi, które pozwolą nam na chwilę relaksu. Wybór jest ogromny, od klasyków, przez lektury bardziej wymagające do tych całkiem luźnych, które możemy przeczytać w jeden wieczór. Niezależnie od wyboru, najważniejszym będzie to by dobrze się bawić i odpocząć. Nabrać natchnienia, siły i rano z nową energią wstąpić w nowy dzień.

GORĄCA CZEKOLADA


Coś czuję, że robię się nudna i przewidywalna aż do bólu, ale nic na to nie poradzę. Ten napój kojarzy mi się z chłodnymi wieczorami jesiennymi. Zawsze poprawia humor, choć nie jest zbyt dobry dla naszych talii. Raz się jednak żyje i bez tego napoju podczas jesieni się nie obejdzie! Oj nie.

DOBRY FILM

Najlepiej taki, który już się widziało tysiąc razy. Ostatnio na tapecie u mnie są Gwiezdne Wojny. Uwielbiam tę sagę i już nie mogę doczekać się nowej części, jak i obawiam się jej trochę. To jednak inna historia. Wracając do filmu - tu sprawa znów jest luźna, bo tych jest od groma. Ile ludzi tyle gustów. Wybierzcie ten swój ulubiony albo zdecydujcie się na taki, który dawno już chcieliście obejrzeć. Gwarantuję świetną zabawę i dobrze spędzony czas. Na pewno nie będziecie żałowali tego sposobu relaksu.

BIEGANIE


Okay, tutaj może i trochę przekłamię sprawę. Ostatnio lubię biegać, ale nie przepadam tego robić sama. Zazwyczaj brak mi motywacji by zebrać swoje cztery litery z kanapy i wyjść na dwór. Korzystam więc z okazji i zabieram się z tatą, który jest świetnym do tego motywatorem. Lepszego nie mogłam sobie wymarzyć. Czy mi się chce, czy też nie - wychodzę. I bardzo dobrze mi to robi. Wysiłek fizyczny dostarcza źródła energii i pozwala z pozytywem ruszyć w kolejny dzień.

A poza tym:
- praca w charakterze lektora języka angielskiego - dzięki tej posadce dorabiam trochę grosza i poznaję historie mnóstwa ludzi, dodatkowo zjada mi ona trochę czasu, ale cóż zrobić taki jej urok,
- siostra - ten okropny paskudnik zawsze potrafi wyciągnąć mnie z domu. Zawdzięczam jej utratę trochę zarobionego grosza, ale i kupę śmiechu i wygłupów do tego.

Co jest Waszym motywatorem na jesienne dni? Na co zawsze znajdzie się Wam ochota? Co moglibyście robić dla siebie, niezależnie od pogody? Może znajdę wśród Waszych propozycji coś dla siebie. Przydałoby się urozmaicić mą listę! 

Źródło zdjęć - mój aparat

czwartek, 15 października 2015

Lyssetky - udogodnienie dla właścicieli czworonogów.


Z moim małym czworonogiem odwiedziliśmy wczoraj weterynarza, by dokonać corocznego rytuału zaszczepienia psiaka przeciw wściekliźnie. Dla mnie był to pierwszy raz, bo Tomo jest w naszym domu dopiero od stycznia. Psiak był niezwykle dzielny i nawet nie pisnął, aczkolwiek pani weterynarz uświadomiła mnie że bał się niesamowicie. Nie chciał oddychać, kiedy zaczęła go badać. W końcu jednak udało się, choć nie obyło się bez obsikania sprzętu, który stał z boku gabinetu.

Cóż... on po prostu uwielbia ten sprzęt. Nie pierwszy raz już go potraktował swoim strumieniem i jestem przekonana, że również nie ostatni. 

Nie mniej jednak otrzymaliśmy od pani weterynarz zielony, metalowy dzwoneczek do przyczepienia do obroży. Świetna sprawa, trzeba przyznać. Dzięki temu małemu gadżetowi mamy nieco więcej szansy na powrót kochanego czworonoga do domu. Bo przecież te zwierzaki bywają niesforne. Kochają całym swym serduszkiem, ale spuszczone ze smyczy i tak pobiegną w tylko sobie znaną stronę, najchętniej zatrzymując się przy każdym nowo napotkanym koledze.


Lyssetka ta pozwala na zarejestrowanie naszego czworonoga na stronie internetowej (rejestracja jest darmowa i zajmuje jedynie chwilkę), na której należy podać imię zwierzaka, a także dane kontaktowe do jego właściciela. z telefonem i adresem e-mail na czele.

Dzięki temu osoba, która znajdzie naszego psiaka, będzie mogła wpisać numer, który jest na zielonym dzwoneczku, a wówczas bez problemu odnajdzie nasze dane kontaktowe. Szybko i bezproblemowo uda się nam wówczas odzyskać zwierzaczka.

Mało tego, Lyssetka ma jeszcze jedną ważną funkcję. Informuje właściciela o zbliżającym się terminie zaszczepienia psiaka przeciw wściekliźnie. Zostaje wysłany sms z taką informacją, toteż jeśli zdarzyłoby nam się o tym zapomnieć, dostaniemy przypomnienie. Wygodne i jakże potrzebne w dzisiejszym świecie, gdzie w ciągłym biegu i natłoku informacji bardzo łatwo idzie zapomnieć o szczepieniach psiaków.

Taki znaczek możecie otrzymać od swojego weterynarza podczas zaszczepiania zwierza przeciw wściekliźnie. Jeśli go nie dostaniecie, macie prawo się o niego upomnieć. Zawsze warto mieć dodatkowe zabezpieczenie, bo przecież kochamy nasze zwierzaki i chcemy by były bezpieczne.

Jak tam z Waszymi czworonogami? Zdarza im się szukać wolności? Pamiętacie o szczepieniu przeciw wściekliźnie? A może czasem o tym zapominacie? 

sobota, 16 maja 2015

Piątkowy miszmasz #5


Kolejny tydzień za nami, a do mnie właśnie dotarło, że to już połowa Maja. A przecież tak niedawno go witałam. Czas ucieka mi jak szalony i nie daje chwili wytchnienia, jednocześnie mam niejasne wrażenie, że przecieka mi przez palce. 

To już zaczyna się przeradzać u mnie w rutynę. Piątkowy miszmasz wychodzi pomiędzy piątkiem a sobotą. Nie będę jednak zmieniała mu nazwy, gdyż wówczas pewnie przesunąłby się na niedzielę. Akurat na tyle siebie znam by to wiedzieć.
Stało się. Padłam ofiarą darmowych próbek. Z czystej ciekawości odnalazłam parę stron, dzięki którym można otrzymać darmowe produkty. Często wystarczy jedynie zalogować się na ów stronie lub zgłosić się do konkursu. Everydayme jest jedną z takich stron. Dzięki niej otrzymałam próbkę tabletek do zmywarki Fairy (aż 3 sztuki) oraz podpaskę Always. Szczerze mówiąc liczyłam na nieco więcej, ale z drugiej strony dobre i to.

Co sądzicie o darmowych próbkach? Bawicie się w to? Lubicie coś takiego otrzymywać? Przyznam szczerze, że póki co mnie to rajcuje. Zawsze miło coś takiego dostać.

Natomiast krem Nivea udało mi się wygrać w jednym z konkursów. Mimo swoich nikłych 50ml, mordka mi się ucieszyła, kiedy odbierałam dzisiaj paczuszkę od listonosza. Jakby nie patrzeć to moja pierwsza wygrana od długiego czasu. Niby nic takiego, a jak dzień może się poprawić przez taką wygraną!

Wtorek był dniem obfitującym w aktywność fizyczną. Rozpoczął się całkiem niewinnie. Ot zgrabne 6,5 km wycieczki pieszej wraz z siostrą i psiakiem, który to w trakcie jej trwania postanowił pokazać, że uwielbia wodę. Niewiele myśląc wskoczył do stawiku i rozpoczął hasanie po wodzie. Mnie ręce opadły, ale brudas czuł się niczym ryba w wodzie. Coś tak czuję, że pływać to on potrafi!

Dzień zakończyłam poprzez 5 km trasę truchcikiem. Jestem bardzo, ale to bardzo początkującym biegaczem, toteż te 5 km to wcale nie są takie przelewki. Rzecz jasna nie biegam non stop. Na trasie 5 km, przebiegam bez przerwy 2 km, potem szybki marsz i kolejne 2 km lub mniej. Zależy od dnia.
A to hit tego wieczoru. Wraz z siostrą postanowiłyśmy wreszcie przyznać się do swojego podobieństwa. Niestety (albo stety) niczego nie da się ukryć. Jesteśmy niczym dwie krople wody z 6-letnią różnicą wieku między nami. Choć często się kłócimy i najchętniej nie przyznałybyśmy się do siebie to jednak geny robią swoje. Nie da się ich oszukać. No, chyba że w grę wchodzi operacja plastyczna.

Jak tam z waszym podobieństwem do rodzeństwa? Odnajdujecie je, czy może tak jak my zaprzeczacie?

Wczoraj zdecydowałam się na mały powrót do swojej pierwotnej pasji, którą było pisanie. Czas przeszły został tutaj użyty specjalnie, ponieważ od kiedy znalazłam się na obecnych studiach ta pasja zaczęła powoli blednąć, a język polski staje się mi coraz bardziej obcy. Nie jestem pewna czy wciąż potrafię poprawnie się nim posługiwać. Powtórzenia i przecinki w nieodpowiednich miejscach zawsze były moją zmorą. Tym akurat się nie martwię. Gorzej z przelewaniem słów na papier. Układaniem odpowiednich zdań i przenoszeniem tego wszystkiego co w głowie się rodzi tak... by słowo pisane ożyło. Nie wiem czy wciąż umiem to robić. Nie wiem też czy jest sens do tego wracać, gdyż pewnie czeka mnie rozczarowanie. Zdecydowałam jednak, że spróbuję i jeśli się uda to do 15 czerwca zgłoszę swoją pracę na konkurs. Temat jest zacny - "Obiecaj" - wykonanie... no cóż... zobaczymy! Pomyślałam również, że gdy już się rozpiszę (JEŚLI!) to być może coś się tutaj pojawi. Niewielka próbka tego co potrafię. Będę was wówczas prosiła o poddanie jej surowej analizie. 

Wszystko jednak w swoim czasie. Czas poodkurzać stare pasje. Odnaleźć w nich coś nowego i być może połączyć z nowymi. Jak mówi powiedzenie - stare ale jare! Mam nadzieję, że ta moja próba nie będzie znowu taka tragiczna. 

Jak tam z waszymi pasjami? Pozmieniały się wraz z wiekiem?  
Dzisiaj zakończę optymistycznym akcentem. Zostałam zmuszona do wymiany okularków, bo stare odmówiły mi posłuszeństwa. Nie lubię tego robić, bo to strata pieniędzy i potem trochę się martwię o ten majątek, który siedzi na mojej głowie. Może nie powinnam, ale cóż... człowiek jest skomplikowanym stworzeniem jednak. Jak już coś sobie wbije do głupiego łba to kaplica. Zostaje z nim na bardzo długo. Trudno się tego oduczyć.

Jak Wam minął tydzień? Spoglądacie w kolejny z optymizmem, czy wolelibyście by się nie zaczynał? 

Miłego weekendu, Dziubaski!

piątek, 1 maja 2015

Piątkowy miszmasz #3

Wreszcie mamy maj, a wraz z nim powinna nadejść zdecydowanie lepsza pogoda. Słoneczko zacznie przebijać się przez chmury z nieco większą śmiałością i miejmy nadzieję, że nie skończy się to wszystko na deszczowych pogodach. Czas wreszcie zostawić w kącie resztkę pesymistycznych myśli i z nową werwą wkroczyć w czas wiosenno-letni!
Spacery z psiakiem zaczynają przynosić efekty. Dzięki nim ćwiczę swoją systematyczność oraz poniekąd silną wolę, kiedy to czasami zwyczajnie nie ma się ochoty na wyjście. Spacery te pozwalają mi również obserwować otaczających mnie ludzi, a muszę przyznać, że moja dzielnica wysiała sobie całkiem niezłe osobistości.
Dzisiaj jednak będzie o dwóch gimnazjalistkach, których rozmowy nie dało się nie podsłuchać. Została ona ubarwiona w różnorodne wyrażenia zaczynające się najczęściej od litery "k", co jednak nie zakłóciło przekazu. Rozmowa tych dwóch, jakże uroczych istot dotyczyła weekendu majowego. Obie wyglądały na dość mocno sfrustrowane. Dlaczego? A no właśnie... ojciec jednej z nich wpadł na niecodzienny pomysł. Chciał zabrać całą swoją rodzinę pod namioty. Otóż właśnie tutaj pojawił się niewyobrażalny wręcz i przytłaczający problem:

A co z facebookiem?! 
Co z internetem?! 
Jak to tak... trzy dni bez kontaktu ze światem?! 
Na łonie natury?! 
Oszalał!

Rozmówczynie zgodnie stwierdziły, że już lepiej uciec z domu niż przystać na pomysł mężczyzny, a mi krew w żyłach się zagotowała. Ileż to bym dała za taką propozycję? Przecież to wspaniały plan, jeśli w grę wchodzi odpoczynek od codzienności. Relaks na łonie natury i chwila zapomnienia. Chwila tylko dla ciebie i twojej rodziny. Coś wspaniałego!
~.~
Jeśli już mowa o facebooku i nieznanych pokładach internetu to dzisiaj wpadłam na stronę - How old do I look? - i nieco się przestraszyłam. Na podstawie najbardziej aktualnego zdjęcia pozwoliłam sobie na obliczenie swojego wieku poprzez to cudo. Tu właśnie pojawia się problem. Według niej, wyglądam na 43-letnią kobietą. Ten wynik traktuję nieco z przymrużeniem oka, ale mimo wszystko nie jest to coś co chciałoby się usłyszeć. Pocieszam się jednak faktem, że i moją siostrę ta piękna stronka postarzała (niewiele bo jedyne 2 lata, ale jednak!).
~.~
Ostatnim punktem programu będzie wielka ucieczka Tomo. Mój drogi psiak postanowił zrobić sobie dzisiaj dzień dziecka, więc kiedy tylko spuściłam go ze smyczy (a robię to rzadko) skubany przestał reagować na nawoływania i poszedł w długą.
Ileż to ja się przez niego nerwów nie najadłam dzisiaj. Szukałam go dobrze dwadzieścia minut, a kiedy już znalazłam tego małego paskudę, to najpierw w złości mu nawrzucałam, a potem go przytuliłam - ze szczęścia. Przez to wszystko pewnie nawet nie zorientował się, że zrobił coś złego. Miałam też niecny plan, by go nie głaskać przez cały dzień, ale już po trzech godzinach legł on w gruzach. Serce mi się krajało, kiedy widziałam jego smutne oczy.

Uciekł wam kiedyś psiak? Co wówczas robiliście? Jak nauczyliście takiego paskudę posłuszeństwa? Potraficie być konsekwentni w swoich postanowieniach, czy podobnie jak mnie kraja wam się serce i wszystko takiemu maluchowi przebaczacie?